Data: 2010-11-29 11:41:38
Temat: Re: Papierosy kontra e-papierosy
Od: zażółcony <r...@x...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "zażółcony" <r...@x...pl> napisał w wiadomości
news:id00fs$ple$1@news.onet.pl...
> Może ujmijmy to tak: formalnie nie argumentuje, bo od niej tego nie
> wymagam,
> ale to rozumiem ;) Więc mogę pisać od siebie. I argumentacja
> brzmi mniej wiecej tak: "moje problemy są za trudne do zrozumienia
> przez dzieci, a jest to okres przejściowy". Ja tylko zauważam, że podobnie
> było z jej ojcem - w jakimś okresie życia troszkę popalał. Nie wiem, czy
> luba to widzi, ale jest tu jakiś takiś wzorzec rodzinny. Dodam jeszcze,
> że jak lubą poznałem, to też popalała, po czym rzuciła na jakieś 8 lat.
>
> A poza tym, ciężko mi to nazywać 'nałogiem'. Teoretycznie jest
> szansa, że mamy tu jakiś okres przejściowy. Jest to zapewne po części
> związane z tym, co vB pisał (ale dopiero teraz zwróciłem na to uwagę):
> nikotyna obkurcza naczynia, zwiększa ciśnienie krwi. Luba ma inne
> problemy i jest pod opieką lekarską, natomiast popalanie (jednak
> popalanie,
> nie nałóg) jest tu efektem ubocznym - tak to najoględniej należy ująć.
> Pewnie niejeden lekarz puknąłby się w czoło, ale nie będę się za bardzo
> rozpisywał co do szczegółów.
BTW. To jest także moja odpowiedź dot. sugestii, że interesuje
mnie smród a nie zdrowie żony - i że powinienem ją troskliwie
nakłonić do porzucenia nałogu, a nie myśleć o kwestiach estetycznych.
Więc na powyższe moja odpowiedź jest prosta: problemy mojej żony
są zbyt złożone, w sensie medycznym, bym je mógł samodzielnie
ogarnąć i 'wyleczyć'. To nie jest obszar, w którym 'mocniej przytul'
rozwiązuje problemy. Ja tu staram się tylko poprawić to, co ewentualnie
jest w mojej mocy - czyli np. obniżyć szkodliwość tego, co wydaje się
(tu są ograniczenia moich kompetencji, by to oceniać) tymczasowo(?)
konieczne.
|