Data: 2011-01-16 00:39:30
Temat: Re: Raport MAK
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Stalker wrote:
> W dniu 2011-01-16 00:55, vonBraun pisze:
>
>> Tam jest nawiasem mówiąc niewyjaśniona sprawa w raporcie MAK dotycząca
>> tego kto przestawił wysokościomierz tuż przed karastrofą - chodzi o ten
>> który w swoim zasięgu ma pilot. Rosjanie pisali że zrobił to w ostatniej
>> fazie lotu nawigator - ale ten aby to zrobić musiałby wypiąć się z pasów
>> tak więc tylko główny pilot mógł sięgnąć do tego przycisku.
>> Jednak nie zdołałem zapamiętać na czym miałaby polegać zmiana (skąd się
>> brać) pamiętam jedynie że w efekcie podana wysokośc była za duża.
>>
>> Co chciał osiągnąć pilot przestawiając wysokościomierz też nie rozumiem.
>>
>> Ktoś to rozumie?
>
>
> Polskie uwagi do raportu zawierają komentarz do tej sytuacji.
>
> Mogło chodzić o TAWSa. Instrukcja obsługi mówi, że w przypadku jeśli nie
> ma mapy lotniska, to powinien być on WYŁĄCZONY, jeśli jest włączony, to
> NIE WOLNO ignorować jego ostrzeżeń. I Protasiuk po pierwszym ostrzeżeniu
> chciał go po prostu zgodnie z procedurą wyłączyć, ale zamiast tego (bądź
> w celu tego) "zresetował" wysokościomierz (po szczegóły odsyłam do
> polskich uwag).
>
> I dalej mogło byc tak:
>
> Nie zauważył tego, bo skupiony był na innych aspektach lądowania.
> Osiągnęli 100 m i TAWS się znowu odezwał. Protasiuk powiedział pewnie
> coś w stylu "dobra, odchodzimy", ale sam dalej próbował namierzyć ziemię
> wzrokiem i zostawił to drugiemu pilotowi (co jest zgodne z procedurami).
> Drugi pilot odczekał jednak aż RADIOWYSOKOŚCIOMIERZ osiągnie 60 metrów
> (tak był ustawiony sygnał niebezpieczeństwa na nim - najprawdopodobniej
> załoga ustaliła sobie takie "wewnętrzne minimum") i wykonał ruch na
> wolancie, ale za słaby - nie rozłączył autopilota. Problem był jednak
> taki, że oni lecieli "po zboczu" opadającego wąwozu, który właśnie
> zaczynał się wznosić, co spowodowało gwałtowne pomniejszanie się
> rzeczywistej wysokości.
> Ta sekunda, dwie, w których drugi pilot nie odłączył autopilota (który
> dalej kontynuował zniżanie) zaważyła zapewne na wszystkim. Kiedy
> pierwszy szarpnął wolant z całych sił było już za późno.
>
> Stalker, ale to jest moja interpretacja tego co jest napisane w raporcie
W sumie więc wszystko "wraca" jak bumerang do tego, że
najprawdopodobniej zapomnieli o topografii terenu - że opadają wzdłuż
długiego zbocza kończącego się ostrym "poderwaniem" terenu tuz przed
pasem startowym.
pozdrawiam
vonBraun
|