Data: 2007-10-28 19:11:57
Temat: Re: O cyckach mozna by w kolko Macieju ;) [dluzyzna]
Od: "Jolanta Pers" <j...@u...com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kruszyzna" <k...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fg2h24$qos$1@inews.gazeta.pl...
> Nie, a powinnam? :)
Hm, to nie jest coś, co można pojmować w kategoriach "powinności", ale raczej
coś w stylu "złudzenia wyższego wykształcenia" - znaczy, jak Ty masz,
praktycznie wszyscy znajomi mają, Twoi rodzice mają, rodzina ma - to wpadasz w
złudzenie "wszyscy mają wyższe wykształcenie". Z tym jest podobnie - "wszyscy
dużo czytają, czytają w obcych językach, sprowadzają książki z Amazonu, oglądają
dużo filmów i jak czegoś nie mogą kupić w Polandzie, to kupują wszędzie
indziej." Spotykając kogoś, kto tego nie robi, człowiek odruchowo się dziwi, jak
spotykając kogoś, kto nie ma wyższego wykształcenia. Nooo, niby wiesz, że tacy
ludzie istnieją, ale...
> Nie czuje w ogole potrzeby robienia zakupow za granica. Pewnie sporo rzeczy
> mnie omija w ten sposob, ale z drugiej strony raz ze nie jestem w sytuacji,
> kiedy cos musze miec, a mozna to dostac tylko zagramanicznie, a dwa, ze
> zawsze jakos do tej pory znajdowalam "odpowiednik", ktory mozna kupic w
> Polsce. Nie chodzi tu o klasyczny erzac, ale, no rozumiesz :) Wyjatkiem sa
> pewne gatunki wina, piwa i serow, ale te mi siostra osobiscie przywozi z
> Luksemburga.
Jeśli chodzi o odpowiedniki - raz, że dla pewnych rzeczy po prostu nie
istnieją, np. książka niewydana w Polsce po prostu nie ma fizycznie zamiennika
(i jestem dziwnie przekonana, że takie rzeczy jak - że przypomnę sobie jeden z
moich pierwszych zakupów na Amazonie - "Cultures of Secrecy: Reinventing Race in
Bush Kaliai Cargo Cults" - nigdy nie zostaną wydane w PL); podobnie trudno
byłoby znaleźć zamiennik dla perfum boskiego Serge'a L., dwa, że ja jestem za
leniwa na szukanie erzatzów, bo szkoda mi czasu na szukanie
"nie-do-końca-tego-o-co-chodzi", skoro już znalazłam "to-o-co-chodzi".
> Moze nie trafilam do tej pory na cos tak wymarzonego, zeby zmusilo mnie to
> do posiadania karty kredytowej. Jakos zyje i nie uwazam, zeby moje zycie
> znaczaco na tym tracilo :)
Lucky you.
(W sumie to czasem myślę, że łatwiej się żyje ludziom, którzy nie mają potrzeb
typu "X-Files The Complete Collection".)
> Dlaczego? A po co nam dwie karty? Dwie karty to oplaty za karty razy dwa.
Zero razy dwa daje nadal zero.
> Wcale nie uwazam, ze gwarancja jest wieksza niz przy placeniu karta.
> Twierdze, ze gwarancja jest wieksza niz w przypadku dokonania sprzedawcy
> przedplaty na konto. Raz sie tak nacielam w sklepie internetowym (drogeria)
> i raz na Allegro. Od tej pory z takiej opcji nie korzystam. Nawet na
> Allegro.
A to nie wiem, w sklepach nie używam. Na allegro zawsze płacę przelewem, bo
kupuję tylko od sprawdzonych sprzedawców.
> Kwestia przyzwyczajen. Mieszkam w okolicy, gdzie rzadko mozna za cos
> zaplacic karta (chyba tylko w jednej czy w dwoch drogeriach), reszta
> przyjmuje tylko gotowke. A, sorki, jest jeszcze pub. I pizzeria. To
> wszystko. Tak czy tak trzeba jakas gotowke w domu miec, zeby zrobic zakupy.
No i to u mnie jest rzeczywiście inaczej, bo karty przyjmuje nawet osiedlowy
spożywczak, więc przyzwyczaiłam się do nienoszenia pieniędzy.
> W sobote przyszedl listonosz i wydal oczekiwana reszte :)
> A co do chodzenia na poczte. Fakt, czasami trzeba. Ale jesli duzo pracujesz
> i, zalozmy, nie ma Cie w domu, to tak czy siak zastaniesz w skrzynce awizo,
> bo listonosz przychodzi najczesciej w godzinach, w ktorych Ciebie nie ma.
TŻ pracuje w domu, więc w 90% przypadków paczkę i tak przejmuje. Natomiast
wygrzebywanie kasy z bankomatu, zostawianie mu, obarczanie go wiedzą, co
ewentualnie przyjdzie i ile za to trzeba zapłacić - nieeeee, zbyt skomplikowane.
Oczywiście gdyby tak nie było, to życzyłabym sobie przesyłki do pracy i tyle.
> Hmm, utrzymanie karty mojego meza kosztuje 30 zl rocznie. Jak podsumuje, to
> nie robie az tyle zakupow w sieci, zeby mi kwoty pobran zlozyly sie na to
> 30 zl. Wychodzi mniej wiecej polowa.
No to w takim układzie dyskusja jest bezprzedmiotowa, bo to oznacza, że Ty
kupujesz wysyłkowo w ilościach zaniedbywalnych.
A opłaty za karty są dla fraj^ludzi mało asertywnych, którzy nie potrafią
powiedzieć panu agentowi: "albo dajecie tę kartę za darmo, albo wypad". Na tym
rynku jest gigantyczna konkurencja i należy to cynicznie wykorzystywać.
> Zgoda. Ale wybierajac opcje za pobraniem tez masz mozliwosc wstrzymac sie z
> odbiorem paczki przez dwa tygodnie.
Chyba bym ześwirowała musząc czekać na odbiór paczki przez 2 tygodnie. (A gdybym
była sprzedawcą, który musiałby czekać o 2 tygodnie dłużej na kasę, to
wciągnęłabym delikwenta robiącego takie numery na czarną listę z nagłówkiem "tym
państwu za pobraniem nie sprzedajemy".) (Zresztą jak coś sprzedaję na allegro,
to uznaję wyłącznie przelew na konto.)
Natomiast co do logistyki wydatków - miałam na myśli coś takiego, że, powiedzmy,
chcę zrobić zapasy ulubionego żelu pod prysznic, i mając do dyspozycji kasę z
tego miesiąca plus kasę z następnej pensji mogę zamówić podwójną porcję i
zaoszczędzić na kosztach wysyłki. Ale generalnie w ogóle mam duszę hurtownika i
różności typu bielizna, książki, filmy, kosmetyki, zamawiam wysyłkowo stosunkowo
rzadko, ale jak już, to już, na czym przeważnie oszczędzam, bo koszty wysyłki
mam za darmo (nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz musiałam w jakimś sklepie
interenetowym pokryć koszty wysyłki), dostaję jakieś zniżki, bonusy, takie tam.
> Ale co tam, Jan Rokita nie ma komorki i zyje. A moja kolezanka z dawnej
> pracy nie ma kompa w domu. Kolezanka w tym samym wieku co ja. I tez jej
> tego nie brakuje ;)
No tak, pewnie i do dziś są ludzie, którzy za potrzebą chadzają za stodołę. Jak
im to pasuje, to super, ale chyba dziwienie się nie jest jeszcze zakazane?
--
JoP
|