Data: 2003-03-23 13:09:51
Temat: Re: Piesi na pasach
Od: Jakub Panachida <v...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
MK wrote:
> Witam (po raz pierwszy)!
Witam (ja prawie pierwszy)
Ja nie przebiegam ja czerwonym świetle. Wystarczająco emocjonujące jest
przechodzenie na zielonym, lub na przejściu bez świateł, gdzie pieszy ma
z założenia pierwszeństwo. Uważam, że bardziej wartościowe byłoby
uświadamianie *kierowcom*, że nie powinni wymuszać pierwszeństwa, bo
pieszy jakkoś uskoczy. Rzeczywiście przeważnie się udaje. Niestety nie
zawsze. Przydałoby się im wytłumaczyć, że przechodzień po zderzeniu jest
oszołomiony, więc nie powinni szybko uciekać wykorzystując sytuację, lub
objeżdżać go wokoło, kiedy jeszcze leży na asfalcie w pozycji "na orła".
Kierowca, który widzi pieszego na skraju przejścia dla pieszych
dodatkowo dodaje gazu, żeby czasem ten pierwszy ne odważył się wejść na
przejście. Przepisy drogowe mówią co innego. Gdy jednak pieszy
zaryzykuje i stara się przejść na drugą stronę, wtedy samochody
objeżdżają go raz z jednej, raz z drugiej strony z ok.
dwudziestocentymetrowym odstępem, czasami z obydwóch. Zaznaczam, że nie
chodzi mi o wskakiwanie tuż przed samochodem, lecz wejście, gdy widać
przechodnia z daleka. Na dodatek, gdy jedzie jeden samochód za drugim, a
na przejściu nie ma świateł, to żaden się nie zatrzyma, mimo tłumu
przechodniów przed przejściem.
Gdy zaś samochód widzi z daleka, że ktoś idzie po pasach, to nie
zwalnia, jakby myślał, że to fatamorgana, a jeśli nie, to tamtem
szczupakiem uskoczy. Ostatecznie zdaża się, że w pewnym momencie
stwierdzi, że to nie przewidzenie, z pasów naprawdę ktoś korzysta i
wtedy zacznie chamować z piskiem opon. Jeśli się uda, to dobrze, a jeśli
nie, to powie "jakoś tak ślisko było, zaskoczyło mnie to...".
Kolejna sytuacja, którą warto poruszyć, to ta, w której jezdnia ma dwa
pasy i na pierwszym zatrzymał się samochód, przeważnie w przedstawiony
przed chwilą sposób. Pieszy przechodzi jeden pas, ale cyrk zaczyna się
od nowa, przy czym nie wiadomo kiedy znudzi to kierowcę pierwszego
samochodu i ten spuści nogę ze sprzęgła. Stawkę się podnosi, gdy tym
stojącym samochodem jest furgonetka, albo coś równie wysokiego. Pieszy
nie wie, czy najpierw wystawić zza niej nogę, czy głowę; co chwilę coś
przemyka obok niego na tym drugim pasie z prędkością 80-100km/h, bo z
niższą na prostej wstyd kierowcy się w mieście poruszać. Jeśli na
pierwszym pasie przed przejściem dla pieszycj zatrzymał się samochód, to
inni kierowcy go omijają nawet nie zwalniając, przypuszczają zapewne, że
tamtemu się coś musiało zepsuć, ale oni ne muszą stać, bo mają wszystko
sprawne (choć chyba nie do końca, bo przewżnie szwankuje im wyobrażnia,
znajomość przepisów i logiczne myślenie). Gdy w jedną stronę są trzy
pasy, to zabawa odbywa się trzy razy.
Pieszych przed przebieganiem an czerwonym świetle powstrzymuje
świadomość, że w razie zdeżenia z samochodem, to właśnie oni mogą
zginąć, zostać kalekami. Ta sama myśl powoduje, że kierowcy(chyba
lepszym określeniem będzie samochodziarze) nie przejmują się przepisami,
bo to pieszy ryzykuje, więc uskoczy...a przynajmniej powinien..., w
każdym razie niech się nie pcha za przejście, gdy król jedzie.
Najniebezpieczniejsze są przejścia, w które samochody skręcają,
nadjeżdżając zza pleców przechodnia. Ten nawet nie ma czasu uskoczyć.
Nazywam to "atakiem od tyłu".
Matrwi mnie, że cyba jedyne rozwiązanie, to wysuwające się z asfaltu
przed przejściem kolce. Takie jak zdażają się pod szlabanami. Nie
przychodzi mi do głowy nic innego, co mogłoby kierowców zatrzymać.
Sam posiadam prawo jazdy i jeżdżę czasami samochodem. Zatrzymuję się
przed przejściami dla pieszych, przed którymi stoją ludzie. Wywołuje to
ich zdziwienie. Wchodzą nie gdy widzą, że z daleka zwalniam, ale gdy
uzyskają pewność, że się zatrzymałem. A przecież taka powinna być norma.
Na dodatek przeważnie słyszę klakson samochodu za mną. To nie jest
najgorsze zachowanie, bo niektórzy wymijają mnie wjeżdżając na pas dla
jadących z naprzeciwka. Na szczęście piesi są czujni i nie dają sie
rozjechać. Szybko się uczą tej "szkoły przetrwania", żadko się zdaża
spotkać takiego, co wierzy w to, że kierowca będzie przestrzegał
przepisów. Może dlatego, że ja obserwuję tych, co chodzą po ulicy, a nie
widzę tych, co leżą na cmentarzu i w szpitalach.
Obserwacje pochodzą głownie z Wrocłąwia, ponieważ tu spędzam większość
czasu, a z MZK nie korzystam, pieszo chodzę.
Trochę długie to wyszło...
--
void GG#3417004
|