Data: 2001-11-20 01:21:53
Temat: Re: Psychologiczne aspekty "wiary"
Od: "Piotr Wołowik" <p...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
=> mimo wiedzy ktora posiadam nie umiem zrozumiec fenomenu, ze rozmawiam z
czlo
=> wiekiem podobnym do mnie, w zblizonym badz takim samym wieku, o podobnej
wie
=> dzy, zblizonych pogladach na wiele kwestii i on "wierzy" a ja nie
=>
tutaj wg mnie ma diametralne znaczenie przeswidczenie czlowiaka i jego
intuicujne czucie ze isnieje cos poza jego wyobrazeniem do ktorego on wyraza
nieodparte chec dazenia, jak kiedys eksperymentowale z magia to wogole nie
istnialo dla mnie pojecie Boga ale im wiecej pewnych rzeczy i pracy z
umyslem dokonywalem tym coraz bardziej zaczynalem skalniac sie ku wierze w
Boga i tego ze naprawde cos istniej za czym czlowiek teskni, doznawalem
przeblyskow swidomosci ktore wprowadzalo mnie w stan gdzie czulem sie ...a
walsciew tego nie da sie opisac...bo trzeba tego doswiaczyc i od tamtego
momentu po prostu tesknie za pewnym rzeczami , ktroe pojecie Boga umozliwia
dla mnie opisanie.
Bo Bog w umysle czlowieka to jest tylko jego marne wyobrazenie , nadaje sens
tylko w przekazaniu pewnych tresci a samo doswiadczenie Boga wymyka sie poza
ogolne ramy mozliwosci opisu, czlowiek jak pisalem doswiadczajacy pewnych
rzeczy raz moze tak sie przemienic ze to stanie sie dla niego pierwszym
celem w zyciu, to znaczy chodzi mi o ta potrzebe jakiejs wyzszej
transcendencji ktora ludzie roznie w zaleznosci od swoich kultor nawywala
Bogiem, Absolutem , Zjednoczeniem ze Wszechswiatem(to w hinduizmie), zreszta
juz wczsniej inne osoby przy innych watkach pisaly o swoim jakim wenwetrzym
ustosunkowaniu sie do pojecia Boga, tak jak oni Go rozumieja i doswiadczaja
wzgledem swojego zycia
=> jak wiekszosc osob w polskim spoleczenstwie wychowalem sie w tzw.
wierzacej
=> rodzinie, gdzie chodzilo sie do kosciola, uczylo dzieci modlitwy, wpajalo
tz
=> w. wartosci chrzesciajnskie i nic mi z tego nie zostalo. moze zmienie
sposob
=> wypowiedzi bo wynika z tego ze zaluje tego, ze nie jestem osoba
wierzaca - w
=> prost przeciwnie czuje sie szczesliwy jako osoba w moim subiektywnym
mnieman
=> iu wyzwolona z tworzonej przez ludzi uludy czy odwolujac sie do
nomenklatury
=> dziadka freuda "nerwicy".
=>
ja akurat pochodze z rodziny ze tak powiem ateistycznej i moje poszukiwania
w filozofiach i innych teoriach, a duzo ich bylo doprowadzily mnie do tego
stanu wiary jaki posadam teraz. Zreszta jak pisali mistyczy czlowiek nie
moze pojac Boga i bledem jest jezeli to robi bo narzuca na niego swoje
ograniczone jego pojmowanie. Wiara w pewien aspekt Boga rodzi sie w czlowiek
kiedy zatrzymuje sie on i widzi jak ten swiat jest harmonijnie urzadony, ile
jest w nim piekna i logiki...i czlowiek zadaje sobie pytanie czy to moglo
powstac przez przypadek.
Zreszta nawwet wira w cos nadaje czlowiekowi inny sens w zyciu i pomaga
znosic przciwnosci losu, tak jak to napisal Krick w "psychologicznym
uwiedzeniu", gdzie przyjecie w zyciu postawy pokory ulatwia pod wzgledem
psychologicznym zycie jednostce i funcjonowaniu jej w spoleczenstwie
=> wytlumaczcie mi tylko dlaczego wsrod ludzi, ktorzy podjeli trud
zastanowieni
=> a sie nad ta sprawa, odrzucajac narzucone spolecznie wzorce i schematy
zacho
=> wania, wybrali taka a nie inna droge? znam wiele osob ze wszechmiar
=> podobnych
=> do mnie i czesc z nich wierzy absolutnie nie rozumiejac mnie, czesc ma
podej
=> scie umiarkowane (taki deizm na przyklad) a czesc jest zdeklarowanymi
ateist
=> ami.
=>
psychologia rozwoju religijnego czlowieka mowi ze przechodzi on w swoim
zyciu rozne etapy w zaleznosci od wieku, jezeli stlumi swoja naturalna
potrzeba poszukiwania Boga(jego wyobrazenia umyslowego) to rodzi to
nieswiadoma frustracje w nim poniewaz zdaje sie byc on przekonywany o
nieuchronnym przemijaniu a nie widzi szansy na jakies "ocalenie" a wiara w
Boga mu taje ta nadzieje i tym samym poprawia komfort psychiczny
=> co decyduje o tym, ze jedni potrzebuja religii "jak zapalcznika ogien jak
su
=> che ziarno wode" a inni w tym ja nie potrafia nawet wyobrazic sobie, ze
mozl
=> iwe jest istnienie czegos co empirycznie jest nieuchwytne, cos co tak
dobitn
=> ie jest dzielem czlowieka, cos czemu przeczy wiele rzeczy dziejacych sie
w s
=> wiecie. warto dodac ze dla mnie zadna wiara nie ma sensu bowiem wszystkie
dl
=> a mnie maja taka sama geneze.
=>
wez pod uwage ze pewne rzeczy na poczatku sa tylko slownym odziwrciedleniem
czego aby czlowiekowi nakreslic jakis schemat i wstep, gdyz czlowiek sie w
pewne rzeczy autentycznie angazuje to wychodzi poza te wszelkie ludzkie
wyobrazenia i definicje religijne i zaczyna doswiadczac Boga jakby na sobie,
a Bog daje o Sobie znac poprze uczynki tego czlowieka. Czlowiek zaczyna
odczuwac radosc z pewnych stanow umuslu jakie mu ta autentyczna wiara
dostarcza, to tak jakby na planie zbiorowej Jungowskie swiadomosci mial
kontakt z jakimis archetypicznymi energiamii ktre napelniaja go
niewyobrazalnym zadowoleniem i miloscia do swiata....to mowie z tego co
doswiadczalem troche na sobie.
=> nie oczekuje prostej odpowiedzi, studia psychologiczne nauczyly mnie nie
ocz
=> ekiwac nawet "pakietu kontrolnego" zmiennych ale chetnie przeczytalbym co
in
=> ni mysla na ten temat - moze jakies publikacje, artykuly w necie albo
pozycj
=> e ksiazkowe?
=>
ja jednak mowie ze nic nie zastapi wlasnego doswiadczenia, zadna wiedza
intelektualna, pisal o tym B. Spinoza ze doswiadczajac pewnych rzeczy
afektywnie od razu zaczynamy pewne rzeczy inaczej rozumiec bo je jakby
czujemy wewnatrz a nie tylko z punktu widzenia intelektu. Weidza o Bogu a
jakie fromy jego doswadczenia sa tym co wlasnie daje czlowiekowi calkowicie
inne spojrzenie na to co do tej pory wyobrazal sobie o Bogu i tego jak On
niby sie przejawia.
Ale oczywiscie to wszystko jest bardzo subiektywne.
=> czytalem "psychologiczne uwiedzenie" ktorego autor jako zdeklarowany
charzes
=> cijanin nadal wykladal psychologie czego nie pojmowalem :-) ale
niewatpliwie=
=> jego retoryka nacechowana parenetycznym tonem odrzucala wiele argumentow
za
=> a gloryfikowala kazdy przejaw zgodnosci z jego pogladami... zupelnie jak
w t
=> ypowych badaniach nad dysonansem.
=>
Krick podkresla wlasnie to (wg mnie) co czlowiek jak doswiadczy to inaczej
na to spojrzy, wszelkie dyswagacje sa bezwartosciowe gdyz czlowiek dokonujac
proby intelektualnego pojecia pewnych rzeczy popelnia blad waskiego
spojrzenia na ta rzecz i tak jakby z zewnatrz a nie od srodka poprzez
utorzsamienie sie z ta rzecza...tak jak wlasnie jest w zenie.Czlowiek
doswiadcza pewnych rzeczy , zaczyna to czuc ale nie moze tego intelektualnie
wyrazic a wszelki proby pisania o tym zostaja blednie interpretowane
poniewaz umyka wlasnie ten gleboki poziom zrozumienia tej rzeczy jakby na
innej plaszczyznie.
Mimir
> no, troche sie za duzo napisalo - czekam co powiecie a czego nie :-)
>
> --
> -=Pozdrowionka=-
>
> Wilczek
> w...@w...pl <|> http://www.wr.pl
> ICQ: 4017758 <|> GG: 75722
>
>
>
>
|