Data: 2005-02-14 22:13:40
Temat: Re: Rodzinne walentynki
Od: "Jacek" <j...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "idiom" <i...@w...pl> napisał w wiadomości
news:cupms7$kuj$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Na p.r.u. Bluzgacz wiesza psy na walentynkach, a ja ponabijam się trochę z
> moich koleżanek (z wieloletnim stażem małżeńskim - jedna 11 lat, druga - 8
> lat)
Nabijanie jest wyrazem braku kultury.
> Koleżanka A (która nie ukrywa przed nami, że seks jest dla niej
"obowiązkiem
> małżeńskim", która zwykle oburza się, że ja jestem "jak facet" bo głoszę
> pogląd, że seks jest niezbędny dla zdrowia psychicznego) już kilka dni
temu
> stwierdziła z zawodem w głosie, że idą walentynki, "trzeba będzie się
> seksić"
Smutne przypadki opisujesz, nie potrafię sobie wyobrazić żony
dla której seks jest niezbyt przyjemnym obowiązkiem.
> Koleżanka B idzie z mężem i z 7 letnim synem do knajpy (w której wolno
> palić) - normalnie raczej nie wychodzą do lokalu, ale w ten wieczór
> "przecież trzeba gdzieś iść". A że żal im zostawić dziecka z dziadkami,
idą
> w trójkę - "przecież nie będziemy się z mężem tam tulić!". Oni posiedzą
(bo
> tak trzeba), on (syn) nawdycha się dymu z papierosów.
Mam nadzieję że nie zmieniłas słów koleżanki.
Cóż wielu ludzi nie potrafi brać z zycia tego co piękne.
Ciekawe co myśli jej mąż kiedy ona nie potrafi po prostuy być z nim,
przecież patrzenie sobie głęboko w oczy i rozmowa na miły temat może
bardziej przyjemna
od tulenia się.
Jacek
|