Data: 2011-01-28 09:46:59
Temat: Re: Raport MAK
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-01-28 00:02, vonBraun pisze:
> medea wrote:
>
>> W dniu 2011-01-27 17:14, vonBraun pisze:
>>
>>> medea wrote:
>>>
>>>> W dniu 2011-01-27 01:35, vonBraun pisze:
>>>>
>>>>>
>>>>> To próba usprawiedliwiania "nieprzystosowanych geniuszy". Obawiam
>>>>> sie jednak, że uzyskanie wysokich umiejętnosci społecznych wymaga
>>>>> zaangażowania znacznie wiekszych zasobów umysłowych niż nauczenie
>>>>> sie C++
>>>>> Słusznie więc słabsi przegrywają a silniejsi wygrywają...
>>>>
>>>>
>>>>
>>>> A muszą walczyć o wygraną? Nie mogliby tak współpracować? Ci,
>>>> którzy "wygrywają" dzięki swoim umiejętnościom społecznym, powinni
>>>> także wykorzystać je - lub przynajmniej próbować - do wytworzenia
>>>> obustronnego poczucia zadowolenia, które przyniosłoby lepsze efekty
>>>> dla ogółu. Czy to niemożliwe? Co jest potrzebne (np. jakie cechy)
>>>> po obu stronach, by taką synergię osiągnąć?
>>>>
>>>> Ewa
>>>>
>>> Wobec ograniczoności zasobów i umiejętności przyzwyczajania się
>>> człowieka się do tych które ma i traktowania ich po pewnym czasie
>>> jako minimum od którego zaczynaja sie jego aspiracje?
>>>
>>> Może w społeczeństwach bardzo zasobnych pojawiają sie enklawy ludzi,
>>> którym wystarczy to co mają. Ale i tam jest przecież dość ludzi,
>>> którym aby czuli się dobrze potrzebna jest rozgrywka, walka,
>>> postawienie sie wyżej niz inni.
>>>
>>> To co jest potrzebne to właśnie zrozumienie, że pogoń za lepszym
>>> samochodem, droższym domem, dalszym wyjazdem jest jedynie realizacją
>>> instynktu w którym każdy z uczestniczących w rozgrywce stara się
>>> znaleźć na szczycie hierarchii dziobania.
>>>
>>> Motywacja taka wiąże się z wdrukowaniem, już w okresie wychowania
>>> struktury poznawczczo-emocjonalnej, działającej w tle wszystkich
>>> aktywności człowieka, czuwającej i przetwarzającej przez swój
>>> pryzmat wszystkie wyniki jego działań. Ta struktura monitorujaca to
>>> SAMOOCENA - reprezentacja własnego miejsca w hierarchi "dziobań".
>>>
>>> To wdrukowywanie ma charakter uniwersalny - zaczyna się od
>>> rywalizacji rodzeństwa rodzinie, potem uczniów w szkole, partnerów
>>> w pracy. To rywalizacja o lepszą partnerke/partnera, o zdobycie
>>> zasobów, które w zestawieniu z innymi pozwala zrealizować dyktat tej
>>> emocjonalno/poznawczego kompleksu:MUSISZ BYĆ LEPSZY NIŻ INNI. Musisz
>>> mieć coś dzieki czemu czujesz sie lepszy. Może być to
>>> przeświadzczenie o inteligencji 1:400000, moze być to
>>> przeświadczenie "mam dłuższego niz inni", mam "dłuższy" czyt.:lepszy
>>> samochód niż inni. Moje dzieci muszą zrobić większą karierę niż
>>> dzieci innych.
>>>
>>> Dyktat ten czyni człowieka niewolnikiem.
>>
>>
>> Czyli w skrócie można to ująć - coraz większy indywidualizm.
>>
>> Hm, ciekawa rzecz - spytałam, jakie cechy są potrzebne, żeby osiągnąć
>> synergię, a Ty napisałeś wyłącznie o cechach jej przeciwnych.
>>
>> Ewa
>
> W większości ludzi idea wychowania dzieci w sposób, który LIKWIDUJE
> skupienie się na stwarzaniu narzędzia kontroli dziecka jakim jest
> manipulowanie jego samooceną wyzwala naturalny sprzeciw. Sądzę, że
> podstawą do zrozumienia dlaczego powinno sie próbować akcentować
> zupełnie inne sprawy wydaje się wstępna zgoda na rozumowanie które
> przedstawiłem powyżej.
Jeśli chodzi o Twój poprzedni post, to zgadzam się z nim niemal w 100% -
że tak jest, przynajmniej w tzw. cywilizacji zachodniej. Być może jest
tak, że takiemu właśnie modelowi wychowania i społeczeństwa zawdzięczamy
wszelki cywilizacyjny postęp. Może w innych warunkach, bez tego dążenia
do "lepiej, wyżej, mocniej", nie osiągnęlibyśmy jako ludzkość niczego
lub znacznie mniej.
Chociaż trudno mi w sumie porównać, jak było pod tym względem np. 100
lat temu, to jednak jakaś intuicja każe mi sądzić, że z biegiem lat
coraz większe znaczenie mają właśnie te umiejętności społeczne kosztem
umiejętności - nazwijmy umownie - konkretnych (zresztą to nie jest
odkrywcze). I nie jestem pewna, czy prowadzi to do czegoś dobrego. W
ogóle mam wrażenie, że powoli dochodzimy do takiego absurdalnego IMO
stanu rzeczy, w którym "dziedziny towarzyszące" biorą górę nad samą
istotą. Dla przykładu: reklama jest ważniejsza od samego produktu. I
wcale mi się to nie podoba. I potrafię sobie wyobrazić frustrację ludzi
mających np. ogromną wiedzę lub umiejętności w jakiejś dziedzinie,
fachowców, którzy nie są szanowani przez ludzi prących naprzód, tak
jakby ci nie zdawali sobie sprawy, że także z ich umiejętności
korzystają i często bez nich nie byłoby niczego.
Ewa
|