Igor <i...@1...pl> napisał(a):

>
> ....im znalazłem doskonały przepis: Spaghetti putanesca. Putanesca znaczy
> kurtyzana i tak jak ona kiedyś, dziś to spaghetti dostarcza mocnych
wrażeń:)


Musze Cie nieco rozczarowac... Robie to niechetnie, bo tez przedkladam
romantyczne historyjki "o pochodzeniu roznosci" nad szara, ponura, zaganiana
codziennosc :-)))

Z mocnym wrazeniami to nie dyskutuje - niektorym nawet chleb ze smalcem
takich dostarcza - ale powszechnie uwaza sie, ze nazwa tego dania wziela sie
nie od sily "wrazen" ale od szybkosci z jaka, ehem, panienki obsluguja
klientow... Spaghetti alla Puttanesca jest rownie szybkie w przyrzadzaniu
:-))) Pamietaj, ze duzo wloskich, szczegolnie "czerwonych", sosow do
spaghetti gotuje sie calymi godzinami a tu 20 minut, szast-prast i po
ptakach :-)))

Druga teoria jest taka, ze jakkolwiek katoliccy Wlosi rodzaju (zwykle)
meskiego nie gardzili, ehem, "panienkami" i uslugami przez nie swiadczonymi,
to nie przeszkadzalo im to w przesladownaiu tychze samych "panienek" gdzie
popadnie - np. nie obslugiwano ich w sklepach kiedy byli tam "porzadni"
klienci i biedaczki musialy robic zakupy tuz przed zamknieciem, gdy polki
swiecily pustkami i stad wlasnie owe dziwaczne skladniki w tym daniu. A
oryginalnie (ponoc, nie bede sie spieral...) to spaghetti ala puttanesca
zawieralo cebule, czosnek, paste z anchois, paste pomidorowa, , ocet lub
wino, ostry pieprz i oregano. Pozniej dodano oliwki, grzyby (pieczarki),
kapary i takie tam, oraz zastapiono paste z anchois samymi anchois oraz
dolozono suszone (na sloncu) pomidory (albo i normalne.) Nie mowiac juz o
tym, ze przepisow (i to tych "oryginalnych", wloskich) na to danie jest
ogrom i zawieraja one wszystko, od sosu z malzy po pietruszke i
sos "marinara."

Sa jeszcze inne teorie w tej materii :-)))


Tak czy inaczej, sos jest znakomity, ja lubie z dodatkiem krewetek (takich
maciupcich, najtanszych...)
--
><eM eL><Washington, D.C.><
><There are lies, damned lies and statistics><

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/