Data: 2003-02-20 09:24:56
Temat: Re: Przysięga małżeńska
Od: "Dunia " <d...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
jacek <j...@w...pl> napisał(a):
> Poniewaz chcielismy miec slub, a mnie zalezalo na tym, zeby byl to zwiazek
> > "przed najwyzsza instancja" ;), a obojgu na tym - zeby zlozyc przysiege.
> > Choc nikt od nas tego nie oczekiwal - mieszkamy na zachod od Odry, gdzie
> slub
> > ludzi w naszym wieku i to nawet wczesnie nie mieszkajacych razem jest
> jakims
> > kuriozum.
>
> Nie rozumiem
A co tu do rozumienia: poniewaz ktos tu zasugerowal, ze spoleczenstwo "zmusza"
nas do takich czy innych przysiag, ja od razu zaznaczylam, ze otoczenie
bynajmniej mnie "nie stawialo pod murem", wrecz przeciwnie, fakt zlozenia
przez nas tejze przysiegi jest czesto przyjmowany ze zdziwieniem.
Odpada wiec argument, ze taka przysiega bywa "wymuszona".
> > Mielismy wiec ceremonie religijna (slub byl udzielony przez pastora w usa,
> i
> > poblogoslawiony w imieniu kogo trzeba), jednakze nie katolicka, ale majaca
> > rowniez skutek cywilny (w Niemczech zostal bez problemu zarejestrowany).
> > Uwazam, ze w ten sposob dopelnilam tego na czym mi zalezalo, mowiac takie
> > slowa, jakie i tak szczerze wypowiedzialabym sama od siebie.
> > Jestem osoba bezkompromisowa i zle czuje sie z klamstem. I tyle.
>
> Jakies to bardzo poplatane jest. To w koncu nalezysz do jakiegos kosciola?
A jakie to ma znaczenie ? Bog jest i tak jeden (choc niektorzy swterdza, ze
wcale go nie ma ;) ). Podzial chrzescijanstwa na koscioly i kosciolki wydaje
mi sie smieszny, ja to widze bardziej globalnie, i nie ma dla mnie roznicy,
czy malzenstwo zostalo poblogoslawione "w imie Ojca i Syna" przez ksiedza,
pastora czy popa. Gdybym zostala poblogoslawiona przez rabina w imieniu "Boga,
ktory jest", czy imama w imieniu Allaha (co jednak nie jest ostatnio "trendy"
;) ) tez uwazalabym ta ceremonie za zawarta w obliczu Boga. Przynaje,
ceremonial voodoo bylby juz nie do zaakceptowania.
Formalnie jestem jak ponad 92% Polakow katoliczka, moglbys sie spytac,
dlaczego sie nie wypisalam. Ano dlatego, ze swego czasu biorac udzial w
spotkaniach i nabozenstwach calego spektrum kosciolow chrzescijanskich,
zauwazylam, ze IMO wszystkie sa tak samo blisko i daleko od prawdy, wszystkie
maja swoje grzeszki, ale tez wznioslosci. Jednym slowem - zadne z tych wyznan
nie pociagnelo mnie az do tego stopnia, zebym czula wewnetrzny przymus do
"przepisania sie". Moj stosunek do KK okresilabym wiec jako "separacje", a nie
"rozwod". Dalsze tlumaczenia moge ew. na priv, bo nie chce wyzewnetrzniac sie
przec cala grupa, a poza tym chyba OT.
>
> > Mysle, ze nie ma w Polsce przymusu brania slubu katolickiego. Ludzie po
> prostu
> > lubia ta piekna ceremonie, ladne wnetrze kosciola, mozna sie wystroic etc.
> > Ilu sklada przysiege "na niby" nie wiem. Jednakze moim zdaniem jest to po
> > prostu hipokryzja, jakkolwiek ladnie by to nie nazwac.
> > I co najsmutniejsze: z obserwacji rodzinno-kolezenskich taka hipokryzje
> > uprawiaja pary uwazajace sie za nowoczesne...
>
> Mam zupelnie inną obserwację.
Bardzo sie ciesze. To znaczy, ze bede coraz rzadziej spotykac takie osoby, jak
pewna moja znajoma, ktora miesiac po slubie koscielnym stwierdzila, ze znow
spotyka sie z ex-chlopakiem, poniewaz jej malzenstwo to "zwiazek otwarty".
>
> > Ale moze kiedys i ja wyrosne z idealizmu, i wezme slub katolicki, co by
> sie
> > ojciec ucieszyl, a sasiedzi nie plotkowali ;)
>
> Zadziwiasz mnie odrobinę, czy nie za bardzo siebie oszukujesz,
> tez lubisz ceremonię, hipokryzją jest dobieranie formy ślubu
> do właśnie do czego, mówisz powiedziałam to co chcę.
Ciesze sie, ze jeszcze moge kogos zadziwiac ;)
Nie wiem, czy siebie oszukuje, raczej wiem, na co mnie stac, i czego moge
dotrzymac, i tylko to staram sie obiecywac. Moze zycie ulozy sie inaczej, ale
przynajmniej w momencie slubu nie obiecywalam ani na "wyrost", ani "na niby".
No, ale jesli to jest oszukiwanie samego siebie...
Moze mamy inna definicje hipokryzji: dla mnie dobieranie przysiegi do stanu
swojego ducha i umyslu to samoswiadomosc, nie obiecywanie niczego, o czym
wiem, ze i tak tego nie dotrzymam.
Hipokryzja IMO jest przysieganie czegos i juz w momencie przysiegi zalozenie,
ze to "tylko na niby".
Byc moze mamy inne definicje hipokryzji, ale tak to juz bywa...
Oczywiscie, ze lubie ceremonie, ale nie nazwalabym mojego slubu ceremonia":
trwal zaledwie pare minut, zagrali "here is the bride", byla przsiega,
blogoslawienstwo, uscisk dloni pastora (i juz poza okiem kamery wreczenie
koperty z napisem: "ta koperta jest przeznaczona na ofiare dla pastora, min.
75 $$ ;)) )
Gdybym miala ochote na ceremonie, to bym sobie zafundowala slub rzymski w
katedrze we Wroclawiu ;) Dla mnie najwazniejsza byla przysiega i
blogoslawienstwo.
> I co mają sąsiedzi do ślubu jaki zwiałaś.
jaki co ? Sasiedzi IMO nic nie maja do tego, ale mecza mojego ojca, kiedy
bedzie slub u nas w parafii, a ojciec meczy mnie ;) Tak wiec ostatecznie
odbija sie to na mnie, ale znosze to z godnoscia. ;)
> To jest prawdziwa nowoczesnosc
Nowoczesnosc ? Oj, ja jestem starsznie staroswiecka osoba. Zyje po bozemu,
staram sie gotowac dobre obiady mezowi :)))
Dunia
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|