Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Odgrzewane parówki, czyli o wstręcie do ciepłego ... Re: Odgrzewane parówki, czyli o wstręcie do ciepłego ...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Odgrzewane parówki, czyli o wstręcie do ciepłego ...

« poprzedni post następny post »
Data: 2009-09-22 01:28:57
Temat: Re: Odgrzewane parówki, czyli o wstręcie do ciepłego ...
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki

Przeczytaj proszę naszą dyskusję:



Redart

He, he ... ;)
Szedł Chiron z synem, zauważyli dwóch chłopaków przytulajacych się czule
na ławce. Na ten widok duże S Chirona tak zaciążyło, że serce opadło i
załomotało swą całą wielkością w żołądku. Chwilę potem na chodnik wyskoczył
paw. Tuż obok przysiadł nieśmiało trochę mniejszy paw synowski. Śmiałość
jednak była znacznie większa pawia synowskiego kolejnego.

Chiron
Wielce Szanowny Interlokutorze:-)
Już po raz któryś z kolei wracasz do tej historii, którą tu opowiadałem.
Wracasz- jak mi się zdaje- ze sporymi emocjami. W związku z tym mam takie
pytanie: co Ci to właściwie robi? Jakie to w Tobie wywołało emocje wtedy-
gdy przeczytałeś po raz pierwszy? Może coś sobie pomyślałeś? Czy mógłbyś się
tym podzielić? Jeszcze raz: DLACZEGO, mr Redart, dlaczego? Dlaczego
koniecznie ze mną chcesz na ten temat rozmawiać? Najpierw mi odpowiedz,
proszę?



Redart
Spróbuję krótko: bo mam wrażenie, że jesteś bardzo blisko uświadomienia
sobie, że Twoja homofobia jest wynikiem pewnej niedojrzałości. Życzyłbym
sobie, byś z moją czy kogoś innego, pomocą - dźwignął się o ten schodek do
góry. Ten schodek jest imho dla Ciebie ważny, bo, choć wspomniałeś
o tym niby mimochodem, ma jakiś wpływ m.in. na Twoje relacje z synem.



Chiron

Ależ to jakieś nieporozumienie. Nie jestem homofobem. Jeśli kilku panów w
swoim domu- albo w jakiejś disco- homo oddaje się swoim żądzom- to co komu
do tego?! Na podstawie czego doszedłeś do tak irracjonalnego IMO wniosku-
jakobym homofobem był?

Redart

Hmmm ... Poczytałem trochę zaległości, Twoje dyskusje z vB i michałem itp.
Więc tak: po pierwsze - mówiąc 'jesteś homofobem' dokonałem uproszczenia.
Należy to rozumieć tak: 'obserwuję homofobiczne zachowania/treści
użytkownika o nicku Chiron na grupie psp w wątku ...'.
Jako, że termin 'homofobia' nie jest precyzyjny i w dodatku mocno
umoczony politycznie - może niekoniecznie powinienem go używać - ostatnia
rzecz, której bym tu chciał to dyskusji 'politycznej' - czyli
przerzucania się linkami na 'poważne artykuły' - z jednej strony
napiera 'nawiedzony krk', z drugiej napierają 'agresywne dewiacje'.
Zupełnie mnie to nie interesuje - bo do niczego to nie doprowadzi.

Przyjąłeś postawę jawnie obronną, a m.in. mnie uznajesz za atakującego.
vB próbował Ci wytłumaczyć, że działają tu typowe mechanizmy
psychologiczne (np. projekcja) - no ale Twoje emocje i odczucia
należy uznać w tej kwesti za jak najbardziej prawdziwe,
choćby dlatego, że Twoje(rozumieć:nicka Chiron) zachowania - twoja
postawa jest obronno-odwetowa. Jesteś w dość głębokiej defensywie,
prawdę mówiąc głębiej, niż myślałem - no ale co zrobić. Gdybyś
np. powyżej spytał w ten sposób: "Nie wydaje mi się, nie widzę,
gdzie jestem homofobem. Dlaczego tak uważasz ?" - to bym odpowiedział
wprost. Ty mówisz jednak wyraźnie "nie jestem homofobem, to
nieporozumienie, to irracjonalne" - co oznacza, że pytasz nie po to,
żeby na coś spojrzeć, ale żeby się lepiej przygotować do walki
ze mną. To imho bez sensu - ja tej walki nie udźwignę :) z braku
czasu chociażby ;) I po co ...

Mam pewien dylemat, bo obawiam się, że będzie jeszcze gorzej.
A na razie jest nieźle o tyle, że:
- jesteś szczery i w miarę przejrzysty emocjonalnie.
Póki to powyższe jest w mocy, póty nasza rozmowa ma sens.
Dosadniej: wolałbym, żebyś odpowiadał "na to Ci nie odpowiem"
albo "nie jestem zainteresowany", "to zbyt osobiste",
niż pozorował zainteresowanie tematem.

Po tym przydługawym wstępie przejdę do sedna:
Interesuje mnie sytuacja rozmowy z synem. Cieszę się,
że tę osobistą sytuację pokazałeś - bo to jest konkret.
Ta sytuacja mnie interesuje - bo nie chciałbym wysuwać
za daleko posuniętych wniosków -a w zasadzie nie wiem o niej nic.
. Mam pytania dot.
okoliczności tamtej rozmowy:
- czy rozmawiałeś wcześniej z synem na temat homoseksualizmu ?
- dlaczego w ogóle taki temat się pojawił ? To była Twoja
powodowana inicjatywa ? impuls ? To był temat ważny, nurtujacy,
czy przypadkowy z Twojego punktu widzenia ?, czy grunt pod to
był przygotowany wcześniej - np. syn miał do Ciebie wcześniej
jakieś pytania, rozmawialiście o tym itp ?
- czy po tamtej rozmowie miewaliście jeszcze rozmowy
w podobnym stylu, o homoseksualiźmie ?
- czy podobnym 'eksperymentom ze wstrętem' poddawaliście
z synem także inne zjawiska, tematy, np. "a teraz wyobraź
sobie, że ten facet ma w ręce X i pracuje w rzeźni..." ?

Chiron

A co jesli to Ty jesteś w ślepej uliczce- po prostu nie masz racji?
Zauważyłem, że masz spory problem z przyznaniem, że to nie Ty miałeś rację.
Jak już- to często robisz to połowicznie ; "no tak, ale..." albo w tym
stylu. Skąd więc czerpiesz swoje przekonanie o byciu o ten schodek wyżej?
Może poszedłeś wyżej- ale w ślepą uliczkę właśnie. Masz w sobie pokorę, żeby
to zobaczyć?



Redart

Dla porządku, bo bajzel będzie w wątku: jeśli widzisz jakiś schodek, coś
niedojrzałego we mnie - zrób osobny wątek, proszę. Dyskusja w formie
'licytacji', czy gry w ping-ponga wg mnie jest rozwiązaniem mało
optymalnym - znaczy się kosztownym, z dużym ryzykiem angażowania
energi obu stron w nie wiadomo co - czyli nic.
Chciałbym, żebyś w tym wątku mówił raczej o sobie, nie o mnie - lub
się z niego wycofał po prostu



Cbnet

O ile pamiętam, to dla 5-ciu na 11-tu naukowców homoseksualiści to ludzie
chorzy umysłowo, którzy wymagają leczenia. Zapominanie o tym to musi być
jakaś forma oszołomiarstwa. ;) Kolejna sprawa: od kiedy to brak
zainteresowania leczeniem jest
wyznacznikiem "normalności"? I jeszcze jedno: homoseksualizm w starożytnej
Grecji w pewnym [schyłkowym] okresie tej cywilizacji stał się tak
powszechny, że w pewnych kręgach
społecznych nie było praktycznie możliwości, aby młody mężczyzna z tym
wynaturzeniem się nie zetknął.
Skąd zatem pomysł, że ekspansja zjawisk i sposobów [nie-]myślenia
sprzyjających uwikływaniu młodych mężczyzn w tę chorobę, i tym samym
wkręcanie społeczeństwa w homoseksualizm, nie są szkodliwe społecznie?
Zacznij myśleć vB. ;)



Redart
Hmmm... Zysk z włączenia się cb w dyskusję może będzie taki, że Chiron
przejrzy się w pewnej skrajności - czyli w jakim kierunku ewoluuje punkt
widzenia, sposób pracy z rzeczywistością<, jeśli psychika poddana
wewnętrznym/zewnętrznym napięciom z dwóch narzędzi obrony: A. lęk i
racjonalizacja/przemieszczenie/wyparcie...

B. otwarcie i transformacja lęku/supresja/humor
konsekwentnie wybiera A. lęk<'.





Redarcie- przeczytaj to sobie, proszę. Ja tu widzę 2 aktorów (jeden wtręt
cb- potraktujmy jako głos zza sceny). Co można powiedzieć o tych aktorach?
Chiron- zachowujący się biernie, raczej wsłuchany, wręcz wycofany.
Zdziwiony. Drugi aktor- Redart. Bóg, który zstąpił na chwilę z niebiesiech-
chcący Chirona zbawić. Do pewnego momentu- można nawet powiedzieć, że
zachowuje się w stosunku do Chirona nawet po koleżeńsku- jak ktoś, kto mu
dobrze życzy. Gdzieś tu można by postawić cezurę, gdy Chiron dziwi się, że
wzięto go za homofoba. Spada maska- z twarzy Redarta bije blask nieziemski
jakowyś. Redart wie lepiej, co czuje i myśli Chiron. Redart oznajmia mu, że
on, Chiron, czuje się przez Redarta atakowany. Chiron truchleje- do tej pory
obserwował narastającą agresję wypowiedzi vonBrauna, którego Redart
zaanonsował jako człowieka o kwalifikacjach psychologicznych, ciepłego,
wyczulonego na potrzeby innych. Próbuje tonować wypowiedzi vonBrauna, ale
arogancja tego wzrasta z wypowiedzi na wypowiedź. No, ale skoro sam Redart
twierdzi, że Chiron czuje się przez niego atakowany- no to jako Bóg jest
nieomylny- trzeba to przyjąć. Chiron jeszcze nie połapał się, że ma do
czynienia z Bogiem. Tusząc, że ma sprawę ze zwykłym śmiertelnikiem, jak on
sam- zadaje nieśmiało pytanie: może to ty nie masz racji? Zauważyłem, że
masz spore problemy z przyznaniem się do błędu- czy masz w sobie
wystarczająco dużo pokory, aby to zobaczyć?

Oczywiście- człowiek, mający w sobie pokorę- natychmiast by zauważył, że nie
jest to ping- pong, czyli odpowiedź: "u was murzynów biją", ale zwrócenie
uwagi, że aby człowiek mógł pomóc drugiemu człowiekowi, sam MUSI spełniać
określone warunki:

1.. Pokora- i wynikająca z niej umiejętność słuchania drugiej osoby, nie
narzucanie mu swojej woli, chęć pełnienia wobec tej osoby roli służebnej,
2.. umiejętność rozpoznania swoich prawdziwych intencji. Tak, intencji-
które to wszystko napędzają. Wyważenie, ile jest w Redarcie chęci zrobienia
dobrze Chironowi, a ile zrobienia sobie ("o, jaki ja jestem super- umiem
komuś zrobić dobrze"! etc). Jeśli tego pierwszego mało- lub zgoła niewiele,
a tego drugiego sporo (choć w "tym drugim" zawiera się także np. chęć
dowalenia Chironowi- takie odniosłem wrażenie, jak opowiadałeś, jak dobrałeś
się do relacji IXI z bratem)- można po prostu narobić dziadostwa.
3.. Trzeba mieć w sobie Miłość. I to tyle, żeby nią "ociekać", jak to ktoś
po kucharsku określił. Proste- możesz dać komuś innemu wyłącznie to, co masz
sam. Człowiek bogaty- to taki, który ma czegoś nadmiar. Redarcie- czy masz
nadmiar miłości?
4.. W końcu- przekonać kogoś można w zasadzie tylko w jeden sposób:
własnym przykładem. To, co zaprezentowałeś- sprawiło, że moje zaufanie do
Ciebie zmalało.


Parę słów wyjaśnienia- zakładam, że może to nie do końca jasne: Byłem na
kilku terapiach, zajęciach DU (doskonalenie umysłu), etc. Czego mnie to
nauczyło? Całkiem sporo rzeczy. Np.: człowiek- lekarz- amator może komuś
zrobić krzywdę. No oczywiście- jeśli np. pacjenta z wyrostkiem zdiagnozuje
jako człowieka z kamicą (bo np. sam się kiedyś na nią leczył i miał podobne
objawy)- i będzie go faszerował lekami, które jemu pomogły kiedyś- no to
efekt łatwo przewidzieć. Wbrew może temu, co myślisz- psycholog może
spowodować większe spustoszenie, niż ktoś leczący wyrostek lekami na kamicę
(ze zgonem pacjenta włącznie- całkiem nawet sporo takich). Obserwując
siebie, czy innych ludzi w początkowej fazie terapii- zauważam taką chęć
niesienia wszystkim pomocy: "mnie pomogło! Rób to, co ja!". Jednak szybko
nauczyłem się znajdować pokorę- i pokazywać Drogę: swoim przykładem.
Nauczyłem się paru zasad: mogę opowiedzieć, jak to było ze mną. Przestrzec,
że jeśli dostrzeże analogie- to niech szybko znajdzie różnice- bo to z całą
pewnością nie to samo, co w jego historii. W żadnym razie nie doradzać, co
ma zrobić. Słuchać- i wykonywać to, o co zostanę poproszony- lub asertywnie
odmówić- nie zwodzić. Mogę coś zaproponować jeden raz. Nigdy- próbować
forsować tego. A przede wszystkim- informować, że fachowej pomocy powinien
jak najbardziej poszukać- np. w poradni. A ja- to tylko nic nie znaczący
wstęp- ot, taka informacja.

Kolejna sprawa- jeśli rozmawiać w realu z człowiekiem- to oprócz tego, co mi
werbalnie przekazuje, mam całkiem spory asortyment tego, co przekazuje mi
inaczej: gesty, spojrzenia, tembr głosu, etc. Internet niesamowicie przekaz
zubaża: popatrz tu:

"Ty mówisz jednak wyraźnie "nie jestem homofobem, to
nieporozumienie, to irracjonalne" - co oznacza, że pytasz nie po to,
żeby na coś spojrzeć, ale żeby się lepiej przygotować do walki
ze mną. To imho bez sensu - ja tej walki nie udźwignę :) z braku
czasu chociażby ;) I po co ..."

Nie zauważyłeś, że Twój wywód mógłby być bardzo prawdopodobny, gdybyśmy
siedzieli twarzą w twarz i tak sobie rozmawiali, a tu postawienie takiej
tezy jest bardzo ryzykowne- choćby w kontekście tego, co sam napisałeś:
zostałem zepchnięty do głębokiej defenzywy. Odpowiadałem wszystkim za jednym
razem- jak tylko odpowiadać mogłem. I rzeczywiście- niepokój, który
wywoływały we mnie bezczelne posty vonBrauna przenikał do moich odpowiedzi
do innych grupowiczów.

Nawet nie zadałeś sobie pytania, dlaczego ja obawiałem się, aby Ci nie
zrobić krzywdy- choć nadal uważam, że Twoja główna intencja tego tu pisania
jest inna, niż przedstawiacie to z vonBraunem (a ja oczywiście uszanowałem
Twoje milczenie)- a uciekłeś z tematu (i słusznie!)- choć nie jestem
człowiekiem, który by chciał grzebać w Twoich prywatnych sprawach (choć
nadal uważam, ze pewno przydała by Ci się konfrontacja z tym tematem- to
jednak lepiej nie na grupie).

Jeśli chodzi o przytoczony także "głos z zewnątrz"- post cb o
homoseksualizmie: w moim przekonaniu- oceniłeś nie jego pisanie, ale jego
samego, czyli postawiłeś się ponownie w roli Boga- nawet nie próbując z tym,
co napisał- dyskutować.

Redarcie- w mojej ocenie- nie posiadasz kwalifikacji ku temu, by nieść pomoc
ludziom. W tym momencie- nie.

Jeśli odpowiedzi na pytania, które zadałeś- są potrzebne do dalszej
dyskusji- nie widzę problemu, by Ci odpowiedzieć:



- czy rozmawiałeś wcześniej z synem na temat homoseksualizmu ?

Nie przypominam sobie- chyba nie.


- dlaczego w ogóle taki temat się pojawił ? To była Twoja
powodowana inicjatywa ? impuls ? To był temat ważny, nurtujacy,
czy przypadkowy z Twojego punktu widzenia ?, czy grunt pod to
był przygotowany wcześniej - np. syn miał do Ciebie wcześniej
jakieś pytania, rozmawialiście o tym itp ?

Syn był na 1 roku studiów- i jak to wielu młodych studentów- uznał się za
wszechwiedzącego a nas, swoich rodziców- za niczego nie rozumiejących
zgredów. Wiesz, jak to jest- do tej pory nie posiadał światopoglądu, no ale
na studiach wypada go mieć. Zaczął nasiąkać ideami, których nigdy bym nie
pochwalał, a których on sam nie pojmował. W zasadzie to była to jedna z
rzeczy na zasadzie czegoś w rodzaju "punktowania"- powiedział kilka rzeczy,
które to niby były jego poglądami- a ja czekałem na odpowiedni moment, żeby
to danej sprawy wrócić. No i jeśli chodzi o homoseksualizm- moment nadszedł.







- czy po tamtej rozmowie miewaliście jeszcze rozmowy
w podobnym stylu, o homoseksualiźmie ?

Już na spokojnie można mu było wytłumaczyć, o co w tym wszystkim naprawdę
chodzi. Powoli, krok po kroku. .


- czy podobnym 'eksperymentom ze wstrętem' poddawaliście
z synem także inne zjawiska, tematy, np. "a teraz wyobraź
sobie, że ten facet ma w ręce X i pracuje w rzeźni..." ?
Eee, nie. Akurat z tym wstrętem to był mój pomysł na gorąco- twierdził to,
co można na temat homoseksualizmu wyczytał w polit- gramotnych gazetach,
więc postanowiłem pokazać mu dysonans pomiędzy propagandą a rzeczywistością





Serdecznie pozdrawiam



Chiron

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
22.09 Chiron
22.09 Chiron
22.09 glob
22.09 Redart
22.09 Redart
22.09 Qrczak
22.09 Qrczak
22.09 Chiron
22.09 Chiron
22.09 Chiron
22.09 Chiron
22.09 Qrczak
22.09 medea
22.09 medea
22.09 glob
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6
Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Senet parts 1-3
Senet parts 1-3
Chess
Chess
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6