Data: 2003-03-23 14:10:57
Temat: Re: Piesi na pasach
Od: "EvaTM" <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jakub Panachida" <v...@p...fm> napisał w wiadomości
news:3E7DB21F.2050804@poczta.fm...
> bo to pieszy ryzykuje, więc uskoczy...a przynajmniej powinien..., w
> każdym razie niech się nie pcha za przejście, gdy król jedzie.
> Najniebezpieczniejsze są przejścia, w które samochody skręcają,
> nadjeżdżając zza pleców przechodnia. Ten nawet nie ma czasu uskoczyć.
> Nazywam to "atakiem od tyłu".
> Matrwi mnie, że cyba jedyne rozwiązanie, to wysuwające się z asfaltu
> przed przejściem kolce. Takie jak zdażają się pod szlabanami. Nie
> przychodzi mi do głowy nic innego, co mogłoby kierowców zatrzymać.
> Sam posiadam prawo jazdy i jeżdżę czasami samochodem. Zatrzymuję się
> przed przejściami dla pieszych, przed którymi stoją ludzie. Wywołuje to
> ich zdziwienie. Wchodzą nie gdy widzą, że z daleka zwalniam, ale gdy
> uzyskają pewność, że się zatrzymałem. A przecież taka powinna być norma.
> Na dodatek przeważnie słyszę klakson samochodu za mną. To nie jest
> najgorsze zachowanie, bo niektórzy wymijają mnie wjeżdżając na pas dla
> jadących z naprzeciwka. Na szczęście piesi są czujni i nie dają sie
> rozjechać. Szybko się uczą tej "szkoły przetrwania", żadko się zdaża
> spotkać takiego, co wierzy w to, że kierowca będzie przestrzegał
> przepisów. Może dlatego, że ja obserwuję tych, co chodzą po ulicy, a nie
> widzę tych, co leżą na cmentarzu i w szpitalach.
> Obserwacje pochodzą głownie z Wrocłąwia, ponieważ tu spędzam większość
> czasu, a z MZK nie korzystam, pieszo chodzę.
>
> Trochę długie to wyszło...
Fantastycznie to opisałeś! :)
A przy okazji przypomniał mi się wątek o innych "pieszych"
i innych "samochodziarzach", choć rozjeżdżanie identycznie
dotkliwe, i podobne metody radzenia sobie z nim.. ;)
A zaczynał się tu:
Message-ID: <4...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Date: 10 Jan 2003 15:19:01 GMT
E. (znająca to zagadnienie wyłącznie z pasów i "pasów") :)
|