Data: 2010-03-17 14:23:49
Temat: Re: Niedaleko pada jabłko terroru od drzewa idealizmu.
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 17 Mar 2010 14:29:57 +0100, Stalker napisał(a):
> XL wrote:
>
>>> Przepraszam, a czy ktoś ruszył dupkę, żeby jakoś jej pomóc?
>>
>> A jak sobie to wyobrażasz? - jako wspólne szarpanie dziecka?
>
> 1. Podchodzisz do matki i dyskretnie pytasz się czy możesz pomóc.
A ona mówi: tak, proszę wziąc moje dziecko na ręce i mi podać.
Po czym potem oskarża Cię o próbę porwania lub innego skrzywdzenia dziecka.
Jasne.
Albo po prostu załatwia sprawe krótkim "Sp... pan".
> 2. Jeśli wyrazi zainteresowanie mówisz jej co zamierzasz, jeśli się nie
> zgadza odchodzisz
J.w.
> 3. Jeśli się zgadza podchodzisz do malca i bardzo stanowczym tonem
> mówisz np. że nie powinien sie tak zachowywać i jeśli nie chce byc z
> mamą, to może iść z tobą i wyciagasz do niego rękę...
Aha - czyli przemoc psychiczna i fizyczna wobec obcego dziecka?
Dobre, dobre :->
No i w sam raz potem na argument do ew. oskarżenia.
Albo dla oberwania od ukrywajacego się moze przed trudną sytuacją gdzieś w
tłumie tatusia - miałby wreszcie okazję wykazania się tak, jak potrafi
najlepiej.
>
>> Poza tym nie jest wskazane, aby obcy go dotykali - jej ewentualne a
>> oczywiste pretensje byłyby uzasadnione. Poza tym ingerencja obcych osłabia
>> autorytet (tu jego resztki) rodzica.
>
> 4. Przypuszczam, że na takie dictum jak powyżej nie trzeba go wcale
> dotykać, za chwilę sam wstanie i schowa sie za matkę, a histeria zniknie
> jak ręką odjął. (Sprawdziłem dwa razy i zadziałało :-)
Miałeś szczęście. Czy tak samo postępujesz w sytuacji, kiedy za scianą mąż
ma histerię i tłucze żonę? Bo akurat moi znajomi mieli okazję i spotkali
się z dwoma rodzajami reakcji: jeden został pobity przez męża, drugi przez
oboje, a trzeci został wyzwany od sk... i zgodnie wezwano policję na niego,
że niby się wtrąca w sprawy małżeńskie i chce siłą wejśc do mieszkania
>
> 5. Bezmyślna ingerencja, np. w postaci wspólnego szarpania dziecka
> pewnie zachwiałaby autorytetem rodzica. Inaczej jednak mama "wraca" na
> pozycję opiekunki i wybawienia...
>
>> Tak, wszyscy zgodnie i taktownie: pozorną nieuwagą, aby nie pogarszać
>> samopoczucia matki. Poza tym skad pewność, że za drzwiami nie czai się
>> bitny tatuś, skory do ingerencji wobec "pomcnika", kiedy sam nie potrafił
>> zareagować wobec dziecka i moze się po prostu ukrywał, gotów do reakcji
>> wobec dorosłego, bo ŁATWIEJ? - w ogóle sytuacja była napięta w całej hali
>> poczty, to stawało się nie do wytrzymania. Uważam, że ludzie ocenili
>> sytuację prawidłowo i zachowali się najlepiej jak można.
>
> Bynajmniej, ludzie sobie po prostu ładnie zracjonalizowali swoje
> zachowanie ("tam na pewno czekał bitny tatuś, a my taktownie nie
> zareagowaliśmy")
>
Nie, zrobili najlepsze, co mogli.
--
Ikselka.
|