Data: 2007-08-05 15:19:38
Temat: Re: Po co umysł racjonalizuje?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ghost; <f91a8b$63o$1@nemesis.news.tpi.pl> :
>
> Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:f918ai$1qb$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > Tia, a najlepsze, jak po sporządzeniu tej listy, zostanie się
> > skonfrontowanym z rzeczywistymi zyskami i statami -
>
> Lista jest _racjonalizowana_ (zwykle podswiadomie), a wiec _musi_ wytrzymac
> konfrontacje (czesto operuje na wartosciach niewymiernych), chocby w ramach
> percepcji danego czlowieka (czasem grupy osob).
Heh - jakoś mam farta do "wariatów" w życiu, więc może widzę wszystko na
czarno, albo złe pozycje czytam, ale ... przypomina mi się przypadek
opisany bodajże przez Kępińskiego albo Dąbrowskiego (razcej tego
pierwszego z czasów jego pracy w Krakowie), kiedy narzeczona będąca
pewna, że facet się z nią ożeni, dostała schizofrenii w momencie, kiedy
ten nagle zrezygnował bez słowa wyjasnienia. Nie każda psychika i nie na
każdy przypadek jest przygotowana - czasami wystarczy moment, żeby
wszystko runęło. Zresztą znam parę takich przypadków z mojego
otoczenia/opowieści świadków, kiedy dotychczas stosowane racjonalizacje
po prostu nie zdały egzaminu - depresja albo schizofrenia.
Kiedy wsiadasz pijany za kierownicę, to nie powinieneś myśleć o tym, że
źle weźmiesz zakręt, ale o tym, że trafisz do pierdla, kogoś zabijesz,
Ty zginiesz. Proste?
>
> > nie warto w ten
> > sposób.
>
> Ty mi nie mow "warto", "nie warto" to po prostu jest - u jednych mniej, u
> innych bardziej - ale jest. Mozna spekulowac co do sposobu powstawania tego
> mechanizmu. Przeciez "nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo" :-P
Heh, jest. Można przejechać na racjonalizacjach całe życie, ale co to za
życie, jeżeli nigdy nie doświadczysz uczucia szczęścia - takiego
normalnego, kiedy idziesz sobie lasem lub widzisz bawiących się ludzi i
kiedy płaczesz, bez charakterystycznych dla płaczu spazmów i skurczów.
Płakałeś kiedyś ze szczęścia?
> > Tylko *realne* korzyści/straty mają znaczenie.
>
> A co to sa "realne" korzysci/straty? Mowa oczywscie nie o przedsiebiorstwie
> a o czlowieku, jego wnetrzu.
Takie, które mają miejsce w rzeczywistości. Kontynuując to co odpisałem
bazylemu4 - jeżeli pójdziesz na rozmowę i nie dostaniesz pracy, to
będziesz wiedział, że się starałeś i ewentualnie dowiesz się, dlaczego
jej nie dostałeś, a zyskiem może być otrzymanie pracy. Siedząc w domu i
racjonalizując nigdy pracy nie dostaniesz.
Tak w weekend przeczytałem pół książki pt. "cośtam Brooklynu" - podobała
mi się kwestia, w której pewien gość (Tom) zwlekał z podjęciem pracy w
antykwariacie, bo w jego mniemaniu był to za mały skok w stosunku do
jego obecnej pracy (taksiarz) - gdyby nie upór właściciela (Harrego), to
gościu do końca życia jeździłbym na taksówce i sobie racjonalizował,
dlaczego pewne prace są dla niego nieodpowiednie.
Flyer
--
gg: 9708346
http://www.flyer36.republika.pl/
|