Data: 2011-02-14 08:35:57
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Aicha" <b...@t...ja> napisał w wiadomości
news:ijap18$cvm$1@news.onet.pl...
>W dniu 2011-02-14 09:16, Panslavista pisze:
>> "Aicha"<b...@t...ja> wrote in message
>> news:ijao6o$90v$1@news.onet.pl...
>>> W dniu 2011-02-14 04:13, cbnet pisze:
>>>
>>>> Co powiedzieć wreszcie o matce, która walczy z drugim
>>>> rodzicem dzieci, aby zatruć i wymazać jego imię z ich
>>>> serduszek?
>>>
>>> Co powiedzieć o ojcu, który wezwany listownie do odwiedzin córki po
>>> operacji zjawia się w szpitalu po 4 latach braku kontaktu, przynosi w
>>> prezencie misia, po czym milknie na kolejne 3 lata? W międzyczasie
>>> rezygnując z pracy (miesiąc po wizycie), otrzymywania zasiłku i
>>> jakichkolwiek innych legalnych źródeł utrzymania? Po czym przychodzi
>>> nagle
>>> ni stąd ni zowąd przed świętami z prezentem, bo kurator zaczął się
>>> interesować, dlaczego dalej nie płaci, skoro ma od roku wyrok w
>>> zawiasach
>>> za uchylanie się?
>>>
>>> Czy matka musi coś mówić dzieciom? Czy może wystarczy przegląd
>>> dokumentów
>>> u komornika? Z samych odsetek mogłaby zrobić remont łazienki.
>>> Ale nie każdy potrafi wznieść się ponad schemat: "skoro nie mam dziecka,
>>> to nie dam _Tobie_ kasy". Czy on sobie zdaje sprawę, jaką szkodę
>>> wyrządza
>>> psychice dziecka, robiąc dla swoich potrzeb nagłe deus ex machina dwa
>>> razy
>>> w dekadzie?
>
> ... i jeszcze mówiąc w czasie ostatniej wizyty, ze zaprosili (z nową żoną,
> na której jest rzekomo utrzymaniu), na święta cztery lata starszego syna,
> którego przez całe życie traktował z jeszcze większą atencją (zero
> kontaktu, ani kasy, ani prezentów). Czy to miało za zadanie mnie wkurzyć,
> upokorzyć córkę, czy może dać do zrozumienia, ze za kilka lat też dostąpi
> tego "zaszczytu"?
>
> --
> Pozdrawiam - Aicha
>
> http://wroclawdailyphoto.blogspot.com/
> Jak nie pisać po angielsku
>
Aicha, nie wiem jak Ty (wy obie) radzicie sobie z tym problemem, ale dwie
moje znajome posyłają swoje dzieci do terapeuty. Nie umywają w ten sposób
rąk, po prostu mają świadomość, że dziecko nie wszystko im powie i że jest
większa szansa, gdy życie tłumaczy im (oprócz nich samych) ktoś obiektywny.
Moim zdaniem to bardzo mądre podejście i co najważniejsze działa (a jeden z
ojców to naprawdę przypadek szczególny). Jeśli chcesz, wezmę od nich namiary
na terapeutki.
(jesteś warszawska, prawda?)
MK
|