Data: 2004-08-01 12:40:25
Temat: Re: Samotnosc osob niepelnosprawnych
Od: "Dorota Nawara" <d...@i...org.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jarek" <n...@w...pl> napisał w wiadomości
news:pncpg0551infe0qh6e7cevtk2qgt3n8k4h@4ax.com...
> On Sun, 1 Aug 2004 10:26:26 +0200, "Dorota Nawara" <d...@i...org.pl>
> napisał(a):
>
> >Z autopsji wiem, że jak szukalam przez pól życia zdrowego faceta na swoją
> >parę to znajdywalam ich na chwilę,
> Dlaczego zależało Ci na zdrowym facecie? Uważałaś wtedy, że są
> "lepsi"? a okazywali się tchórzami?
> --
----------------
Teraz wiem, że wyłacznie dlatego, aby udowodnic sobie i innym (np.
rodzeństwu), że nie jestem w żaden sposób gorsza od zdrowych, że stać mnie
na takie samo zwyczajne i szczęśliwe życie,jakie wiodą inni. miałam ambicje
by w niczym nie odstawać od "normalnych". Może też dlatego że moja innośc
zawsze mnie krępowała, przez bardzo długo wstydziłam sie tego że mam
zmienione chorobowo dłonie(ukrywałam je w kieszeniach), że trochę inaczej
chodzę, nie biegam, nie moge klęknąc ani przykucnąć. Wstydziłam się swojej
choroby. Powiem szczerze, czulam się gorsza od innych i w tedy w młodości
każdy niepelnosprawny w moim mniemaniu też byl gorszy od zdrowych. Niektórzy
myśla tak o chorych czy niesprawnych do dziś. Np. gdy tydzień po ślubie TVP
Krakow pokazała reportaż z naszego ślubu - pomiędzy setkami gratulacji i
słów podziwu usłyszeliśmy, że takim jak my powinno sie zabronić udzielania
ślubu. Ktoś kto mi to powiedział, podobno nie on lecz jego kolega tak sie
wyraxił - jest 44-letnim kawalerem, bez pracy od 2 miesięcy, bez stałej
kobiety, i to on do mnie przychodzi po pożyczki każdego miesiąca oraz po
zlecone prace, m.in. sprząta naszą posesję i dom czyli piękną odremontowana
starą kamienicę w której mamy swoje własnościowe mieszkanie oraz którą
administrujemy dla przyjemności i kilku złotych. Tamten gośc nie ma nic, co
tydzień przychodzi do nas po parę złotych a my mamy swoją stala pozycję w
środowisku, szacunek i naprawdę czujemy sie tu doskonale. Ja mój Robert,
oboje z I gr. inw.
Napradwdę można wszystko, ale z rozsądkiem trzeba podejśc nawet do
małżeństwa. Nie można zaczynać od dziecka gdy się nie ma pieniędzy czy
mieszkania. Zwłaszcza trzeba się ogromnie starać jak nie ma się poparcia i
oparcia w rodzinie. Gdy Robert pojawił sie w moim życiu - wszystko poszlo na
bok, zaczęlam myślec pozytywnie, uwierzyłam, że czemu i nam miałoby się nie
udać. I zaczęłam panicznie oszczędzać, na szczęscie mama dawala mi jeść,
przyjaciólki ubierały a ja zaoszczczędzone pieniądze pomnażalam na giełdzie
(tak, tak, tej warszawskiej) i nazbierałam tego tyle, że po dopożyczeniu
kilku tys. zł kupilismy naszą kawalerkę. Zadni rodzice nas nie wyposażali
ani moi ani Roberta.
Żyjemy niezwykle skromnie, renty nasze należą do najniższych, ale Robert już
jest na 3 roku informatyki w takiej szkole, która już 5 rok z kolei jest na
I miejscu uczelni niepaństwowych w rankingu Tygodnika Wprost. I to nas
cieszy...
Pozdrawiam Dorota
Ps. Kiedyś mogłam nawet na Roberta nie popatrzeć. Swoją miłością, oddaniem,
delikatnością optymizmem przełamał moje opory i teraz moge powiedzieć że jak
widzę tych moich obleśnych równolatkow po rozwodach, starych kawalerów, lub
nawet czyich mężów ale często zapitych to Bogu dziekuję że kiedyś otworzyl
w moim mózgu klapkę z mądrością i rozsądkiem i że teraz mam mojego kulawego
Roberta, do którego moge się przytulić, czasem opieprzyć a przede wszystkim
przemówić.
On, myślę, czuje podobnie.
> Pozdrawiam
> Jarek
|