Data: 2004-07-16 22:28:46
Temat: Re: Rozgwiazda społeczna
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przemysław w news:cd8opb$4d7$1@mamut.aster.pl...
/.../
Przypomnę (sobie też), że szukamy abstrakcyjnych reprezentacji tego,
co dzieje się między ludźmi w ich różnorodnych kontaktach, wiedząc bez
wątpienia, ze występujące między nimi, całkiem naturalne różnice, mogą
być dla nich zarówno budujące jak i niszczące. Moja teza przy tym brzmi,
iż różnice te są siłą napędową samego rozwoju, a więc też fenomenu życia.
> Wiatr powstaje poprzez różnicę ciśnień. A więc wieje dotąd, aż różnica się
> nie wyrówna. Gdzieś ciśnienie się zwiększa, ale kosztem tego, że gdzie
> indziej się zmniejsza. Jest odmienność stanów i jest reguła je łącząca.
> Zmana następuje dynamicznie. Ale ta reguła nie ma zastosowania do ludzi.
> Danie komuś czegoś z siebie, niekoniecznie musi prowadzić do jego wzrostu,
> a napewno nie prowadzi do zubożenia dającego.
Będę polemizował z tym poglądem. W dwóch trzecich ;).
O ile zgadzam się, że w naturze najłatwiej znaleźć potwierdzenie istnienia
synergii właśnie we współdziałaniu ludzi, istot obdarzonych wolą i zdolnością
abstrakcyjnego myślenia, gdzie, jak wiadomo, 1 + 1 daje często w wyniku 3
albo i więcej, o tyle wykluczenie w odniesieniu do ludzi rachunku typu
10 - 1 = 9 lub 10 +1 = 11 jest co najmniej ryzykowne. To się zdarza
i to nawet całkiem często.
Moim zdaniem (a widzę, że potwierdzili to również Marek i Kachna),
wiatr wieje zarówno w nas samych, jak i między nami. I każde takie
wianie skutkuje zmianą w każdym miejscu - na zewnątrz i wewnątrz nas.
Pozostaje tylko kwestia skali, gdyż zarówno sam wiatr (woda w strumieniu),
jak i otaczane przez niego obiekty mogą być wątłe i miękkie lub twarde i stabilne.
Silny wiatr złamie słabe drzewo. Ale też może je wzmocnić gdy uruchomi
w nim proces dostosowawczy (wzrost elastyczności bądź stwardnienia).
Przy następnym ataku drzewo będzie bardziej bezpieczne, ale też prawdą
jest, że wiatrowi nic z tego powodu nie ubędzie.
W tym wypadku stawianie granicy zgodnej z powierzchnią naskórka
człowieka wydaje mi się bezpodstawne. Granica naskórka jest bardzo
iluzoryczna i tylko wyjątkowe zaskorupienie może powodować, że osobnik
w niej zamknięty uznaje się za nietykalnego i nie ulegającego żadnym
wpływom [właśnie rozpracowujemy przypadkiem, w innym wątku, taki
jeden zaskoropiony eksponat].
> Tam gdzie nie ma akceptacji dla odmienności - tam wieje sztuczny wiatr,
> który ma tylko siłę niszczącą - nic się nie wyrównuje. Ale ten wiatr jest
> sztuczny, nie jest prawdziwy bo nie prowadzi do wyrównania.
Zgodzę się z Tobą o ile uściślimy, że takim sztucznym wiatrem bez akceptacji
dla odmienności będą na przykład rządy tyranów [zapożyczę] typu Pol Pot,
Adolf, Bin Laden itp. Siła takich wiatrów bierze się z przemian wewnętrzej
energii ich źródeł, a więc, w kontaktach międzyludzkich, z chorej ideologii
przywódców totalitarnych.
> Czy jest jakiś wiatr wiejący na zewnątrz nas ? Nie ma go, bo odmienność
> jest stanem równowagi !! Prawdziwy wiatr wieje __w__ każdym z nas
> a nie pomiedzy nami. Tracisz jedne zainteresowania na rzecz
> innych. Coś co Cię pociągało - oddaje pola czemuś innemu.
Przemiany w nas samych są faktem oczywistym. Ale też jest dla mnie
oczywiste, że źródłem tych przemian jest nie tylko nasz wewnętrzny,
naturalny zegar rozwojowy, ale przede wszystkim wszystkie wiatry i strumienie
które otaczają nas na zewnątrz. Gdy ich nie ma, mamy do czynienia
z warunkami zaburzonymi, izolacją w której rozwija się np. autyzm u dzieci.
Człowiek, to bez wątpienia istota społeczna, a więc ciagle poddawana
zewnętrznym strumieniom informacji płynącym od innych ludzi.
Oczywiście - można umownie nazwać ten stan, stanem naturalnej równowagi
(a wiatry gwiżdżą za oknami duszy, aż miło). Jednak coś przecież stale wieje,
a więc mamy tę naturalną, sprawczą i twórczą dynamikę, która wg mnie jest
siłą napędową wszelkich zmian o trwałym charakterze.
> Nie jest to proces który możnabyłoby kontrolować. Nie da się
> świadomie zmienić zainteresowań - tak z czystej chęci.
Moim zdaniem, da się. Zwierzę, drzewo tego nie potrafią, ale człowiek - tak.
> Ale jest coś ... gdy widzi się w odmienności równowagę i normalność,
> żaden wewnętrzny wiatr nie jest w stanie spustoszyć niczego "przy okazji" -
> bo jak wiatr mógłby spustoszyć samego siebie ?
Rozumiem, ze jest to idealne wyjaśnienie Twoich postaw. Akceptacji
dla zastanego, jako normy. Nawet jeśłi jest to powódź bądź huragan
(no bo niby z jakiego powodu używać tu róznicowania ;).
Pytanie więc natury społecznej. Drab po zbóju tłucze właśnie wrzeszczącą
wniebogłosy kobiecinę, usiłując jej wyrwać torebkę z rentą. Czy zauważysz
ten zewnętrzny wiatr, czy odniesiesz się do niego z "obrzydzeniem" uznając,
że kobieta ma za swoje, bo nie powinna przechodzić tą wąską uliczką?
> Na post po zbóju zaprosił
> P.D.
All
|