Data: 2011-01-15 23:55:39
Temat: Re: Raport MAK
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet wrote:
> Generalnie odbieram, że ciebie chyba bardziej interesuje jasność jak
> technicznie doszło do tej katastrofy, niż w warstwie psychologicznej,
> która dla mnie z kolei jawi się jako klucz do ew. rozwikłania tej zagadki.
Najbardziej ciekawi mnie INTERAKCJA czynników technicznych i
psychologicznych - zwykle w tym jest "pies pogrzebion".
> A. Pilot próbował wykonać lądowanie, więc obniżył lot i w ten sposób
> samolot rozbił się.
> Tak przyjmują obecnie prawie wszyscy (poza 8% ludzi w PL
> przekonanych że był to zamach).
>
> Problemy w tej koncepcji są takie jak wszyscy opisują i o tym mówią.
> Dla mnie najbardziej nie pasuje o wiele za duża szybkość pionowa
> lotu.
Zniżał się tak jakby miał nie wiadomo ile zapasu zaś reakcja na
zderzenie z drzewami miała charakter pełnego zaskoczenia - nie wiem
oczywiście czy poprawnie zinterpretowałem emocjonalny ton pierwszego
"Kurwa mać" :-)
>za /.../ szybko dla podejścia do lądowania.
Ano właśnie NIC NIE WIDZIAŁ a schodził tak jakby WSZYSTKO WIDZIAŁ. Ale
byłoby wytłumaczeniem to że ZAPOMNIAŁ że porusza się wzdłuż
kilkukilometrowego spadku terenu
To bardzo ciekawa hipoteza - mógł ignorować dane nawigatora i przyrządów
bo dodawał do tego jakąś poprawkę
> B. W innej wersji pilot wcale nie próbował lądować, tylko schodził
> ostro na wysokość decyzyjną 100m nad płytą lotniska kierując się
> wskazaniem wysokościomierza cyfrowego, który pokazywał
> wysokość o blisko 170m wyższą niż rzeczywista.
Tam jest nawiasem mówiąc niewyjaśniona sprawa w raporcie MAK dotycząca
tego kto przestawił wysokościomierz tuż przed karastrofą - chodzi o ten
który w swoim zasięgu ma pilot. Rosjanie pisali że zrobił to w ostatniej
fazie lotu nawigator - ale ten aby to zrobić musiałby wypiąć się z pasów
tak więc tylko główny pilot mógł sięgnąć do tego przycisku.
Jednak nie zdołałem zapamiętać na czym miałaby polegać zmiana (skąd się
brać) pamiętam jedynie że w efekcie podana wysokośc była za duża.
Co chciał osiągnąć pilot przestawiając wysokościomierz też nie rozumiem.
Ktoś to rozumie?
Co więcej pilot nie zdecydował się na "kwitowanie" wysokości - czemu
tego nie robił - sądził że kontroler odeśle go zanim zobaczy ziemię?
W tej interpretacji oznaczałoby to że chciał za wszelką cenę lądowac.
>
>
> Pilot wiedział jak daleko jest w poziomie od punktu 0 lotniska, bo
> kontroler lotu precyzyjnie go o tym stale informował, oraz był
> na wysokości 30m nad płytą lotniska przekonany iż ma jeszcze
> ponad 100m do osiągnięcia wysokości decyzji 100m.
> To tłumaczy to ostre schodzenie w pionie - dwukrotnie szybsze
> niż powinno być w tej fazie lotu.
> Innym potwierdzeniem takiego ujęcia jest to, że wcześniej pilot
> określał i przekazywał swoją wysokość najprawdopodobniej
> na podstawie tego właśnie wysokościomierza.
Zauważ jednak że jak już pisałem na szybkość schodzenia mogła być
spowodowana tym, że pilot sądził iż porusza się wzdłuż poziomego terenu
- ten jednak opadał MNIEJ WIĘCEJ O TYLE O ILE SAMOLOT OPADAŁ ZA SZYBKO,
/zresztą -by potem nagle sie wznieść i zaskoczyć pilota/
>
> Ale pojawiają się inne niejasności.
> M.in. pilot nie uwzględniał wskazań wysokościomierza mechanicznego,
> informacji o wysokości podawanych przez nawigatora oraz pominął
> słuszną sugestię drugiego pilota ("odchodzimy") - może nie miał
> kontaktu z załogą w tym czasie?
No raczej był przytomny - takie rzeczy jak EPI możesz z dużym
prawdopodobieństwiem wykluczyc u pilotów - wyszłoby albo podczas badań
"pracowniczych" powtarzanych co jakis czas, a część mozliwych przyczyn
EPI w tym wieku wyjdzie także w post mortem jeśli zachowała się głowa.
>
> Czyli w tym drugim ujęciu pilot wcale nie podchodził do lądowania,
> lecz próbował zejść na te 100m kierując się błędnymi wskazaniami
> wysokościomierza.
> Ta koncepcja jakość bardziej mi pasuje niż ta pierwsza.
Tu nawiasem mówiąc jest "MIEJSCE" na generała Błasika.
Gdyby nie było go w kabinie - pilot nie musiałby bardzo zbliżać się do
ziemi - wystawczyło by trochę poopadać, ryknąć raz a dobrze silnikami,
trochę szarpnąc aby wszystkim żołądki podeszły do gardeł, przelecieć
tochę we mgle i powiedzieć tym gościom których przysyłał Kaczyński - że
podjęto ryzykowną próbę lądowania ale niestety "nie wyszło" z powodu
braku technicznyc środków na lotnisku.
Ale gdy w kabinie pojawił się Błasik MUSIAŁ PRÓBOWAC LĄDOWAC NAPRAWDĘ.
pozdrawiam
vonBraun
|