Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 210


« poprzedni wątek następny wątek »

81. Data: 2020-06-01 19:25:40

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: Trybun <L...@j...cb> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 01.06.2020 o 10:34, XL pisze:
> Trybun <L...@j...cb> wrote:
>> W dniu 31.05.2020 o 20:03, XL pisze:
>>> Trybun <L...@j...cb> wrote:
>>>> W dniu 31.05.2020 o 00:03, XL pisze:
>>>>> Przy czym stawia mnie do pionu (chwilowo, ale zawsze coś) pytanie, które
>>>>> sobie zadaję: czy rozpacz moja nie jest aby wynikiem litowania się nad samą
>>>>> sobą?
>>>>> Jak długo się nad tym zastanawiam, tak długo z obawy przed tym udaje mi się
>>>>> ją tłumić...
>>>>>
>>>> Normalny objaw, zdecydowana większość ludzi na pogrzebach nie płacze za
>>>> zmarłym a nad swoim losem.
>>>>
>>>>
>>> Pomijając tęsknotę. Tęskni się za tymi, którzy odeszli. Ciężko jest.
>>>
>> To już dalszy etap odczuć na drodze po stracie kogoś bliskiego.
>>
>>
> Dla mnie natychmiastowy. I bardzo destruktywny.
>

Pierwsze szok! Co ja biedny teraz pocznę (czyli rozżalanie się nad
sobą).. Później, w miarę czasu, patrzę na pusty kojec, miseczkę, worek z
karmą, rano otwieram drzwi a tu nie wita mnie przyjazne mruczenie,
stopniowo narasta tęsknota za futrzakiem. I żeby nie było - analogiczne
odczucia po śmierci bliskich ludzi.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


82. Data: 2020-06-01 19:28:20

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: Trybun <L...@j...cb> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 01.06.2020 o 11:34, XL pisze:
>
>>> Chyba nie ma dla niego lepszego, niż u mnie jednak. Może jestem zbyt
>>> zarozumiała.
>>
>> Jest lepsze, musi być! Choćby skoki w zabawie na "zielonych łąkach",
>> trzy razy dłuższe.. ;-
> Masz rację!


Bo po prostu tak jest, musi tak być!:-)


>
>>>>>> samą śmiercią zwierzaka już bym się nie przejmował,
>>>>> Śmierci tej spodziewałam się od dawna - kupując pieska tej rasy poważny
>>>>> człek godzi się z jej krótkowiecznością związaną z przerasowieniem. Znaczy
>>>>> - odtworzenie rasy nastąpiło około 1910 roku z jedynie kilkunastu(sic!)
>>>>> istniejących egzemplarzy -> chów wsobny zakcelerował już na wejściu
>>>>> przenoszenie niepożadanych obciążeń zdrowotnych (dysplazji stawu
>>>>> biodrowego, nowotworów itp). Niespotykana inteligencja i wspaniałe cechy
>>>>> charakteru i osobowości zostały okupione skroceniem czasu przezycia do max
>>>>> 8-10 lat :-(
>>>> Faktycznie trochę krótko żył jak na psa, ale przecie nie odszedł ze
>>>> starości tylko był chory.
>>>>
>>> Chodzi o to, że ta rasa tak ma - nie umiera ,,ze starości". Ze starości to
>>> umierały moje (także kochane) kundelki - żyły po 16-17 lat.
>>
>> No, skoro tak piszesz. Do tej pory nie sądziłem że są jakieś rasy
>> obwarowane krótkim/dłuższym życiem.
> Raczej wczesnym i nasilonym chorowaniem :-(((


Nie wiedziałem, zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zresztą psów
"rasowych" nigdy nie miałem.


>
>>>>>> bo o
>>>>>> ile przyjmujemy że u ludzi śmierć postaci fizycznej jest tylko etapem na
>>>>>> dalszej drodze to i dlaczego inaczej by miało być w wypadku naszych
>>>>>> mniejszych braci, czworonogich, skrzydlatych czy płetwiastych itd..
>>>>> Niby ze zwierzakami też powinno tak być, ale w chrześcijaństwie
>>>>> niekoniecznie. Jednak nie zaprzata mnie ten problem zbytnio - będzie jak
>>>>> będzie. Zaprząta mnie jedynie tęsknota, wielka jak czarny ocean. O tyle
>>>>> straszna, że nie mam pojęcia, kiedy zelżeje. I czy.
>>>>>
>>>>>
>>>> Z moich obserwacji zwierzaków nie wynika aby Stwórca miał powody inaczej
>>>> je traktować po śmierci niż ludzi.
>>> Pocieszające.
>>
>> To norma, jeżeli ktoś ma inne zdanie, np że widzi powody żeby zwierzęta
>> mogły/są inaczej traktowane przez Stwórcę po śmierci niż ludzie to niech
>> je przedstawi.
> Dokładnie.


Niektórzy twierdzą że one nie mają duszy,. Tylko jak to rozpoznać - mają
zmysły te same co człowiek a nawet niektóre bardziej rozwinięte, mają
uczucia itditp. A więc moim zdaniem teoria że Stwórca inaczej je
traktuje jest zupełnie pozbawiona racji.


>>
>>>> Zdecydowanie nie są to tylko
>>>> przedmioty które mają zaspokajać potrzeby ludzi.
>>> Ba. W skrajnych przypadkach to ludzie zaspokajają ich potrzeby - a
>>> zwierzaki odpowiadają bezgraniczną miłością i oddaniem. I tak było ze mną i
>>> Miśkiem.
>>
>> Czyli i Ty nie widzisz w nich jakiegoś narzędzia mającego służyć
>> potrzebom człowieka?
> Nie. Zwłaszcza odkąd sama mam zwierzęta. Do przyjęcia dwóch pierwszych
> kotów zmusiła nas młodsza córka, biorąc dwa koty braciszki, ,,warszawiaki"
> do swego pokoju w akademiku, a my je już tylko odebraliśmy :-)
> Pamiętam, jak jechaliśmy z nimi do domu i myślałam po drodze, że zrobiliśmy
> wielką głupotę, z której już nie możemy się wycofać, że będzie okropnie i w
> ogole. A okazała się to rzecz jedna z najlepszych w życiu :-)
> Mieliśmy dotąd tylko psy na podwórku, w domu zero zwierząt.
> Potem, gdy psy podwórkowe kolejno odeszły, pojawił się Misiek. Od początku
> jako domowy pies.


Ci co mają wolnostojący dom a rezygnują z towarzystwa zwierząt nie mają
pojęcia co tracą. Jedyny minus to właśnie to co się teraz Tobie
przydarzyło - śmierć zwierzaka,.


>
>>>> Zelżeje, sam w zeszłym roku straciłem kota.
>>> O :-((( Długo go miałeś?
>>> Ja mam trzy, w tym dwa od 9 lat, jeden z tych dwóch to najukochańszy
>>> Mruczysław Chrobry.
>>> Wolę nawet nie myśleć o tym, że mogłoby mu się coś stać. Z nim też łączy
>>> mnie Kosmos. Pozostałe też kocham i są cudowne, ale Meuczek to naprawdę
>>> Ktoś.
>>
>> W sumie niecały rok. Jako dorosły już kocur przybłąkał się i
>> zaadoptował, najprawdopodobniej  wywieziony i porzucony na wsi przez
>> kogoś z miasta, ponieważ maniery miał nienaganne.
> Tak, musiał być wyrzucony. Jak nasz trzeci kot, a raczej kociczka Pusia,
> która jako maleństwo, wielkości pięści mego Męża, przybłąkała się do nas,
> walcząc tym samym dzielnie o życie i znalazła koci raj, w pełni zasłużony
> za taką dzielność. Umiała korzystać z kuwety i zrobiła coś, co mnie o mało
> nie zabiło ze wzruszenia.
> Jest bardzo dzielna - potrafi nawet Mruczysławowi dawać wytyczne do odwrotu
> ?
> A co takiego zrobiła? Otóż przybłąkała się do szklarenki przy domu, w
> bardzo zimnych dniach w końcu października trzy lata temu. Biedne, głodne i
> zmarznięte maleństwo zagrzebało się w foliowych workach po podłożu i we
> włókninie ogrodniczej i siedziało cichutko chyba kilka dni, póki do tego
> stopnia nie zgłodniało, że o mało nie zginęło. W nocy usłyszeliśmy
> piszczenie kocięcia, ale mąż nie pozwolił ruszać, bo może kocica je
> odnajdzie i zabierze. Do rana to piszczało, kocica się nie zjawiła, więc
> rano popędziłam z ciepłym mlekiem w miseczce. Szurnęło coś białego i
> znikło, postawiłam więc mleczko przy trasie szurnięcia i wycofałam się. Tak
> było kilka dni, ale mleko znikało tylko w nocy. Kupiłam karmę dla kociąt i
> też wykładałam.
> Piątego dnia zwierzątko się nie schowało, tylko obchodziło przy mnie
> najdalsze rejony szklarenki. Bardzo się mnie bało, nie zbliżało się. Widać
> było jak mocno bije mu ze strachu serduszko pod chudymi powłokami dkóry i
> żeber... Stałam w miejscu bez ruchu, nie chcąc go bardziej przerazić. A ono
> nagle, choć wciąż miotane przerażeniem, zrobiło desperacki rzut ciałkiem w
> moją stronę i przylgnęlo mocno do mojej stopy!! Domyślasz się, co co
> spowodowało w moim sercu... Zawał ze wzruszenia.
> Do tego momentu zarzekaliśmy się, że już więcej żadnych nowych kotów.
> Kociczka ta po prostu wzięła nas sobie i zrobiła to szturmem istnym do
> naszych serc.


Właśnie takie są koty i za to je lubimy, takie zebrane dobre cechy
człowieka w pigułce.


>
>> Oryginalne imię!:-)
> W pełni zasłużone. Przydomek Chrobry zyskał od czasu pewnego zdarzenia,
> które już w grupach opisywałam, ale od tamtej pory wielokrotnie i wciąż
> potwierdza jego trafność, będąc prawdziwym wojownikiem i strażnikiem
> naszego domowego i podwórkowego teksasu. Teraz jest cichy i przybity, bo mu
> się od tygodnia stan osobowy w domu nie zgadza. Chodzi i węszy, szuka :-(((
>
> https://groups.google.com/forum/m/?hl=pl#!search/Mru
czysław$20chrobry/pl.rec.zwierzaki.koty/wc7ug_S39Rg


Też pewnie swoje przeżywa:-(,. Niestety, link nic u mnie nie wyświetla.


>
>>
>>>> Nawet nie wiem czy jeszcze
>>>> żyje, wyszedł z domu i nie wrócił, jak kamień w wodę.. Co ja się go
>>>> naszukałem..
>>> Bardzo współczuję!! Słyszałam o przypadku, gdy kot wrócił po 2 czy 3
>>> latach. Może tak będzie i z Twoim? S może jutro wróci? Serdecznie życzę Wam
>>> obu.
>>> Dzięki, że się odezwałeś. Bardzo mi pomaga, gdy mogę z kimś pogadać o
>>> stracie. Większość ludzi nie ma żadnych relacji ze zwierzętami i dlatego
>>> uważają tak mocne i piękne relacje za wymysł i przesadę. A człek po takiej
>>> stracie cierpi tak samo, jak po odejściu najlepszego ludzkiego przyjaciela.
>>>
>>>
>>>
>> Dziękuję bardzo.
>>
>> Nie, już raczej nie wróci. Kot ogólnie to dość roztrzepane stworzenie o
>> krótkiej pamięci.
> O jak się mylisz...! Może kiedy są bardzo młode, to mogą sprawiać takie
> wrażenie. Kiedyś myślałam tak, jak Ty teraz, ale potem wszystko to
> wywróciło się do góry nogami. Mam koty od 9 lat. Moje obserwacje ich
> dotyczące są wręcz przeciwne, niż Twoje. Mogłabym o tym dużo powiedzieć,
> więc powiem tylko, że koty są NIESAMOWITE i wspaniałe.


Nie sposób się z Tobą nie zgodzić,. Jednak koty nie są tak prostolinijne
i przewidywalne jak psy. Np w trakcie spaceru po podwórzu potrafi
zmianić kilkukrotnie kierunek docelowy. Tak jakby zapominał dokąd
planował pojść, albo obce mu jest długoterminowe planowanie.


>
>> Mi też miło pogadać na takie tematy, tym bardziej że wcale nie odbiegamy
>> od tematu grupy.
> Tak, miło. Nie odbiegany wcale, tez tak myślę. W gruncie rzeczy rozmawiamy
> przecież o ludziach...
>
>

Ano fakt - psychologia.. :-(

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


83. Data: 2020-06-01 19:31:42

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: Trybun <L...@j...cb> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 01.06.2020 o 12:04, XL pisze:
> XL <i...@g...pl> wrote:
>
>> https://groups.google.com/forum/m/?hl=pl#!search/Mru
czysław$20chrobry/pl.rec.zwierzaki.koty/wc7ug_S39Rg
>>
> Coś chyba z tym linkiem nie tak, więc przytaczam treść:
>
> Codziennie przed wieczornym karmieniem wpuszczam do domu Miśka,
> mojego bernusia, aby pobawił się z kotem Guzikiem, gdyż są niezmiernie
> zaprzyjaźnieni, tęsknią obaj za sobą ogromnie. Kot Mruczek zwykle wtedy się
>
> dyplomatycznie usuwa na piętro, gdzie patrząc z wysokości schodów i trochę
>
> jakby zazdroszcząc obserwuje ich zabawę, czasem tylko schodząc do wys.
> półpiętra lub wyjątkowo na najniższy schodek, ale to kiedy się naprawdę
> bardzo ośmieli - czyli rzadko. Mruczek generalnie jest ostrożnym, rozważnym
>
> kotkiem, płochliwym nieco - boi się wciąż odkurzacza (i to mu już nie
> minie), więc do tego momentu miałam go wręcz za tchórza i cykora.
> Tymczasem...
> Kilka dni temu Misiek jak zwykle ganiał po domu Guzika, a ten jak zawsze
> przystwał i dawał się mu wylizywać, nadstawiając ochoczo grzbiet i z
> przykrej konieczności znosząc także lizanie po głowie, w wyniku czego jak
> zawsze stawał się mokry niby po kąpieli - cóż, bernusie mają wielkie i
> kochane, ale i przeokropnie mokre paszcze... :-)
> W swej nieostrożności i gapowatości ruchowej danej olbrzymom Misiek w
> pewnym momencie nastąpił na koniec ogonka Guzika, a ta łajza niewiedząca
> wcale co to ból i uraz, zamiast wyrwać ogon, czekała w miejscu drąc się,
> "aż minie". Nic nie minęło, więc darcie wzrosło.
>
> NAGLE zanim się połapaliśmy i zdążyliśmy zareagować, ze schodów w tempie
> błyskawicy runęła na Miśka szara zjeżona kula - to był MRUCZEK! Wczepił się
>
> zębami i pazurami w poczciwą zdziwioną miśkową dziapę (znaczy mordę),
> zaczął wydawać jakieś nieziemskie bojowe odgłosy, o które nigdy go nie
> posądzaliśmy. Misiek siłą rzeczy zaczął się bronić - i zrobiło się bardzo
> nieciekawie. Mruczek nie odpuszczał, Misiek warczał i szczekał na niego,
> próbując zrzucić go z siebie i chwycić w zęby.
> Nie sposób było je rozdzielić, wreszcie Mruczek puścił Miśka na chwilę i
> wtedy mąż go (Mruczka) schwycił i podniósł do góry, w tym czasie Guzik już
> dawno oczywiście salwował się ucieczką, choć też, jak Misiek, za bardzo nie
>
> wiedział, co się dzieje.
>
> Oto jak kot do tej pory uważany za tchórza, fajtłapę i cykora, okazał swą
> chrobrą naturę, narażając życie i zdrowie dla braciszka! Wydawało mi się do
>
> tej pory, że zwierzęta nie mają uczuć tego typu - że owszem, we własnej
> obronie itd... a tymczasem? Jestem pewna, że gdyby nie miał obciętych
> pazurków, z miśkowej dziapy i uszu zostałyby frędzle, a z rozdartych oczu
> popłynęłyby gluty...
>
> Od tej pory Mruczek został Mruczysławem Chrobrym i nawet mój mąż patrzy na
> niego z respektem i podziwem :-)
>
>

No właśnie, u mnie też był problem z otwarciem linku.

Prawdziwy Chrobry! ;-) Zasłużył na imię!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


84. Data: 2020-06-01 20:07:06

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Trybun <L...@j...cb> wrote:
> W dniu 01.06.2020 o 10:34, XL pisze:
>> Trybun <L...@j...cb> wrote:
>>> W dniu 31.05.2020 o 20:03, XL pisze:
>>>> Trybun <L...@j...cb> wrote:
>>>>> W dniu 31.05.2020 o 00:03, XL pisze:
>>>>>> Przy czym stawia mnie do pionu (chwilowo, ale zawsze coś) pytanie, które
>>>>>> sobie zadaję: czy rozpacz moja nie jest aby wynikiem litowania się nad samą
>>>>>> sobą?
>>>>>> Jak długo się nad tym zastanawiam, tak długo z obawy przed tym udaje mi się
>>>>>> ją tłumić...
>>>>>>
>>>>> Normalny objaw, zdecydowana większość ludzi na pogrzebach nie płacze za
>>>>> zmarłym a nad swoim losem.
>>>>>
>>>>>
>>>> Pomijając tęsknotę. Tęskni się za tymi, którzy odeszli. Ciężko jest.
>>>>
>>> To już dalszy etap odczuć na drodze po stracie kogoś bliskiego.
>>>
>>>
>> Dla mnie natychmiastowy. I bardzo destruktywny.
>>
>
> Pierwsze szok! Co ja biedny teraz pocznę (czyli rozżalanie się nad
> sobą).. Później, w miarę czasu, patrzę na pusty kojec, miseczkę, worek z
> karmą, rano otwieram drzwi a tu nie wita mnie przyjazne mruczenie,
> stopniowo narasta tęsknota za futrzakiem. I żeby nie było - analogiczne
> odczucia po śmierci bliskich ludzi.
>
>

Mam identycznie.

Dziś do cna, jak wariatka, wygrabiłam z trawy i wyrzuciłam wszystkie
pozostałości sierści w ulubionych miejscach Misia pod krzakami itd. (każde
najmniejsze zna lezione przypadkiem pasemko, wbite przez deszcz w trawę,
przyprawia mnie o nowy atak rozpaczy - koniec z tym), wepchnęłam do
pojemnika na smieci jego legowisko własnoręcznie przeze mnie uszyte gdy już
się w żadne nie mieścił wygodnie, wyodkurzałam i zmyłam podłogi (ale rysy
po pazurach nadal są na parkiecie - staram się ich nie widzieć).
Ale - zachowałam w tajnym miejscu jeden starannie związany pęczek jego
jedwabistej, falistej, czarnej sierści i czerwoną ulubioną miskę. Muszę
mieć coś do przytulania po nim, kiedy nikt nie widzi. Zdjęcia i filmy to
mało :-(

--
XL Homoseksualizm NIE JEST wrodzony:
https://www.homoseksualizm.edu.pl/terapia/faq/337-mi
t-1-homoseksualizm-jest-wrodzony?fbclid=IwAR3bkm3Vwz
J2sQ5ctFV6BfG52bOppwjyFLf5H2fEqMH9VdsD-t4X9Aea8eE

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


85. Data: 2020-06-01 20:27:28

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Trybun <L...@j...cb> wrote:
> W dniu 01.06.2020 o 12:04, XL pisze:
>> XL <i...@g...pl> wrote:
>>
>>> https://groups.google.com/forum/m/?hl=pl#!search/Mru
czysław$20chrobry/pl.rec.zwierzaki.koty/wc7ug_S39Rg
>>>
>> Coś chyba z tym linkiem nie tak, więc przytaczam treść:
>>
>> Codziennie przed wieczornym karmieniem wpuszczam do domu Miśka,
>> mojego bernusia, aby pobawił się z kotem Guzikiem, gdyż są niezmiernie
>> zaprzyjaźnieni, tęsknią obaj za sobą ogromnie. Kot Mruczek zwykle wtedy się
>>
>> dyplomatycznie usuwa na piętro, gdzie patrząc z wysokości schodów i trochę
>>
>> jakby zazdroszcząc obserwuje ich zabawę, czasem tylko schodząc do wys.
>> półpiętra lub wyjątkowo na najniższy schodek, ale to kiedy się naprawdę
>> bardzo ośmieli - czyli rzadko. Mruczek generalnie jest ostrożnym, rozważnym
>>
>> kotkiem, płochliwym nieco - boi się wciąż odkurzacza (i to mu już nie
>> minie), więc do tego momentu miałam go wręcz za tchórza i cykora.
>> Tymczasem...
>> Kilka dni temu Misiek jak zwykle ganiał po domu Guzika, a ten jak zawsze
>> przystwał i dawał się mu wylizywać, nadstawiając ochoczo grzbiet i z
>> przykrej konieczności znosząc także lizanie po głowie, w wyniku czego jak
>> zawsze stawał się mokry niby po kąpieli - cóż, bernusie mają wielkie i
>> kochane, ale i przeokropnie mokre paszcze... :-)
>> W swej nieostrożności i gapowatości ruchowej danej olbrzymom Misiek w
>> pewnym momencie nastąpił na koniec ogonka Guzika, a ta łajza niewiedząca
>> wcale co to ból i uraz, zamiast wyrwać ogon, czekała w miejscu drąc się,
>> "aż minie". Nic nie minęło, więc darcie wzrosło.
>>
>> NAGLE zanim się połapaliśmy i zdążyliśmy zareagować, ze schodów w tempie
>> błyskawicy runęła na Miśka szara zjeżona kula - to był MRUCZEK! Wczepił się
>>
>> zębami i pazurami w poczciwą zdziwioną miśkową dziapę (znaczy mordę),
>> zaczął wydawać jakieś nieziemskie bojowe odgłosy, o które nigdy go nie
>> posądzaliśmy. Misiek siłą rzeczy zaczął się bronić - i zrobiło się bardzo
>> nieciekawie. Mruczek nie odpuszczał, Misiek warczał i szczekał na niego,
>> próbując zrzucić go z siebie i chwycić w zęby.
>> Nie sposób było je rozdzielić, wreszcie Mruczek puścił Miśka na chwilę i
>> wtedy mąż go (Mruczka) schwycił i podniósł do góry, w tym czasie Guzik już
>> dawno oczywiście salwował się ucieczką, choć też, jak Misiek, za bardzo nie
>>
>> wiedział, co się dzieje.
>>
>> Oto jak kot do tej pory uważany za tchórza, fajtłapę i cykora, okazał swą
>> chrobrą naturę, narażając życie i zdrowie dla braciszka! Wydawało mi się do
>>
>> tej pory, że zwierzęta nie mają uczuć tego typu - że owszem, we własnej
>> obronie itd... a tymczasem? Jestem pewna, że gdyby nie miał obciętych
>> pazurków, z miśkowej dziapy i uszu zostałyby frędzle, a z rozdartych oczu
>> popłynęłyby gluty...
>>
>> Od tej pory Mruczek został Mruczysławem Chrobrym i nawet mój mąż patrzy na
>> niego z respektem i podziwem :-)
>>
>>
>
> No właśnie, u mnie też był problem z otwarciem linku.
>
> Prawdziwy Chrobry! ;-) Zasłużył na imię!
>
>

Udowadnia to cały czas - jest wciąż strażnikiem Teksasu, robiąc co rano i
co wieczór obchód/inspekcję wszystkich pomieszczeń i piwnicy. Bez tego się
nie zajmie ani jedzeniem, ani spaniem, ani nie wyjdzie na obchód podwórka.
I niezmiennie boi się JEDYNIE odkurzacza. Straszliwie. Dlatego odkurzacz
jest używany tylko gdy Mruczek jest na podwórku.



--
XL Homoseksualizm NIE JEST wrodzony:
https://www.homoseksualizm.edu.pl/terapia/faq/337-mi
t-1-homoseksualizm-jest-wrodzony?fbclid=IwAR3bkm3Vwz
J2sQ5ctFV6BfG52bOppwjyFLf5H2fEqMH9VdsD-t4X9Aea8eE

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


86. Data: 2020-06-01 21:03:49

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-( [NTG]
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

<Kviat> wrote:
> W dniu 01.06.2020 o 18:31, XL pisze:
>
>>
>> ,,Utwierdzasz się w tym, co ci pasuje" - znaczy utwierdzasz się we WŁASNYCH
>> zwidach na moj temat;
>
> Sama piszesz, to co piszesz.
> To nie są moje zwidy, tylko twoje.
>
>> bo to one ci pasują.
>> Czytaj ze zrozumieniem.
>
> Piszesz tak, bo ci to pasuje, a nie mi.
> Czytaj ze zrozumieniem.
>

Mędzisz, króliczku.
--
XL Homoseksualizm NIE JEST wrodzony:
https://www.homoseksualizm.edu.pl/terapia/faq/337-mi
t-1-homoseksualizm-jest-wrodzony?fbclid=IwAR3bkm3Vwz
J2sQ5ctFV6BfG52bOppwjyFLf5H2fEqMH9VdsD-t4X9Aea8eE

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


87. Data: 2020-06-01 21:20:42

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Trybun <L...@j...cb> wrote:
> W dniu 01.06.2020 o 11:34, XL pisze:
>>
>>>> Chyba nie ma dla niego lepszego, niż u mnie jednak. Może jestem zbyt
>>>> zarozumiała.
>>>
>>> Jest lepsze, musi być! Choćby skoki w zabawie na "zielonych łąkach",
>>> trzy razy dłuższe.. ;-
>> Masz rację!
>
>
> Bo po prostu tak jest, musi tak być!:-)
>
>
>>
>>>>>>> samą śmiercią zwierzaka już bym się nie przejmował,
>>>>>> Śmierci tej spodziewałam się od dawna - kupując pieska tej rasy poważny
>>>>>> człek godzi się z jej krótkowiecznością związaną z przerasowieniem. Znaczy
>>>>>> - odtworzenie rasy nastąpiło około 1910 roku z jedynie kilkunastu(sic!)
>>>>>> istniejących egzemplarzy -> chów wsobny zakcelerował już na wejściu
>>>>>> przenoszenie niepożadanych obciążeń zdrowotnych (dysplazji stawu
>>>>>> biodrowego, nowotworów itp). Niespotykana inteligencja i wspaniałe cechy
>>>>>> charakteru i osobowości zostały okupione skroceniem czasu przezycia do max
>>>>>> 8-10 lat :-(
>>>>> Faktycznie trochę krótko żył jak na psa, ale przecie nie odszedł ze
>>>>> starości tylko był chory.
>>>>>
>>>> Chodzi o to, że ta rasa tak ma - nie umiera ,,ze starości". Ze starości to
>>>> umierały moje (także kochane) kundelki - żyły po 16-17 lat.
>>>
>>> No, skoro tak piszesz. Do tej pory nie sądziłem że są jakieś rasy
>>> obwarowane krótkim/dłuższym życiem.
>> Raczej wczesnym i nasilonym chorowaniem :-(((
>
>
> Nie wiedziałem, zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zresztą psów
> "rasowych" nigdy nie miałem.
>
>
>>
>>>>>>> bo o
>>>>>>> ile przyjmujemy że u ludzi śmierć postaci fizycznej jest tylko etapem na
>>>>>>> dalszej drodze to i dlaczego inaczej by miało być w wypadku naszych
>>>>>>> mniejszych braci, czworonogich, skrzydlatych czy płetwiastych itd..
>>>>>> Niby ze zwierzakami też powinno tak być, ale w chrześcijaństwie
>>>>>> niekoniecznie. Jednak nie zaprzata mnie ten problem zbytnio - będzie jak
>>>>>> będzie. Zaprząta mnie jedynie tęsknota, wielka jak czarny ocean. O tyle
>>>>>> straszna, że nie mam pojęcia, kiedy zelżeje. I czy.
>>>>>>
>>>>>>
>>>>> Z moich obserwacji zwierzaków nie wynika aby Stwórca miał powody inaczej
>>>>> je traktować po śmierci niż ludzi.
>>>> Pocieszające.
>>>
>>> To norma, jeżeli ktoś ma inne zdanie, np że widzi powody żeby zwierzęta
>>> mogły/są inaczej traktowane przez Stwórcę po śmierci niż ludzie to niech
>>> je przedstawi.
>> Dokładnie.
>
>
> Niektórzy twierdzą że one nie mają duszy,. Tylko jak to rozpoznać - mają
> zmysły te same co człowiek a nawet niektóre bardziej rozwinięte, mają
> uczucia itditp. A więc moim zdaniem teoria że Stwórca inaczej je
> traktuje jest zupełnie pozbawiona racji.
>
>
>>>
>>>>> Zdecydowanie nie są to tylko
>>>>> przedmioty które mają zaspokajać potrzeby ludzi.
>>>> Ba. W skrajnych przypadkach to ludzie zaspokajają ich potrzeby - a
>>>> zwierzaki odpowiadają bezgraniczną miłością i oddaniem. I tak było ze mną i
>>>> Miśkiem.
>>>
>>> Czyli i Ty nie widzisz w nich jakiegoś narzędzia mającego służyć
>>> potrzebom człowieka?
>> Nie. Zwłaszcza odkąd sama mam zwierzęta. Do przyjęcia dwóch pierwszych
>> kotów zmusiła nas młodsza córka, biorąc dwa koty braciszki, ,,warszawiaki"
>> do swego pokoju w akademiku, a my je już tylko odebraliśmy :-)
>> Pamiętam, jak jechaliśmy z nimi do domu i myślałam po drodze, że zrobiliśmy
>> wielką głupotę, z której już nie możemy się wycofać, że będzie okropnie i w
>> ogole. A okazała się to rzecz jedna z najlepszych w życiu :-)
>> Mieliśmy dotąd tylko psy na podwórku, w domu zero zwierząt.
>> Potem, gdy psy podwórkowe kolejno odeszły, pojawił się Misiek. Od początku
>> jako domowy pies.
>
>
> Ci co mają wolnostojący dom a rezygnują z towarzystwa zwierząt nie mają
> pojęcia co tracą. Jedyny minus to właśnie to co się teraz Tobie
> przydarzyło - śmierć zwierzaka,.
>
>
>>
>>>>> Zelżeje, sam w zeszłym roku straciłem kota.
>>>> O :-((( Długo go miałeś?
>>>> Ja mam trzy, w tym dwa od 9 lat, jeden z tych dwóch to najukochańszy
>>>> Mruczysław Chrobry.
>>>> Wolę nawet nie myśleć o tym, że mogłoby mu się coś stać. Z nim też łączy
>>>> mnie Kosmos. Pozostałe też kocham i są cudowne, ale Meuczek to naprawdę
>>>> Ktoś.
>>>
>>> W sumie niecały rok. Jako dorosły już kocur przybłąkał się i
>>> zaadoptował, najprawdopodobniej  wywieziony i porzucony na wsi przez
>>> kogoś z miasta, ponieważ maniery miał nienaganne.
>> Tak, musiał być wyrzucony. Jak nasz trzeci kot, a raczej kociczka Pusia,
>> która jako maleństwo, wielkości pięści mego Męża, przybłąkała się do nas,
>> walcząc tym samym dzielnie o życie i znalazła koci raj, w pełni zasłużony
>> za taką dzielność. Umiała korzystać z kuwety i zrobiła coś, co mnie o mało
>> nie zabiło ze wzruszenia.
>> Jest bardzo dzielna - potrafi nawet Mruczysławowi dawać wytyczne do odwrotu
>> ?
>> A co takiego zrobiła? Otóż przybłąkała się do szklarenki przy domu, w
>> bardzo zimnych dniach w końcu października trzy lata temu. Biedne, głodne i
>> zmarznięte maleństwo zagrzebało się w foliowych workach po podłożu i we
>> włókninie ogrodniczej i siedziało cichutko chyba kilka dni, póki do tego
>> stopnia nie zgłodniało, że o mało nie zginęło. W nocy usłyszeliśmy
>> piszczenie kocięcia, ale mąż nie pozwolił ruszać, bo może kocica je
>> odnajdzie i zabierze. Do rana to piszczało, kocica się nie zjawiła, więc
>> rano popędziłam z ciepłym mlekiem w miseczce. Szurnęło coś białego i
>> znikło, postawiłam więc mleczko przy trasie szurnięcia i wycofałam się. Tak
>> było kilka dni, ale mleko znikało tylko w nocy. Kupiłam karmę dla kociąt i
>> też wykładałam.
>> Piątego dnia zwierzątko się nie schowało, tylko obchodziło przy mnie
>> najdalsze rejony szklarenki. Bardzo się mnie bało, nie zbliżało się. Widać
>> było jak mocno bije mu ze strachu serduszko pod chudymi powłokami dkóry i
>> żeber... Stałam w miejscu bez ruchu, nie chcąc go bardziej przerazić. A ono
>> nagle, choć wciąż miotane przerażeniem, zrobiło desperacki rzut ciałkiem w
>> moją stronę i przylgnęlo mocno do mojej stopy!! Domyślasz się, co co
>> spowodowało w moim sercu... Zawał ze wzruszenia.
>> Do tego momentu zarzekaliśmy się, że już więcej żadnych nowych kotów.
>> Kociczka ta po prostu wzięła nas sobie i zrobiła to szturmem istnym do
>> naszych serc.
>
>
> Właśnie takie są koty i za to je lubimy, takie zebrane dobre cechy
> człowieka w pigułce.
>
>
>>
>>> Oryginalne imię!:-)
>> W pełni zasłużone. Przydomek Chrobry zyskał od czasu pewnego zdarzenia,
>> które już w grupach opisywałam, ale od tamtej pory wielokrotnie i wciąż
>> potwierdza jego trafność, będąc prawdziwym wojownikiem i strażnikiem
>> naszego domowego i podwórkowego teksasu. Teraz jest cichy i przybity, bo mu
>> się od tygodnia stan osobowy w domu nie zgadza. Chodzi i węszy, szuka :-(((
>>
>> https://groups.google.com/forum/m/?hl=pl#!search/Mru
czysław$20chrobry/pl.rec.zwierzaki.koty/wc7ug_S39Rg
>
>
> Też pewnie swoje przeżywa:-(,. Niestety, link nic u mnie nie wyświetla.
>
>
>>
>>>
>>>>> Nawet nie wiem czy jeszcze
>>>>> żyje, wyszedł z domu i nie wrócił, jak kamień w wodę.. Co ja się go
>>>>> naszukałem..
>>>> Bardzo współczuję!! Słyszałam o przypadku, gdy kot wrócił po 2 czy 3
>>>> latach. Może tak będzie i z Twoim? S może jutro wróci? Serdecznie życzę Wam
>>>> obu.
>>>> Dzięki, że się odezwałeś. Bardzo mi pomaga, gdy mogę z kimś pogadać o
>>>> stracie. Większość ludzi nie ma żadnych relacji ze zwierzętami i dlatego
>>>> uważają tak mocne i piękne relacje za wymysł i przesadę. A człek po takiej
>>>> stracie cierpi tak samo, jak po odejściu najlepszego ludzkiego przyjaciela.
>>>>
>>>>
>>>>
>>> Dziękuję bardzo.
>>>
>>> Nie, już raczej nie wróci. Kot ogólnie to dość roztrzepane stworzenie o
>>> krótkiej pamięci.
>> O jak się mylisz...! Może kiedy są bardzo młode, to mogą sprawiać takie
>> wrażenie. Kiedyś myślałam tak, jak Ty teraz, ale potem wszystko to
>> wywróciło się do góry nogami. Mam koty od 9 lat. Moje obserwacje ich
>> dotyczące są wręcz przeciwne, niż Twoje. Mogłabym o tym dużo powiedzieć,
>> więc powiem tylko, że koty są NIESAMOWITE i wspaniałe.
>
>
> Nie sposób się z Tobą nie zgodzić,. Jednak koty nie są tak prostolinijne
> i przewidywalne jak psy. Np w trakcie spaceru po podwórzu potrafi
> zmianić kilkukrotnie kierunek docelowy. Tak jakby zapominał dokąd
> planował pojść, albo obce mu jest długoterminowe planowanie.
>
>
>>
>>> Mi też miło pogadać na takie tematy, tym bardziej że wcale nie odbiegamy
>>> od tematu grupy.
>> Tak, miło. Nie odbiegany wcale, tez tak myślę. W gruncie rzeczy rozmawiamy
>> przecież o ludziach...
>>
>>
>
> Ano fakt - psychologia.. :-(
>
>

PSY-chologia też ;)
I polecam:
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2005/Pr
zewodnik-Katolicki-40-2005/Wiara-i-Kosciol/Z-lapami-
do-nieba

--
XL Homoseksualizm NIE JEST wrodzony:
https://www.homoseksualizm.edu.pl/terapia/faq/337-mi
t-1-homoseksualizm-jest-wrodzony?fbclid=IwAR3bkm3Vwz
J2sQ5ctFV6BfG52bOppwjyFLf5H2fEqMH9VdsD-t4X9Aea8eE

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


88. Data: 2020-06-01 23:05:17

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: Kviat szukaj wiadomości tego autora

W dniu 01.06.2020 o 20:07, XL pisze:

> Ale - zachowałam w tajnym miejscu jeden starannie związany pęczek jego
> jedwabistej, falistej, czarnej sierści i czerwoną ulubioną miskę. Muszę
> mieć coś do przytulania po nim, kiedy nikt nie widzi. Zdjęcia i filmy to
> mało :-(

To brzmi tak sztucznie i nieszczerze, że aż zęby bolą. Kogo ty chcesz
nabrać? Tych naiwniaków z grupy, którzy wierzą w teorie spiskowe?
Cieszysz się, że nabrałaś tego, który nie wie jaki Ziemia ma kształt?
Serio? Jesteś aż tak cyniczna, że wykorzystujesz ich naiwność?

Napisała to osoba, która nienawidzi ludzi za nic. Za narodowość, kolor
skóry, czy orientację seksualną.

Powrotu do zdrowia życzę.
Piotr

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


89. Data: 2020-06-01 23:32:25

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

<Kviat> wrote:
> W dniu 01.06.2020 o 20:07, XL pisze:
>
>> Ale - zachowałam w tajnym miejscu jeden starannie związany pęczek jego
>> jedwabistej, falistej, czarnej sierści i czerwoną ulubioną miskę. Muszę
>> mieć coś do przytulania po nim, kiedy nikt nie widzi. Zdjęcia i filmy to
>> mało :-(
>
> To brzmi tak sztucznie i nieszczerze, że aż zęby bolą. Kogo ty chcesz
> nabrać? Tych naiwniaków z grupy, którzy wierzą w teorie spiskowe?
> Cieszysz się, że nabrałaś tego, który nie wie jaki Ziemia ma kształt?
> Serio? Jesteś aż tak cyniczna, że wykorzystujesz ich naiwność?

Tylko twoją.

> Napisała to osoba, która nienawidzi ludzi za nic. Za narodowość, kolor
> skóry, czy orientację seksualną.
>

Twoje fantazje erotyczne mnie nie interesują.

--
XL Homoseksualizm NIE JEST wrodzony:
https://www.homoseksualizm.edu.pl/terapia/faq/337-mi
t-1-homoseksualizm-jest-wrodzony?fbclid=IwAR3bkm3Vwz
J2sQ5ctFV6BfG52bOppwjyFLf5H2fEqMH9VdsD-t4X9Aea8eE

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


90. Data: 2020-06-02 00:27:44

Temat: Re: Pocieszcie mnie lub rozwścieczcie, kogo na to stać :-(
Od: Izaura <d...@d...net> szukaj wiadomości tego autora

On 2020-06-01 10:28, XL wrote:
> Izaura <d...@d...net> wrote:
>> On 2020-06-01 01:38, XL wrote:
>>> Izaura <d...@d...net> wrote:
>>>> On 2020-06-01 00:44, XL wrote:
>>>>> Izaura <d...@d...net> wrote:
>>>>>> On 2020-05-31 12:42, XL wrote:
>>>>>>> Izaura <d...@d...net> wrote:
>>>>>>>> On 2020-05-30 23:20, XL wrote:
>>>>>>>>> Izaura <d...@d...net> wrote:
>>>>>>>>>> On 2020-05-30 07:14, XL wrote:
>>>>>>>>>>> Izaura <d...@d...net> wrote:
>>>>>>>>>>>> On 2020-05-29 23:30, XL wrote:
>>>>>>>>>>>>> Izaura <d...@d...net> wrote:
>>>>>>>>>>>>>> On 2020-05-28 19:41, XL wrote:
>>>>>>>>>>>>>>> W sobotę, 23 maja, moje najsłodsze, najmilejsze
jedwabnosierściuchowe,
>>>>>>>>>>>>>>> uszaste, aksamitnopysiaste, czworonożne i ogoniaste słoneczko zaszło
mi na
>>>>>>>>>>>>>>> zawsze - w wieku lat 8 zachorzawszy srogo i beznadziejnie. Misiek
>>>>>>>>>>>>>>> wydawał się zdrowy jak rydz - najpierw niby ,,tylko" zatkanie psiego
,,dowodu
>>>>>>>>>>>>>>> osobistego", co go każdy pies nosi ze sobą w tylnej kieszeni...
Piesio
>>>>>>>>>>>>>>> odetkany i ,,osobiście", i jelitowo (drugie związane z pierwszym...),
ale po
>>>>>>>>>>>>>>> narkozie mocno dyszący i męczliwy, z wysiękiem przy serduszku - bo
oto się
>>>>>>>>>>>>>>> tamże OKAZAŁ POTWÓR. Mało, że w serduszku (powód wysięku), to i
wszędzie,
>>>>>>>>>>>>>>> także wokół ,,dowodu" potwór-zdradziejec licznie schowany ?
>>>>>>>>>>>>>>> A ja zaraz się zapłaczę do cna.
>>>>>>>>>>>>>>> Proszę życzluwych o pocieszenie, a niezyczliwych o porządne wkurzenie
-
>>>>>>>>>>>>>>> takie, żeby mnie krew jasna.... no to byłoby dziś dla mnie lekarstwem
choć
>>>>>>>>>>>>>>> na chwilę, aby mnie ta cisza i pustka nie zabiły. Już wolę
wściekłość, niż
>>>>>>>>>>>>>>> tę rozpacz i beznadzieję...
>>>>>>>>>>>>>>> https://youtu.be/wNcV_dHUHSs
>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>> Nie smuc siem, za bardzo... duszyczka ma juz nowy przydzial...
>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>> https://youtu.be/FPGEULrtuow?t=838
>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>> //sama chcialas zeby bylo slodko_kwasno...
>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>> Dzięki. Nie trafię na nią - to był mój ostatni pies w życiu, a PIERWSZY
>>>>>>>>>>>>> TAKI.
>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>> Raz jeszcze powtorze... nie smuc siem :)
>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> Żeby się tak dało - po prostu przestać. Po ośmiu latach nieustającego
>>>>>>>>>>> codziennego zachwytu 24 h na dobę tym psim oddanym do cna sercem i
>>>>>>>>>>> mądrością, delikatnością i uczuciowością... Może kiedyś. Za następne 8
lat
>>>>>>>>>>> chyba. O ile tyle pożyję.
>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>> //jest bardzo prawdopodobne, ze spotkasz kogos, (lub jakies zwierzatko),
>>>>>>>>>>>> ktore poznasz po tym swiatelku w duszy i ten ktos, (lub to ono), pozna
>>>>>>>>>>>> rowniez Ciebie...
>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> Wiesz, on był ostatni nie na użytek mojej egoistycznej rozpaczy. Widzę
>>>>>>>>>>> JEDEN obiektywny plus jego odejścia. Cytując MŚK (zootechnik - więc
pomimo
>>>>>>>>>>> smutku równego mojemu, zawsze, więc i teraz, potrafi zauważać rzeczy
>>>>>>>>>>> zasadnicze w relacjach ludzi i zwierząt): ,,Lepiej, gdy zwierzę zdycha
>>>>>>>>>>> właścicielowi, niż gdyby to właściciel zdechł swemu zwierzęciu. Jak
>>>>>>>>>>> ukochane zwierzę miałoby zrozumieć jego odejście?"
>>>>>>>>>>> Jadąc (paskudną skądinąd) Szymborską w jej przejmującym wierszu - ,,tego
nie
>>>>>>>>>>> robi się kotu".
>>>>>>>>>>> Pomaga. Na chwilę.
>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> A Siergiej Nikolajewicz, ten 'czarownik' z Jejska, pisze o czyms takim i
>>>>>>>>>> nazywa to "przylgnieciem do ziemskiego", albo "absolutyzacja ziemskosci".
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> //juz w pierwszej czesci wyjasnia to dosc jednoznacznie, ze zbytnie
>>>>>>>>>> przywiazanie moze byc powodem 'deformacji pol morficznych' ludzi a takze
>>>>>>>>>> zwierzat.
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> https://megawrzuta.pl/download/663f152d00e510344e1ed
e1bd9f6ec42.html
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> //tu wyjasnial jednej Pani, ktora miala mysli samobojcze i przez to jej
>>>>>>>>>> kotu spadala odpornosc.....
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> https://youtu.be/ev3bAjF_eOE?t=56
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Też chwilami obecnie ocieram się o takie myśli, ale jestem w stanie
>>>>>>>>> dostrzec ich absurdalność. Mam nadzieję, że zdołam zachować tę przytomność.
>>>>>>>>>
>>>>>>>>
>>>>>>>> Poczytaj co tam ten Lazariew nawypisywal...
>>>>>>>> Gwaranyuje, ze zachowasz.
>>>>>>>> :)
>>>>>>>>
>>>>>>>
>>>>>>> OK, wczytam się. Bardzo teraz potrzebuję wszelkiego podparcia psychicznego.
>>>>>>> Zresztą nie tylko teraz, jak prawie każdy, kto na uczucia. Dzięki, idę
>>>>>>> czytać.
>>>>>>>
>>>>>>
>>>>>> Czekamy na efekty z niecierpliwosciom...
>>>>>
>>>>> Trochę mnie przyhamowało ,,Szanowny Czytelniku, zanim zaczniesz czytać tę
>>>>> książkę, sprawdź swój stan emocjonalny. Stanowczo odradzam jej czytanie,
>>>>> gdy odczuwasz obrazę, rozdrażnienie albo wykazujesz inne negatywne emocje w
>>>>> stosunku do kogokolwiek lub czegokolwiek."
>>>>> To trochę przewrotne - bo każdy w każdym momencie swego życia odczuwa
>>>>> któreś z ww. uczuć...
>>>>>
>>>>>>
>>>>>> //jest mozliwe, ze poprzez zmiane charakteru, polubisz nawet grupowe
>>>>>> trole bojowe...!
>>>>>>
>>>>>
>>>>> Ale ja je lubię!
>>>>> NIE WIDAĆ???
>>>>> Jeśli w życiu rzeczywistym kogoś nie lubię, to nigdy bez powodu - i całe
>>>>> nielubienie polega jedynie na tym, że po prostu nie dążę do spotkań i
>>>>> relacji z nim. Dla własnego komfortu. Tak samo i tu. Tu przecież wyraźnie
>>>>> widać, kogo omijam - i nie są to trolle bynajmniej. Nawet cvietię w pewien
>>>>> sposób lubię - wg zasady ,,kto się lubi, ten się czubi". Lubię go - jako
>>>>> ciekawy obiekt mentalny, który manifestuje wobec mnie niechęć, a im
>>>>> bardziej mnie LUBI, tym mocniej chce SIEBIE przekonać, że jest przeciwnie
>>>>> :-)
>>>>>
>>>>
>>>>
>>>> Generalnie, calosc tego o czym pisze, to wlasnie to, by sie wyciszyc i
>>>> nie skrywac w Duszy negatywnych emocji... do nikogo...
>>>>
>>>> Jak tlumaczyl na jednym z filmikow z YT, "Mozna zwalczac zlo, ale nie
>>>> nalezy sie na nie obrazac...!"
>>>
>>> Pewnie! Obrażanie się to de facto ustępowanie z drogi. Jak walczyć z czymś,
>>> ustępując mu z drogi?
>>> Oczywiście o ile chce się z tym czymś walczyć.
>>>
>>
>> Jest w tym cos znacznie gorszego, znacznie bardziej groznego.
>>
>> Kazdy z nas, w 90 procentach, prowadzony jest przez Boga. Obrazanie sie
>> na kogos, to obrazanie sie na Boga, ktory go prowadzi.
>>
>> //ze nie wspomne o spychaniu tych negatywnych emocji do podswiadomosci,
>> w ktorej wszyscy jestesmy jednoscia...
>>
>
> Czemu akurat w 90 %? Uważam, że wielu podlega szatanowi w większym
> procencie...
>

Zauwaz, ze Wszechswiat to Monarchia Absolutna i nic nie dzieje siem bez
Jego* woli.

* - ... https://youtu.be/Beom5bZO7lQ

//a Szatan to podwykonawca... i taka nizsza emenacja Boga.

https://youtu.be/3D7xcY9VH24

//mozna sluchac z predkosciom: x 2

--

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 8 . [ 9 ] . 10 ... 20 ... 21


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Astroturfing na uenecie
Miales zdrowom matke? PrawdoPOobnie POchodzisz od neandertala ;P
Ayn Rand "AtlasZbuntowanych" [BibliaNWO]
Zaczelo sie ;-)
Epidemiolog twierdzi - tylko brak zamknięcia ratuje przed koronawirusem

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »