Data: 2002-11-28 10:55:01
Temat: Re: PODSUMOWANIE
Od: "Sławek" <f...@k...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "kolorowa" <v...@i...pl> napisał w wiadomości
news:as4od0$fu1$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl...
> Bardzo dobre porównanie. Rodzice jako firma, która naciąga klientów. Tylko
> chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że jak tylko klient zorientuje się w
> działaniach takiej firmy, to nie chce mieć z nią więcej nic wspólnego;->
> Nie uśmiecha mi się to, nie uśmiecha.
Bo też wbrew swojemu nickowi ;-) (masz ładny nick) czytasz "czarno-biało" -
przykład użyty przeze mnie nie dotyczył wprost rodziców - jestem jak
najdalszy od przeliczania miłości rodzicielskiej na złotówki. On dotyczył
ogólnej zasady "życiowej" - nie ma nic za darmo. Spróbujmy inaczej: ktoś Ci
dał prezent na imieniny - przecież nigdy nie wypomni, nigdy nie powie masz
mi to zrobić bo ja Ci dałem prezent ... a jednak (wg. mnie) zobowiązanie
powstaje.
> Czyli rodzice, którzy płacą, mają prawo krytykować i chwalić, ich zdanie
> należy szanować, z ich opinią należy się liczyć, czy dobrze zrozumiałam? A
> ci, którzy nie płacą? Już nie mają takich praw?;-) Przykro czytać.
No cóż powtórzę - czytaj bardziej kolorowo a nie będzie "przykro czytać".
Spróbujmy na to popatrzeć w dwóch wariantach:
1. Kupiłaś samochód - wyłącznie za własne, ciężko wypracowane pienążki.
Przychodzi Mama i mówi "Kochanie wydaje mi się, że gdyby ten samochód był
jaśniejszy to byłby lepszy/ladniejszy a do tego byłby lepiej widoczny na
drodze, a więc bezpieczniejszy. Myślę, że to błąd że kupiłaś taki ciemny
samochód"
2. Kupiłaś samochód ale ponad połowę pieniążków dostałaś w charakterze
darowizny od Mamy (ma dobre serce i gruby portfel ;-)) ). Przychodzi Mama i
mówi "Kochanie wydaje mi się, że gdyby ten samochód był jaśniejszy to byłby
lepszy/ladniejszy a do tego byłby lepiej widoczny na drodze, a więc
bezpieczniejszy. Myślę, że to błąd że kupiłaś taki ciemny samochód"
Czy to są dwie równoważne sytuacje? Przecież w tej drugiej Mama występuje
jako nieoficjalny współwłaściciel samochodu. Dla mnie nie jest to to samo. W
obu przypadkach starałbym się zachować identycznie - przekonać do swoich
racji rzeczową, spokojną i pełną uśmiechów argumentacją ale.... jeśli
dojdzie do ekstremum (na ekstremach najłatwiej pewne kwestie pokazać)?
Usłyszysz nagle: "Jesteś głupi bęcwał, przecież chodzi o Twoje
bezpieczeństwo, jak mogłaś wybrać taki bezsensowny kolor ...itd. itp." I
raptem okazuje się, że w 1. przypadku możesz grzecznie ale stanowczo uciąć
temat "moje bezpieczeństwo za moje pieniądze" a w drugim ???? oddać
kluczyki???. Nie jestem zwolennikiem takiego załatwiania spraw - cały
przykład ma tylko pokazać, że Twoja sytuacja w obu przypadkach jest inna,
nawet jeśli jej przebieg jest IDENTYCZNY to stoisz w dwóch różnych punktach.
>Ale właśnie przeprowadziłeś najlepszy dowód na to, do czego prowadzi
> uzależnianie relacji w rodzinie od pieniędzy. Jeśli wymagasz od dziecka,
> żeby ono liczyło się z Twoim zdaniem, bo Ty płacisz - to nie bądź
> zaskoczony, jeśli to dziecko już niezależne finansowo, będzie ignorować
czy
> wręcz bojkotować Twoje poglądy - nawet te jak najbardziej słuszne. I jeśli
> dając Ci jakiekolwiek pieniądze, będzie wymagało od Ciebie
podporządkowania.
> Tego właśnie chciałabym uniknąć. Chciałabym, żeby moje dzieci liczyły się
z
> cudzym zdaniem, umiały je rozważyć bez wzgledu na sumę, jaką otrzymały
bądź
> nie otrzymały. Żeby niezależnie od pieniędzy szanowały, umiały wysłuchać i
> powiedzieć "tak" bądź "nie".
> I chciałabym, żeby odpłacały mi tą samą monetą;-)) jeśli pewnego dnia
okaże
> się, że jestem od nich finansowo zależna.
Daj Ty spokój ;) nigdy nie byłem zwolennikiem uzależniania relacji
rodzinnych od pieniędzy. Nie ma żadnych możliwości aby moje dzieci szanowały
mnie tylko do czasu aż przestanę pokrywać ich utrzymanie - przecież nie o
to chodziło. Postaraj się jeszcze raz przeczytać całość i zrozumieć -
przepraszam jeśli nie potrafię wytłumaczyć tak oczywistej sprawy. To co
napisałaś powyżej jest zupełnie bez sensu. :-((((( i nie ma nic wspólnego z
moją wypowiedzią. Nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć - może ktoś inny
potrafi to bardzo proszę o pomoc :-(((.
>
> Druga sprawa: pieniadze, jakie otrzymała Saga były związane z nauką.
Zgodnie
> z tym, co piszesz, rodzice mają prawo rozliczać ją z tej nauki. Co ma do
> tego ślub?
Nie czytałaś jej postu? Owszem związane z nauką - mieszkanie, samochód,
mężczyzna a teraz dziecko (o Boże ciąża związana z nauką - no to już moje
dziecko nie pójdzie na to wychowanie seksualne ;-))) ) wszystko na
utrzymaniu rodziców. Cholera, niektórzy to mają szczęście ...
> Nie. Ich regulowanie zależy od umowy. Jeśli umowy nie było albo jest
> nieprzestrzegana - to jest to nieuczciwe.
Ooooo..... mama miała wyznaczyć średnią na studiach ponizej której
wstrzymuje płatności? Czy określić, że powyżej piątego dziecka nie płaci.
Większość z nas zawiera takie umowy na wpół świadomie. Wiemy jakie wymagania
mają lub jakich możemy sie spodziewać od rodzinnych "sponsorów" - rzadko
zdarza się rodzic formalista określający warunki finansowania nauki dziecka
na piśmie, czy choćby w formie ustnego oświadczenia. Ja (już to mówiłem)
zawarłem umowę na piśmie w której określone są prawa i obowiązki moich
dzieci. Umowa była przedmiotem negocjacji (nie została narzucona) a
najistotniejszym jej elementem jest widoczna zależność międzi prawami a
obowiązkami - im więcej obowiązków tym więcej praw.
> Nie mam zamiaru negować dorosłości Twojej córki. Ale to , co napisałeś
> świadczy nie tyle o dorosłości, co o tym, że jest ona dzieckiem swojego
> ojca;-))
Mam nadzieję ;-))) że moim dzieckiem, moim zdaniem to jednak objaw
dorosłości i jestem z tego dumny ;-PPP
Pozdrawiam
Sławek
|