Data: 2010-04-29 05:45:29
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy
Od: sampi <t...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 28 Kwi, 23:30, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
> Mili, skanowałam artykuł swoim znajomym, pomyślałam, że i was zainteresuje
> wrzucę, bo jest niegłupi.
> Pochodzi ze.... Zwierciadła, z lutego 2010r.
> I ważne: nie popieram tu żadnej opcji politycznej. Uderzyłmnie raczej smutny
> obraz naszej klasy politycznej.
> Miłej lektury, MK
>
> PS. Jeśli OCR coś przeskrobał, to wybaczcie. Ale na myśł o sczytywaniu
> zaczynam dostawać dreszczy......
>
> Małe Biesy:
>
> Miał nadzieję, że jako osoba z zewnątrz odegra w polityce rolę trochę
> królewskiego błazna, któremu wolno więcej. Z tą myślą Paweł Śpiewak,
> profesor socjologii, został posłem na sejm V kadencji w listy PO. Ale w 2007
> roku nie ubiegał się już o reelekcję. Dwa lata wystarczyły, by dłużej nie
> chcieć. Teraz profesor mówi nam, jak wygląda polska władza polityczna od
> podszewki.
> Rozmawia Tomasz Jastrun.
>
> a.. Czy miałeś chwile, gdy byłeś już tam na górze, kiedy zaniepokoiłeś
> się, że stracisz równowagę?
>
> b.. Tak, to destrukcyjne doświadczenie, szybko poczułem, że muszę stamtąd
> uciekać. Że trwanie w tym mnie zniszczy. I niekoniecznie zmieni się moja
> psychika, ale będę po prostu nieszczęśliwym, żałosnym facetem. Pokusy
> obecności w polityce są liczne, a dwie mnie uderzyły. Pierwsza - człowiek
> jest bez przerwy zajęty i wydaje mu się, że jest nieustannie potrzebny, to
> działa jak narkotyk. Tu zebranie, tam spotkanie... Niepokój: zaproszą czy
> nie? Są dwa pokoje - jeden oficjalny, drugi ukryty. Czy zostanę wezwany do
> tego drugiego, gdzie się tak naprawdę podejmuje decyzje? Toczy się
> nieustanna gra, napięcie ambicji, żeby być obecnym i uznanym, trafić do ucha
> szefa. Przestaje być istotne, co myślę, ale jak mogę sobą zainteresować,
> przyciągnąć, zatrzymać uwagę. Drugi element jest jeszcze gorszy. To jak w
> małżeństwie - gdy żona tobie dowali, to musisz jej w końcu oddać. W polityce
> też ciągle dostajemy i oddajemy. Tak w małżeństwie, jak i w polityce, im
> większa siła negatywnych emocji, tym trudniej się rozstać, bo ciągle jest
> ten dług do oddania. Jeśli ktoś mi zrobi krzywdę, muszę się zrewanżować.
> Niekończąca się gra, w której jest element mściwości, ambicji, potrzeby
> uznania. To są tak silne emocje jak w związku z kobietą, jakbyś był bez
> przerwy w gorącym romansie. Kiedy galopuje się na takich emocjach, niełatwo
> zeskoczyć z konia. Musiałem jednak to zrobić.
>
> -1 jesteś cały i zdrowy. Po co w ogóle tam poszedłeś?
>
> a.. Z ciekawości. Miałem też nadzieję, że jest w tym wszystkim miejsce dla
> kogoś, kto stoi nieco z boku i utyskuje, trochę jak dawny królewski błazen,
> który może powiedzieć więcej, choćby to, że jakiś pomysł jest do dupy... A
> jak kiedyś powiedziałem, to władca rzucił się na mnie. Oni jednak nie znoszą
> krytyki, jeśli mają jakiś pomysł, w który przez chwilę wierzą. Liderzy
> polityczni są zespawani ze swoimi pomysłami. Poza tym nikomu nie ufają.
> Podejrzliwość w świecie polityki jest czymś strasznym, jak choroba zwana
> słoniowacizną.
>
> b.. Największe rozczarowanie latami naszej wolności wiąże się chyba z
> rozczarowaniem ludźmi. Co stało się z bezinteresownością i jak zmieniła nas
> władza pieniądza, a potem władza polityczna? Nasi koledzy stali się posłami,
> ministrami, nawet premierami... Ktoś powiedział, że przejmując władzę nad
> innymi, tracimy władzę nad sobą.
>
> Ale tylko ten wygrywa władzę, kto panuje nad sobą. Dla mnie świetnym
> przykładem jest Donald Tusk. Genialny technik władzy, prowadzi zręcznie grę,
> gdzie jednego trzeba przeciwstawić drugiemu, a kogoś rozegrać przeciwko
> komuś innemu. Mam wrażenie, że jest to człowiek zdrowy psychicznie i ani
> przez moment nie traci kontaktu z samym sobą. Nie ma złudzeń, że jest kimś
> więcej, niż jest. A są politycy, którzy od początku do końca są samcami, np.
> Jarosław Kaczyński. Potrafi potraktować kogoś z niższego szczebla jak samiec
> osobnika, który stoi niżej w hierarchii. Donald jest absolutnym mistrzem
> rozgrywek personalnych i w tym sensie władza go nie psuje. Z ludzi, których
> znam w polityce, ocaleli tylko ci, którzy mają taką cechę. A co do władzy w
> ogóle, to potwierdza się stereotyp: władzy towarzyszą straszne rzeczy,
> bezwzględność, chamstwo, nawet u ludzi, których o to nie podejrzewałem.
> Władza psuje, gdyż ludzie myślą, że więcej im wolno niż innym. Jest też
> narzędziem do zdobywania wszelkich dóbr. Mieliśmy wspólnego kolegę,
> pamiętasz M.K.? Pragnął być ministrem, gdyż chciał mieć różne "przydziały",
> przepustki. Starał się o paszport dyplomatyczny, by szmuglować dzieła sztuki
> przez granicę, fałszował rachunki. Pompował gigantyczne państwowe pieniądze
> w swój pałac. Było to bezwzględne wykorzystywanie stanowiska. Przy okazji
> mógł kogoś zatrudnić, dać szansę życiową, to rola takiego małego pana boga.
>
> a.. I bywał takim dobrym panem, co przychodziło mu tak naturalnie jak
> oddychanie. Wiesz, nawet nie potrafiłem się na niego gniewać, chociaż robił
> rzeczy straszne. I jak zawsze rodziło się pytanie, czy po to walczyliśmy o
> demokrację? A Polska? Gdzie w tym Polska?
>
> b.. Prawdziwą Polskę po raz pierwszy zobaczyłem w Sejmie. Inną niż ją znam
> z warszawskiej perspektywy. Nikt już nie śmiał się z moich dowcipów, nie
> rozumiał mojego języka, tych wszystkich dwuznaczności. I nie cenił tego, że
> śmiejemy się z samych siebie, że ten rodzaj autoironii jest ważny w naszej
> tożsamości. A byli to ludzie z krwi i kości: sołtys, wójt, burmistrz,
> najsilniejsze wilki lokalnego świata. Zobaczyłem nagle Polskę, dla której
> osoby tak skonstruowane jak ja w ogóle nie istniały. Nie rozumiałem ich. I
> oni mnie nie rozumieli. Miało dla nich znaczenie, że byłem jakoś osobą
> publicznie znaną, ale budziłem zapewne ich niepokój. Co on tu robi? - pytali
> i szybko redukowali to pytanie do kwestii, czyim jestem człowiekiem. Cała
> polityka taka była i taka jest. Żadnych idei. A tylko kto, z kim, kogo, jak
> i za ile... Pamiętaj, że wtedy byłem w klubie partii jeszcze opozycyjnej.
> Rzucało mi się w oczy definiowanie polityki niemal wyłącznie w perspektywie
> lokalnej. Oni byli ambasadorami różnego rodzaju regionalnych interesów w
> Warszawie. Starali się o subwencje na drogi, oczyszczalnię ścieków, co miało
> być potwierdzeniem, że są niezbędni. Istotą był jednak interes reelekcyjny,
> by dać się wybrać ponownie. I nikomu za bardzo się nie narazić.
>
> -Jaki jest więc główny mechanizm uprawiania polityki lokalnej?
>
> - To zwalczenie konkurenta we własnej partii. Konkurent jest wewnątrz, nie
> na zewnątrz. Ciągle więc posłom towarzyszy niepokój, że obok, we własnej
> partii ktoś urośnie i przejmie mój okręg wyborczy. I niewiele więcej było w
> tej polityce, głównie gry personalne i wzajemne upokarzanie.
>
> a.. A wielkie sceny...? Gdzie one?
>
> b.. Zdarzały się takie sceny w parlamencie jak z "Biesów" Dostojewskiego.
> Mordowano polityka z pierwszych stron gazet, zasłużonego. A oskarżał go
> nicpoń, którego wódz nakręcił, ofiarowując mu w zamian tekę premiera (co
> było oczywistą nieprawdą). Najgorsi byli szeregowi posłowie. Ci panowie nikt
> wstawali po kolei i oskarżali swojego wczorajszego lidera. Mówili te bzdury
> nie dlatego, że w nie wierzyli, ale dlatego, że chcieli być
> współuczestnikami symbolicznego zabójstwa, dowieść w ten sposób wodzowi
> swojej lojalności. Czasem też sprawdzano posłów. Dostawali zlecenia na
> siebie i szef badał, czy są posłuszni i wystarczająco brutalni. Za to nie
> pamiętam, by chociaż raz toczyła się jakaś ważna dyskusja polityczna. Ważne
> rozmowy toczyły się w kuluarach, w drugim pokoju. Tak jest wszędzie.
> Odkryłem, że parlament nie jest obszarem politycznej deliberacji, że jakieś
> wyższe cele, idee, to wszystko nie istnieje na tle gry personalnej i gry o
> władzę. Oczywiście w tym otoczeniu mało kto nie scynicznieje. Ideowość jest
> traktowana jak jednostka chorobowa, a powoływanie się na jakieś idee jak
> świadectwo naiwności.
>
> c.. Słyszeliśmy to "załatwianie" w podsłuchanych rozmowach polityków, ale
> przecież tak gadają chyba prawie wszyscy, tamci tylko mieli pecha, że ich
> ujawniono.
>
> d.. Tak, istotą jest załatwianie. Nie słyszałem, by ktokolwiek miał inne
> koncepcje uprawiania polityki.
>
> e.. Czyli jesteśmy w sieci interesów, powiązań?
>
> f.. Kaczyńscy mieli rację i w związku z tym zbudowali własny dwór i własną
> sieć układów, interesów.
>
> g.. Znam ludzi z naszego środowiska, którzy mają do ciebie żal, że
> podsunąłeś braciom K. pomysł na IV Rzeczpospolitą. Czujesz się ojcem?
>
> h.. Raz nieopatrznie użyłem tego określenia, by wzmocnić retorycznie
> wymowę tekstu o aferze Rywina i korupcji. Dziś mam mieszane uczucia. Jest
> taka prawidłowość: po kilkunastu latach, gdy wypala się pierwsza elita
> władzy, przychodzą nowi politycy, patronując potrzebie głębokich zmian. Tak
> było przed wojną. Z drugiej strony PiS nie jest moją formacją, a ich
> radykalizm jest aż nadto przerośnięty populizmem.
>
> -A Tusk?
>
> a.. Ma odmienną historiozofię, jest przekonany, że tkwimy w systemie
> niemożności i nic z tym się nie da zrobić. Przyjął strategię, by nie kopać
> się z koniem, czyli niemożnościami. Uznał, że jest tak, jak jest, czyli
> kiepsko, ale nic z tym nie zamierza robić, niczego nie zmienia. Premier
> godzi się więc z tym, że ma bardzo dużą symboliczną władzę i nie za wielką
> władzę praktyczną. Uważa, że nawet najsurowsze reguły tego systemu nie
> rozmontują. Może ma nawet rację? Ale to straszna prawda.
>
> - PiS ma inne straszne wady, to budzenie dla politycznych doraźnych celów
> polskich głębinowych lęków. Nigdy im tego nie wybaczę. A co do naszych gier,
> to uderza, że nawet małe spotkanie, choćby wspólnoty mieszkańców, pokazuje,
> że nie umiemy wyznaczyć reguł gry. A bez tego demokracja jest zawsze ułomna.
>
> a.. W Polsce problem z nieczytelnymi, a zarazem czysto formalnymi regułami
> gry szybko zmienia się w problem silnego lidera. Jak na dłoni widać to na
> prowincji. Gdzie jest dobry burmistrz czy wójt, gmina lub miasteczko od razu
>
> wygląda inaczej. Prawo jest na tyle skomplikowane, że raczej hamuje
> inicjatywy, niż im sprzyja. Tę inercję narzuconą przez biurokrację i
> formalistyczny rodzaj prawa może przekroczyć tylko silny przywódca.
> Narzekamy, że w dwóch partiach są za silni przywódcy. A może nie mogą być
> inni? Ten brak reguł, system oparty na niemożnościach rodzą właśnie tęsknotę
> za silnymi przywódcami. Konieczny więc nowy Piłsudski, może być nawet
> kieszonkowy. Ale niech weźmie to w końcu za mordę. Ta tęsknota jest w Polsce
> żywa, choć zaraz, gdy ktoś taki się pojawi, budzą się wszelkie lęki.
> Zaczynamy bać się dyktatury, jesteśmy na nią uczuleni.
>
> a.. Odszedłeś więc z polityki, ale władzę od razu dały ci media, gdyż
> użyczyły głosu jako ważnemu komentatorowi. Wiedziałeś, że tak się stanie?
> Nie miałem pojęcia. Myślałem, że zapłacę dużą cenę za to odejście. Że będzie
> czas milczenia. Stało się inaczej, po prostu krótka jest ławka, tak w
> polityce, jak i do jej komentowania...
>
> - Czasami myślę, że lepiej nie wiedzieć, jak jest na zapleczu władzy i
> polityki, ile tam demonów.
>
> -Jakie tam demony, demon to coś wielkiego. Tam są złe duszki, małe ambicje,
> żądza władzy, zawiści, intrygi. Znamy to z życia.
>
> - Polityka wszędzie skarlała, nie tylko u nas...
>
> - Nie ma albo nie widzimy wielkich polityków, niewiele słyszymy o wielkich
> projektach, a zarazem mam poczucie, że żyjemy w nowej epoce z wyzwaniami na
> skalę niewyobrażalną. Począwszy od kwestii rozprzestrzeniania się broni
> atomowej - Korea Północna i Iran mogą zacząć nową wojnę światową.
> Dramatyczne są zmiany klimatu. Rozszerza się obszar głodu na świecie. Już
> ponad miliard ludzi nie dojada. Polska wiedza o globalizacji jest
> anachroniczna i niepokojąca. Nie słyszymy dramatu i bólu ludzi z biednych
> krajów. Musimy wreszcie pojąć, że Polacy mają nie tylko żądać, ale powinni
> więcej dawać innym ludom, muszą poczuć się na swoją miarę odpowiedzialni za
> kawałek dalekiego świata.
>
> a.. Więc teraz w puencie - czego nauczył się profesor socjologii na tym
> praktycznym kursie rządzenia?
>
> Po dwóch latach na korytarzach sejmowych wiem tylko tyle, że większość
> występujących w telewizji socjologów, politologów, a przede wszystkim
> filozofów zamiast komentować politykę, opowiada tylko swoje sny.
Nie czytałam tego artykułu bo:
a - jest za długi, a ja jestem leniwą ignorantką
b - traktuje poniekąd o polityce, a we mnie ona wywołuje torsje
Mam jednak zapytanie:
Gdzie Vilar twój gawron na zamczysku na koniec w stopce?
Jeśli nawet nic dotąd nie znaczył, to kompletnie nie pojmuję,
dlaczego z niego zrezygnowałaś ?
Dlaczego tak łatwo rezygnujesz z tego co twoje?
Dlaczego zrezygnowałaś z pisania postów u góry ?
--
sampi
|