Data: 2002-01-08 17:14:31
Temat: Re: Strach sie kłaść do szpitala
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Marta Wieszczycka wrote:
> Czyzby podany przeze mnie przyklad powaznego zawalu serca w nocy
> rzeczywiscie nadawal sie na wizyte w przychodni nastepnego dnia?
Nie, nadaje się dla paramedyków wyposażonych w defibrylator, a nie dla karetki
pogotowia ratunkowego bez defibrylatora. Gdyby ten zawałowiec dostał migotania
komór w trakcie transportu, to w karetce bez defibrylatora miałby mizerne szanse
na RATUNEK.
Ale mnie przecież nie o to chodziło, tylko o zniesienie opłat za NIEUZASADNIONE
wezwania karetki, a takie wezwania istnieją, i to nie tylko do pijanych. Przy
średnim czasie oczekiwania na wezwanie rzędu 1-2 h (tak przecież bywało) można
zapomnieć, po co karetkę wezwano, jeżeli nagłe dolegliwości miną. Przedstawię
przykład z własnego życia. Rok po studiach, będąc już w domu po pracy, nagle
poczułem potworny tzw. "kolkowy" ból brzucha. Ból był bardzo silny, nigdy mnie
tak nic nie bolało. Aż mi się zrobiło słabo, położyłem się jak mumia do łóżka, i
z łatwością wybadałem u siebie tzw. "deskowate napięcie powłok". Ze wstępnym
rozpoznaniem niedrożności mechanicznej (niezbędna operacja w trybie pilnym)
poprosiłem domowników o niezwłoczne wezwanie karetki (nie byłem w stanie się
ruszyć) i przedstawienie tych objawów. Zlecenie przyjęto, a ja przez pół godziny
czekałem - aż wreszcie ból nagle ustąpił. Tak może być, jeżeli rozwijająca się
niedrożność nagle ustąpi - a może zresztą przyczyna była inna, przecież żadna
diagnostyka się nie odbyła. Poszedłem do telefonu i odwołałem przyjazd
pogotowia. Jak wiem z opowiadań kolegów z pogotowia, zdarza się że dolegliwości
ustąpią, a wizyty nikt nie odwołuje (!!!). Czy nie można wtedy obciążyć pacjenta
opłatą (nie karą!) za nieuzasadnione wezwanie?
Oprócz wyjazdów "do niczego" pogotowie odbywa także wyjazdy do chorób, w których
z góry wiadomo, że zagrożenia zdrowia nie ma. Co zrobić np. z chorym na migrenę,
który przy każdym ataku wzywa pogotowie RATUNKOWE? Przecież jego powinien
obsłużyć lekarz rodzinny (o ile w ogóle interwencja lekarska jest konieczna), a
w tym czasie pogotowie ratunkowe powinno stać w gotowości do interwencji typu
zawał, zator, krwotok, śpiączka itd.
> Tych jezdzacych po nocy lekarzy rodzinnych,
> szczegolnie w duzych miastach
> niespecjalnie sobie wyobrazam.
Sądzę, że to tylko kwestia płacy; zaś w mieście jeździ się dużo łatwiej, bo
odległości mniejsze i drogi lepsze (hehe, może dziurawe, ale przynajmniej
przejezdne). Zaś lekarz rodzinny miałby wtedy motywację, by lepiej zadbać o
swoich podopiecznych - to tak jak na dyżurze w szpitalu: im lepiej leczysz za
dnia, tym spokojniejszą masz noc.
> Dobra rzecza byloby tez zamienienie
> nic nie rozumiejacego operatora
> na lekarza, pielegniarke, czy felczera.
Tak ci się może wydaje, ale równie logicznie można uzasadnić odwrotną tezę:
doświadczony operator najskuteczniej odsiewa bzdurne wezwania od prawdziwych - a
że czasami się myli? Nie ma nieomylnych, a postawić lekarza w sytuacji
"diagnozowania przez telefon" to mieć mnóstwo wyjazdów - bo taki lekarz jest
odpowiedzialny (z racji wykonywanego zawodu) za błędy w sztuce i będzie działał
asekurancko (takie jego prawo).
> W obecnym systemie i tak
> nie ma konkurencji miedzy kasami.
Nie ma, niestety :-( Jednak sama zmiana liczby kas niczego w istocie nie
zmienia, podejrzewam że służy wyłącznie jako manewr osłonowy dla zwolnienia
poprzednich AWS-owskich ekip w kasach i obsadzenia kas ekipami SLD-owskimi.
> Konkurencja miedzy zoz-ami
> moze miec miejsce dopiero przy
> umozliwieniu pacjentom "glosowania nogami",
> ale tego bez np. kart chipowych
> z limitem wartosci swiadczen
> osiagnac sie nie da.
Ciekaw jestem, ile trzeba będzie na to czekać. Nadal pozostanie to system
asymetryczny: kasa będzie miała pozycję uprzywilejowaną.
Leszek
|