Data: 2003-02-10 18:19:37
Temat: Re: PSYCHOLOGIA kontra FILOZOFIA
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@poczta.gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Slawek [am-pm]" odpisał użytkownikowi
podpisującemu się "Paweł Droździak".
Mam nadzieję, że nie obraziłeś się na mnie. Badam ostatnio emocjonalne
aspekty funkcjonowania mózgu ludzkiego, najpierw PowerBox mnie
testował, teraz ja postanowiłem kogoś przetestować, padło na Ciebie. ;-)
Chciałbym kilka słów napisać na temat krótkiej wymiany zdań,
do której niedawno się przyczepiłem.
> > [...] Czy jedyną
> > przycznyną formowania sie podziału na role typowo męskie i damskie jest
> > otocznienie i wzorce kulturowe, czy raczej jest to uwarunkowanie
> > genetycznie?
> wzorce kulturowe.
Zatem co powiedziałbyś na przykład o okresie dojrzewania? Jak to
się dzieje, że w pewnym momencie chłopcy zaczynają powoli rozstawać
się z przekonaniem, że dziewczyny są nudne i głupie?
Według mnie podstawową praprzyczyną jest uruchomiona maszyneria
hormonalna. Nie może być najmniejszych wątpliwości, że proces ten
zapoczątkowany jest na skutek określonych, organicznych i wrodzonych
przyczyn. Zatem ma podłoże wyłącznie genetyczne. Mija po prostu
kilkanaście lat od urodzenia, i coś automatycznie się dzieje. A przy
okazji rozwoju fizycznego hormony pobudzają rozwój psychiczny
i pośrednio wpływają na przyjmowane role damskie i męskie.
Nie chcę oczywiście powiedzieć, że wszystko jest zapisane w genach.
Te wzorce młody człowiek musiał gdzieś podpatrzeć. Czegoś się nauczyć.
Jednak dzieje się to zwykle zgodnie z jakimiś tam "wrodzonymi
predyspozycjami". Zwykle bardzo łatwo określone trybiki zaskakują -
- i wszystko ładnie się kręci.
Gdybyśmy obserwowali w jakimś makiawelicznym eksperymencie
rozwój odizolowanego od społeczeństwa osobnika, nic by z działania
hormonów nie wynikło konstruktywnego. Tak samo w odizolowanej
grupie samych chłopców. Brak określonych wzorców nie pozwoliłby
na wykształcenie określonych, oczekiwanych w normalnych warunkach,
zachowań.
Z drugiej strony, gdybyśmy mogli wyłączyć wspomnianą maszynerię
hormonalną, młody człowiek nie przeszedłby określonego etapu
w rozwoju psycho-fizycznym. Stawiam zakład, że na przykład
mężczyzna (???) do końca życia byłby przekonany, że dziewczyny
(kobiety) są głupie i nudne. Nic by tu nie dało podsuwanie najlepszych
wzorów kulturowych.
Dlatego tak podsumowałem Twoją wypowiedź w tamtym wątku
(jako walnięcie stereotypem). Nie można tak złożonego problemu
podsumować w dwóch słowach. Bo prawda nie leży nawet pośrodku.
Cokolwiek zresztą z zachowań ludzi nie wzięliśmy pod lupę, to
zwykle okazuje się, że wynikają one - w różnym stopniu - zarówno
od wrodzonych predyspozycji, jak i przyjmowanych wzorów
kulturowych. Zastanawiałeś się kiedyś nad czymś takim jak "szczęście"?
Były niedawno dwa wątki na ten temat.
Czy naprawdę nie mógłbyś zgodzić się, że umiejętność odczuwania
szczęścia musi być w dużym stopniu wrodzona (wpisana w geny)?
Czy rodzice uczą dziecko, co to jest szczęście i jak je trzeba przeżywać?
Czy uczą tego w szkole, na lekcjach religii, a może w grupach
rówieśniczych? Można odczuwania szczęścia nauczyć się z książek
czy telewizji? W żadnym wypadku. Człowiek po prostu czasami
czuje szczęście, dużo częściej nie czuje, czasami go poszukuje.
I jakoś tak intuicyjnie wie, czego poszukuje.
Zacytuję coś, co Bacha zacytowała:
"Szczęście nosimy w sobie, a właściwie w swoich genach. Do takiego wniosku
prowadzą badania. Dowodzą one, że nasz podstawowy poziom dobrostanu
określają geny, a wydarzenia życiowe jedynie na krótko zmieniają osobiste,
subiektywne odczucie zadowolenia. Po każdym epizodzie radości lub rozpaczy
powracamy do pewnej normy, czyli poziomu nastawczego (set point). Ten poziom
nastawczy jest zróżnicowany osobniczo i w znacznej mierze wyznaczony
genetycznie."
Skoro odczuwany osobniczo poziom szczęścia w dużym stopniu zależy
od genów, to nie ma siły - musi podlegać procesom doboru naturalnego.
I tyle na ten temat.
Pozdrowódka,
--
Sławek
|