Data: 2001-08-19 05:31:23
Temat: Re: Po co żyję?
Od: pk <p...@g...pl.xxx>
Pokaż wszystkie nagłówki
"... z Gormenghast" wrote:
>
> A czy nie jest tak, że właśnie cała ludzkość stawia sobie to pytanie i w ogromnej
> wiekszości nie znajduje satysfakcjonującej odpowiedzi?
A ja odnosze odmienne wrazenie - mianowicie, ze probujac nan
odpowiedziec w istocie ucieka od tego pytania. Jak inaczej wytlumaczyc
nieporadnosc mysli ludzkiej ktorej skutkiem jest ta wciaz
przygnebiajaca dla nas zagadka ? ;)
> Gdyby była ona tak
> jednoznaczna jak jeszcze kilkaset lat temu (bez alternatywy naukowej i pytań
> o tym charakterze), na ziemi panowałby pewnie nadal błogi spokój... ;)
Czy droga naukowa rozstrzygniecie tego pytania jest mozliwe ? Byc
moze, realizm jednak kaze mi byc co do tego umiarkowanie sceptycznym.
> Czy rolą współczesnego duchownego jest opuszczanie zasłony na wszystkie
> okna wiedzy materialnej, zasłony z wymalowaną kolorowo boską, jedynie
> słuszną prawdą? Czy współczesny duchowny nie dostrzega, że obok malowanych
> przez niego obrazów istnieją konkretne pytania, na które odpowiedzi poprzez
> wiarę są ucieczką w świat fantazji?
W istocie wg mnie sa i wspolczesnego czlowieka takie odpowiedzi nie
koniecznie musza zaspokoic. Nalezy wg mnie pamietac, ze to czym
dzisiaj mozemy, a moze nawet powinnismy okreslac jako system duchowy
to nie tylko wiara i dogmatyka. Te dla niektorych sa zupelnie
wystarczajace, spelniaja wiec jakas mniej lub bardziej uzyteczna role.
Wiara to na ogol cos cennego, dla mnie to jakis rodzaj izolujacego
ciepla - parasol chroniacy przed skutkami przemoczenia sie w zbyt
trudnych i klopotliwych do zaakceptowania prawdach. Zapewniam jednak
ze radosc spacerowania w deszczu bez parasola przy odpowiednim
nastawieniu jest mozliwa. Czym jest lub moze byc to nastawienie ? Dla
mnie to zaufanie wlasnemu doswiadczeniu. Brzmi to moze jak banal ale
dla mnie nim nie jest. W doswiadczaniu rzeczy, w kontemplowaniu ich
jest jakis rodzaj mistycyzmu ale nie jest to mistycyzm podszyty
mysleniem zyczeniowym. To branie rzeczywistosci takiej jaka jest i
czerpanie z niej wszystkimi zmyslami. W umysle czlowieka swiadomego
wlasnej doskonalosci i swiadomego doskonalosci swiata nie ma
pragnienia by on sam lub ten swiat mial stac sie lepszy lub gorszy. W
umysle takiego czlowieka mozemy zauwazyc rodzaj paradoksalnego
zrozumienia tego ze natura cierpienia i szczescia jest taka sama,
natura zycia i smierci jest taka sama, natura sensu i bezsensu jest
taka sama, natura formy i pustki jest taka sama. Natura ta, rodzaj
pierwotnej doskonalosci wymyka sie klasyfikacjom intelektualnym, jest
bowiem ponad nimi - choc mistycy wschodu mowia o niej jako o
przejrzystosci i swietlistosci to w istocie wg mnie slowa te niczego
nie tlumacza, moga nawet czasem w sposob szkodliwy zaciemnic jej
znaczenie, nasuwajac przypuszczenia, ze mistycy ci sa w jakims
egzotycznie odmiennym stanie swiadomosci. ;)
A zatem zaufaj Sobie Alfredzie i zanurz sie w tej jedynej w swoim
rodzaju przyjemnosci. Spokojnie poddaj sie pierwotnemu rytmowi zycia,
nie tracac bezsensownie zadnej jego sekundy, smakuj je jak ambrozje.
:)))
Z pozdrowieniami
pk
PS
Pewien moj przyjaciel opowiedzial kiedys taka oto historie. Gdzies w
gorach w jaskini ze zlota zyla kiedys pewna niezbyt rozumna kobieta.
Zyla ona jak nedzarz nie zdajac sobie sprawy z bogactwa w jakim
zamieszkuje. Ciagle plakala, wiecznie zadawala sobie pytanie jaki jest
cel jej pelnego znuzenia i pustki zycia. Zylaby tak pewnie dalej i
wiecznie narzekla gdyby nie odwiedzila jej kiedys pewna przejezdzajaca
obok ksiezniczka ktora patrzac na niedole starej i zgorzknialej
niewiasty ulitowala sie nad nia i doradzila jej by wziela troche
zlota z jaskini i sprzedala je polepszajac swoja dole. Od tej pory
niewiascie zylo sie dobrze, miala bowiem wiedze i swiadomosc znaczenia
miejsca jakie zamieszkiwala.
|