Sandacz to nienajtansza ryba, wiec u mnie w domu wystepuje na wiekszych
fetach - ale wtedy ze wszystkimi szykanami: (oryginalny przepis przewidywal
pstraga, ale rodzinka zaadaptowala na sandacza i smakuje prima)
sandacz Marguery (4 porcje)
4 porcje sandacza (najlepiej wyfiletowane)
4 lyzki oliwy z oliwek
2 zoltka
0,5 kostki masla
1 lyzka soku z cytryny
0,5 szklanki ugotowanych krewetek
0,25 szklanki miesa z kraba, albo szyjek rakowych
kilka pokrojonych pieczarek
2 lyzki bialego wytrawnego wina
kilka kropel tabasco
sol i pieprz

Rybke doprawiasz sola i pieprzem. Wkaldasz do wysmarowanej oliwa foremki i
jazda do pieca na jakies 20 minut (180 stopni) - generalnie powinna sie
ladnie upiec. W czasie gdy sandacz sie piecze przygotowujesz sos.
Zagotowujesz wode w garnku,redukujesz ogien, zeby dobrze parowala i na
wierzchu stawiasz metalowa miske - powinna byc b. blisko gotujacej sie wody,
moze nawet lekko sie w niej zanurzyc (mozna to zrobic prosciej o ile
posiadasz specjalny garnek do gotowania na parze). Do miski wrzucasz zoltka
i ubijasz na rodzaj rzadkiego kogla-mogla. Osobno topisz maslo i powoli
dolewasz je o zoltek (nie powinno byc gorace, zeby sie zoltka nie sciely i
calosc nie zwarzyla), wszystko ubijasz do czasu, gdy otrzymasz kremowa
konsystencje i gestosc. Dodajesz sok z cytryny, krewetki, mieso z kraba,
grzyby, wino i Tabasco. Ubijasz jeszcze pare minut i doprawiasz sola i
pieprzem. Mieszasz i pozostawiasz na parze jeszcze 10 minut. Upieczona rybke
polewasz sosem i podajesz (można tez polac sosem i zapiec pare minut w
piekarniku)
Herbatka
Camille napisala: >A teraz pytanie: co można zrobić z filetem z sandacza?
Nigdy jeszcze tej
>ryby nie jadłam, a w pobliskim super-hiper ;-) niedawno zobaczyłam i mam
>chotę spróbować, tylko nie wiem jak.