Data: 2007-10-03 19:17:13
Temat: Re: No i co ja mam zrobić do diaska?...
Od: ps <b...@c...cyk>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 3 Oct 2007 21:09:22 +0200, Qrczak napisał(a):
> Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
> news:fe0nhj$1p0$3@news.interia.pl...
>> ps pisze:
>>
>>> Czy u rodzicow czy nie to chyba mniej wazne, pisalem jedynie, ze nie mozna
>>> potepiac z gory ojca, ze chce zafundowac wyprawe zycia corce (w tym
>>> przypadku) majac jakas tam swoja motywacje i trzeba podejsc do sprawy
>>> indywidualnie, a nie zakladac, ze jego celem jest zrobienie kuku partnerowi
>>> dziecka.
>>
>> Ale ze strony Teścia to sprawa trochę niezręcznie załatwiona.
>> Mój osobisty teściu w takiej sytuacji najpierw by zapytałby MNIE co ja na ten
>> temat sądzę...
>
> Że what?!!
> No może w ogóle to niech mąż szanowny zadecyduje, czy żona jego może jechać,
> oczywiście po naradzie z teściem (donatorem). A jak już się naradzą, to
> poinformują żonę, że ma pół godziny na spakowanie się.
Przesadzasz Qra, chyba chodzilo o konwenanse, niezaleznie od plci.
> Qra, pakuj się, wygrałem miliona w lotto ;-)
Tak mi sie przypomnial odcinek simpsonow w ktorym rodzice barta sie mieli
rozwodzic... Bart siedzi i pisze do kogos list "rodzice sie rozwodza, caly
czas walcza z kim bede mieszkal" (odjazd kamery na rodzicow ktorzy na 2
planie krzycza) Ty go wezmiesz... Nie ty go wezmiesz, nie... ;)
Kri Z z prochnica ;)
|