Data: 2003-01-06 22:11:11
Temat: Re: Nerwica
Od: l...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> 6 Jan 2003 08:51:10 +0100 user l...@o...pl napisał(a) newsa
<2...@n...onet.pl> a ja na to:
>
> I dogaduję się.
> Ale z tobą sie chyba nie dogadam.
Nie chodziło mi o "dogadanie się" z Tobą, tylko o dyskusję z fachowcem, za
jakiego sie podajesz, na temat skuteczności psychoterapii w leczeniu chorób
psychicznych. Może wyraziłam sie niezbyt jasno, ot, na poziomie krawcowej lub
policjanta / ;)/ lecz pracując z różnymi ludźmi, różnymi problemami
psychicznymi, nawet z pacjentami psychiatrycznymi, powinnaś mieć dość szerokie
granice tolerancji. Ale Ty przecież nie chcesz nawet dyskutować na temat, który
z racji wykonywanej pracy jest Ci jak sama piszesz, bliski.
> na szczęście na świecie i w "działce" psychoterapia jest wystaeczajaco
> dużo miejsca, byś sie zmieciła tam i ty i ja. jesli uważasz to za wazne,
> badaj sobie teorię psychoterapii, zajmuj się statystyką, ja pozostanę
> przy swoim użytecznym zadaniu RZECZYWISTEGO POMAGANIA ludziom.
Nie mam nic wspólnego ani z zawodem lekarza, ani psychoterapeuty. Interesuję
się psychologią i mam osobę chorą psychicznie w rodzinie. Stąd moja ciekawość -
jak pomagasz, czy skutecznie pomagasz i co uważasz za efektywność swojej pracy?
Piszesz o jakichś dowcipach, przyśpiewkach, pogaduszkach z chorymi psychicznie,
chwalisz się swoją bezpośredniością i brakiem dystansu do chorych. Czy tak samo
zachowujesz się wobec rodziny chorego, czy też traktujesz ich z buta, tak, jak
mnie byłaś uprzejma potraktować? Dla mnie pomaganie chorym psychicznie, w ogóle
każde pomaganie w medycynie = skuteczne leczenie. Bo nie o żarciki,
przyśpiewki, ośmielanie chorych tutaj chodzi. Dla dotkniętych dramatem rodzin
pacjentów nie liczą się TWOJE odczucia, tylko skutek Twoich działań jako
lekarza i psychoterapeuty.
>> Gówno mnie obchodzą statystyki, ja WIDZĘ< SŁYSZĘ I WSPÓŁODCZUWAM POPRAWĘ
> u chorych, z którymi pracuję.
W sytuacji lecznictwa zamkniętego, możesz sobie widzieć, słyszeć i
współodczuwać ile zechcesz. Ale czy tak samo odpowiesz rodzicom chorego
nastolatka, którzy posłali go do Ciebie na prywatną psychoterapię, zapłacili Ci
mnóstwo pieniędzy, ale poprawę wiszisz tylko Ty? Gdy rodzina pyta: jakie są
pani doktor rokowania w tej chorobie, jak uprawdopodobniona nadzieja, to też
ordynarnie im odpowiadasz "gówno mnie obchodzą statystyki"?!
> Jeśli wydaje ci się, że zajmuję się miszaniem prochów i robieniem
> szalików na drutach, nie pozostaje mi nic innego niż zakonczyc wszelakie
> dyskusje z tak ograniczoną osobą.
To Ty nie wiesz, pracując w szpitalu psychiatrycznym, że istnieją różne
rodzaje terapii, nie tylko psychoterapia? Że istnieje terapia muzyką, pracą,
sztuką? Kobiety w oddziale mogą więc w ramach terapii zajęciowej robić ozdoby
choinkowe, szaliki na drutach, brać udział w społeczności terapeutycznej,
psychoterapii grupowej itd. Oczywiście mieszaniem prochów w kieliszku,
rozdrabnianiem ich i podawaniem pacjentom zajmują się pielęgniarki, nie ty,
jaśnie pani doktor. Ale Ty te leki zlecasz prawda? Jak więc odróżnisz, czy
poprawa jest wynikiem leku czy Twojej psychoterapii? I czemu takie pytania
wyprowadzają Cię z równowagi? Może powinnaś to przepracować ze swoim
superwizorem?
> Moze w twoich madrych ksiązkach będzie takie hasło: metody pracy w
> psychoterapii? gdybyś przeczytała wcześniej, nie wypisywałabys takich
> idiotyzmów jak we wcześniejszym poście.
Zwróć uwagę na swoje posty. Posługujesz się tam w większości słowem terapia. To
termin bardzo szeroki.
Leda
Ps. Na tej grupie, o ile się nie mylę, jest dużo psychologów. Może napiszesz,
jakie masz trudności we współpracy z nimi, na czym te trudności polegają, czego
od tej współpracy oczekujesz? Może oni napiszą coś o swoich oczekiwaniach
odnośnie psychoterapeutów, może odezwią się rodziny chorych? To byłaby bardzo
ciekawa dyskusja.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|