Data: 2011-02-22 18:50:38
Temat: Re: Problem z odżywianiem
Od: Marek <b...@e...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 22 Feb 2011 05:26:40 -0800 (PST), s_13 napisał(a):
> jak najbardziej właściwe, to co piszesz dalej jeszcze mnie w tym
> utwierdza...
> piszesz, że siłownia jest dla ciebie lepsza na kręgosłup, niż
> pływanie, bo uprawiałeś jedno i drugie... nie bierzesz pod uwagę, że
> to drugie mogłeś robić nieodpowiednio (piszesz, że wyczynowo),
Teoretycznie pływanie wyczynowe czy rekreacyjne na kręgosłup działa tak
samo gdyż go w zasadzie w ogóle nie obciążasz w obu tych przypadkach, a
mięśnie pracują. Na chłopski rozum "nieodpowiednio" raczej nie ma tu
zastosowania w kontekscie kręgosłupa. Gdy usłyszałem u neurologa, że basen
byłby dla mnie odpowiedni zagotowało się we mnie. Chciałem powiedzieć mu,
że kąpielówki nigdy mi nie wysychały a mimo to kręgosłup w ruinie.
> obiektywnie pływanie lepiej wpływa na kręgosłup i równomierny rozwój
> wszystkich partii mięśniowych...
Tak, co do pływania to słyszałem taką opinię lecz moje obserwacje na mnie
samym (bez uogólniiania) jak wyżej podważają zbawienny wpływ basenu.
Jednakże równomierny rozwój mięśni jak najbardziej. Właśnie tego
doświadczam na siłowni. Basen absolutnie nie dawał mi równomierności
rozwoju mieśni. Nogi i barki jedynie.
> przebywasz teraz w środowisku "siłaczy" i to determinuje twoje cele i
> wzorce, bardzo łatwo jest stracić kontrolę nad realiami i krzywo
> patrzeć na rzeczywistość...
Bez przesady :-) Zupełnie inną mam motywację. Do tego sportu wróciłem na
zasadzie spontanicznego wstania zza biurka. Od tego dnia mam 3x w tygodniu
zajęcia i praktycznie nigdy nie opuszczam żadnego. Na nikim się nie
wzorowałem. Cele precyzyjnie ustaliłem w chwili powstania z krzesła :-D
Naprawdę dla mnie nie jest motywacją czyjaś muskulatura a już w
szczególności, że nie wypadam na tle innych źle. Nie mam więc parcia
"środowiskowego". Robię to dla siebie samego. Jednakże nie przeczę, że sam
wykrzywiłem zwierciadło aby polubić to miejsce i być może krzywo teraz
patrzę.
Po drugie moją dodatkową motywacją do właściwej diety był efekt opisany
poniżej. Patrz *)
> kalorie to nie wszystko... tak jak piszesz, ważne jest z czego te
> kalorie pochodzą, a także w którym momencie są dostarczane...
> każdy organizm reaguje inaczej, więc wsłuchaj się w to co twój ci
> podpowiada... :-)
No właśnie trochę przygłuchłem i szukam tu i u dietetyka stetoskopu :-)
Założyłem pisząc tu, że są pewne prawdy ogólne - niezależne od organizmu.
Obal tą tezę lub potwierdź. Chodzi mi o to, że muszę pochłaniać
przynajmniej taką ilość kalorii jaką wydatkuję. Drugi dogmat: wydatek
energetyczny dla mnie to 2000kcal + to co średnio wyrabian na siłowni =
2900 kcal.
Czy faktycznie stawką wyjściową jest 2000 kcal? Znacznie mniejsze ilości
(1400kcal) powodowały, że przybierałem prowadząc siedzący tryb życia.
> dla mnie dobrym rozwiązaniem swego czasu, okazała się dieta proteinowa
> (ale bez przesady), też zastopowałem się z mięśniami w pewnym
> momencie, choć nie o masę, a o siłę mi raczej chodziło,
To możemy się zamienić metabolizmami. Siła mi spektakularnie wzrasta
(przynajmniej na etapie powrotu do tego co kiedyś potrafiłem) a masa
kiepsko. Zawsze tak miałem. Zmiany planów treningowych nie pomagały.
> nie mogłem
> jeść więcej, a sił brakło,
O właśnie ... to samo doświadczam. Jeść więcej nie mogę ale wciskam w
siebie na siłę aby metabolizm poprawić. Drastyczny niedobór kalorii miałem
no i konsekwencje tego w postaci przetrenowania i innych - co dietetyk
potwierdził. Źle się z tą dietą czuję w sensie żołądka ale przetrenowanie
odeszło w niepamięć. I tak zjadam o 40% za mało w/g wyliczeń. Organizmu
swojego nie słyszę więc tylko na liczbach polegam póki co.
> znalazłem sposób na tzw. "doładowanie",
> czyli taka duża dawka węglowodanów raz na tydzień, czyli dietka i
> treningi w tygodniu, a w niedzielę na pizzę, lody i coca colę... :-),
> rozkręciłem metabolizm...
Możesz opisać jaki postęp uzyskałeś w zakresie metabolizmu i ile czasu to
trwało?
> w poniedziałek naginałem na treningu jak
> rakieta... :-) taka dawka cukrów w ogólnym tygodniowym bilansie
> kalorii to niewiele, a dużo zmienia, jakbym to rozłożył na siedem
> porcji i jadł codziennie, to nie byłoby efektów...
Swoją drogą to bardzo dziwne bo zgodnie z teorią i badaniami węglowodany
nie dostarczają długotrwałej energii. Gdy dobierzesz odpowiednią mieszankę
długości łańcuchów to możesz co najwyżej na 3-4h dostarczyć energii. W
tygodniu spożywam przedziwne mieszanki owoców, orzechów, miodu (to pomysł
dietetyka a nie mój :-) ) i dodatkowo podczas treningu Carbo aby katabolizm
powstrzymać. Power mam zawsze do ćwiczeń. Jednakże efekty mizerne.
*) Jakieś tam są ale inne osoby trenujące sumiennie zwykle mają lepsze
rezultaty.
> taka metoda teraz
> jakoś się nawet nazywa, poszukaj, może to będzie dobre dla ciebie, ja
> zawsze starałem się intuicyjnie wyczuć, co mówi mi organizm i to się
> przez lata sprawdzało...
Muszę być systematyczny w stosowaniu diety i patrzeć co z tego będzie.
Jednakże boję się, że wymuszenie systematyki w stosowaniu gwałtu na
organiźmie (tak określam pakowanie w siebie dużych ilości ale specjalnie
dobranych składników) może spowodować złe konsekwencje. Również z obawy
przed tym postanowiłem napisać.
> no i nie rezygnuj z różnorodności, w każdym (prawie) sporcie można
> znaleźć coś odpowiedniego dla siebie, co będzie dobrym uzupełnieniem
> całości wykonywanych ćwiczeń...
Tak, oczywiście. Właśnie po 4 miesiącach zmieniłem plan wraz z typami
ćwiczeń. Znów siła poszła w górę (był już zastój) ... choć na tym mi nie
zależy.Plany układają mi specjaliści - przynajmniej za takich sie podają.
Mam nadzieję, że jest ok. Zakwasy po każdym treningu mówią mi, że tak. :-)
|