Data: 2005-01-01 15:30:08
Temat: Re: Świadomość - Byt
Od: "Joe" <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
wyciąłem to z czym sięzgadzam lub nie mam czegoś konkretnego do dodania...
Użytkownik "AW" <o...@h...com> napisał w wiadomości
news:RmuBd.624$Vj3.608@newssvr17.news.prodigy.com...
> Ogólnie:
>
>
>
> "Joe" <j...@p...onet.pl> wrote in message
> news:cr3jeb$khr$1@news.onet.pl...
>
> [...]
>
> Z tej perspektywy to nic nie może się okazać wystarczające i nic nie jest
> warte wysiłków ani dążeń. Absolutnego ideału nie osiągniemy i tak.
a czym jest dla ciebie "absolutny ideał" ?
>
> [...]
>
> > > A więc, skoro nie możesz posiąść wszelkiego bogactwa, to już nie ma
> sensu
> > > troszczyć się o pieniądze? Takie pojęcia jak zamożność oraz bieda są
> już
> > > bezprzedmiotowe?
> >
> > dla mnie - tak. dla Ciebie - może nie. Wolność, szczęście, zamożność,
itd,
> > to są stany zależne w gruncie rzeczy od podmiotu. jeden będzie czuł się
> > szczęśliwy mając przeciętną pracę (bo jego umysł nie jest bardziej
> ambitny),
> > inny zaś nie będzie miał połowy tego szczęścia, będąc człowiekiem wielce
> > zamożnym, a za młodu przez rodziców rozpieszczanym.
> > z doświadczenia wiem, że o pieniądze nie należy się troszczyć...
>
>
> Trochę się wacham w nazwaniu Cię idealistą, bo sam niejedniokrotnie byłem
o
> to oskarżany.
nazywaj mnie jak chcesz, przeciez nie moge Ci niczego zabronić. bo i po co?
> Zdaniem niektórych, fakt że się wdaję w tego rodzaju dyskusje
> zamiast poświęcać czas na polepszanie własnego materialnego bytu to
skrajny
> idealizm z mojej strony.
no cóż, życie powinno się chyba podzielić pomiędzy przyjemności a obowiązki.
tym niemniej - podobna dyskusja na stronie www.niejedzenie.pl ktoś mógłby
podsumować "jak jesz to tracisz czas".
róbmy to, co sprawia nam przyjemność!
> A jednak, wydaje mi się, że mnie przerastasz pod tym względem.
przerastam pod jakim względem i co masz na myśli "przerastać" ?
> O pieniądze
> można się nie troszczyć tylko kiedy są.
a skąd to wiesz?? byłeś wielce zamożny? otóż w mojej rodzinie jest ktoś
"rozpoznawalny" i wielce zamożny i co z tego - jedyna konkluzja: czym
większe bogactwo, tym większa troska!!!
> Nie zrozum mnie jednak źle,
> pieniądze to był tylko przykład.
>
> Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że skoro nie odnajdę tej idealnej,
> bezinteresownej i na wieki oddanej miłości, to mogę się w ogóle nie
> rozglądać za towarzystwem kobiet, bo po co.
no właśnie po co? po co rozglądasz się za towarzystwem kobiet?? (serio
pytam).
znasz odpowiedź? bo ja nie po to by "odnaleźć tą idealną bizinteresowną i na
wieki oddaną miłość".
ale wielu moich znajomych tak właśnie działa. i wiesz co? ich związki -
prędzej czy później, ponoć się "wypalają". Ale po cichu w tajemnicy powiem
ci, że tak naprawde to oni sami doszli do wniosku że się "zawiedli" i to nie
jest jeszcze ta "wielka miłość". Ja zaś, na takich wybajdurzonych dogmatach
nie buduje kręgosłupa swojego życia i od jakiś ulotnych uczuć nie może
zależeć moje życiowe szczęście lub nieszczęście. I jestem szczęśliwszy!
za miesiąc w lutym mojej b. dobrej znajomej, prześlicznej modelce (nawet nie
fotomodelce bo figurę ma taką żeby nawet kocem by się nakryła to wygląda
szałowo) wybija 34 latka a nadal, rokrocznie spotykamy się wtedy i ona
płacze mi na rękach że mężczyźni są beznadziejni, że to świnie, itd.
Abstrahuje od faktu że normalnego gościa nie wybierze, bo taki choćby do
niej nie podejdzie, boi się: "taka laska takich gości jak ja łatwo spławia.
wolę nie próbować". To straszne, ale panna jest już do odstrzału. A dla
kobiety nie ma chyba nic gorszego niż być piękną i się samemu zestarzeć (to
tylko przypuszczenie). Tym niemniej ona właśnie szuka takiej "wielkiej
miłośći". nigdy nie widziała jak to wygląda, no ale koleżanki, rodzice,
telewizja, książki... więc ona szuka i szuka. Powodzenia! Ja zaś, więdząc że
nie ma Krasnoludków i Wielkiej Miłości na Wieki, mogę podarować komuś to, co
naprawdę się liczy: przyjaźń, ciepło, troskę, bezpieczeństwo, zaufanie,
rozmowę, szaleństwo w oczach, beztroskość, nawet rozpieszczenie. Ale kiedy
miną nas te ulotne chwile zadurzenia i zaćpania jakimiś chemicznymi
preparatami godowymi, ja nie odedję mówiąc że to nie jest wielka miłość, że
"sie wypaliła". Pozostanę dalej, przechodząc do kolejnej fazy związku. Taka
wiedza, w tym momencie czyni ze mnie kogoś realnie wartościowszego niż
jednostki poszukujące "wielkiej wiecznej miłości".
> Teraz wyobraź sobie sytuację, gdzie jesteś ograniczony zewnętrznie i
> objektywnie. Musisz stosować się do trybu życia który ktoś Ci narzuca we
> wszystkich szczegółach. W szerszym układzie jesteś pionkiem i musisz
> wykonywać polecenia oraz wykonywać przypisaną Ci rolę. A układ nie
istnieje
> w Twoim interesie, lecz w interesie tych, co traktują Cię instumentalnie.
> Czy jest to pożądany stan? No sam powiedz.
no sam powiem że nie !
ale w szerszym lub węższym układzie każdy z nas jest "pionkiem" co nie?
> > > Lepiej być panem niż sługą.
> >
> > nieprawda. to zależy czym sie lepiej czujesz.
>
>
> No to może przeprowadzimy ankietę?
możemy tylko takie rzeczy nie są chyba zmierzalne.
> > zresztą lepiej jest być pod czyimś rozsądnym dowodzeniem i przeć naprzód
i
> > na łożu śmierci ronić łzy szczęścia że miało się takiego nauczyciela,
> > przewodnika i przełożonego, niż niczym ślepiec drażyć w świecie bez
> > sposobności, stylu i wytyczonej drogi, ale za to po swojemu.
>
>
> Żeby się taki tylko chciał znaleźć! Czy myślisz, że anonimowe struktury,
> zrzeszające 250 korporacji o których wspominasz poniżej zechcą w stosunku
do
> Ciebie odegrać tę rolę?
nie.
> Wydaje mi się, że niektórzy posiadają 'więcej' podświadomośći od innych.
> Jeśli ktoś ma jej 'mało' to jest go stosunkowo łatwiej 'przeprogramować'.
> Nie wykazuje on wielkiego oporu ani przywiązania do danego typu
> funkcjonowania. Ale to już czysta spekulacja z mojej strony.
mam podobne odczucie - z tym 'więcej'.
> > samą efektywnością, a na pewno nie taką kiedy byliśmy chłonnymi świata
> > nastolatkami. Z czasem system operacyjny przestaje mieć rację bytu jeśli
> ma
> > działać w uszkodzonym komputerze, aplikacje oczywiście tracą sens bycia
> > (kończy się świadomość), podświadomość na płaszczyźnie metafizycznej
> zaczyna
> > "przeciekać" jak ta uszczelka i wtedy następuje uwolnienie. Dusza
odrzuca
> > podświadomość, "jej już podziękujemy, spisywała się dobrze, ale już
> starczy,
> > nic więcej ciekawego te aplikacje (czyli świadomość a co za tym idzie
> > człowiek bo człowiek nie jest człowiekiem bez ciała, i/lub bez duszy,
> i/lub
> > bez podświadomości, i/lub bez świadomości) nie wniosą", porzuca ten
system
> > operacyjny powracając w wyższe partie aby zaczekać (zapolować) na nowe
> > ciało. Robi to jednak (dusza) wedle obranego sobie klucza, nie podłącza
> się
> > do byle pierwszego komputera, ale to już byłby totalnie OT i tu się
> > zatrzymajmy.
>
>
> Miło się czyta. Wiesz, hodowcy bydła przed tysiącami lat widzieli Boga
jako
> pasterza trzody, kmiotkowie od pługa jako siewcę, racjonalni ludzi w XIX
> wieku jako precyzyjny mechanizm na wzór zegara, takiego z trybami,
> sprężynami i kołami zębatymi. Obenie królują analogie komputerowe. A co
> będzie dalej? Zawsze tak było, że człowiek przedstawiał sobie stwórcę
> poprzez pryzmat własnych narzędzi. Chyba zdajesz sobie sprawę, że ZAWSZE
> w najlepszym razie jest to ogromnym uproszczeniem.
ale powracamy do tego, że Bóg, będąc wszystkim, jest i pasterzem, i kmiotem
i nawet komputerem :)
otoczenie pozwala podmiotowi identyfikować "stwory wyższe" na podstawie
posiadanej przez niego wiedzy.
moje porównanie nie miało na celu stwierdzić: "ciało" = "komputer", ja
poprostu - uznając że w materii komputerów znasz się nieco, posłużyłem się
takim, dość jasnym przykładem. wybacz, jeśli wniósł on więcej zamieszania
niż pożytku, nie był to mój cel.
> > > > > Przesiąknąwszy daną jakością, z czasem podświadomość czyni ją
> dostępną
> > > > > śwaidomości.
> > > >
> > > > rozwiń proszę... jaką daną jakością, co twoim zdaniem czyni
dostępnym?
> > >
> > >
> > > Wibracje jakie przenikają podświadomość stają się tłem względem
którego
> > > objawiaja nam się doznania świadome. Te wibracje to dana JAKOŚĆ, bo
> > > przekładają się one na zabarwienie świadomości w pewien subiektywnie
> > > odbierany sposób.
> >
> > ale z czym to się "je", jak to zobaczyć, jak doświadczyć, jak operować
na
> > tym, bo chyba nie do końca Cię rozumiem....
>
>
> Jak już się pojawi w świadomości to masz do czynienia z odczuciami. Ich
> jakość możesz określić tylko Ty i to dla siebie samego, bo to kwintesencja
> subiektywnego odbioru. Gdy podświadomość 'ładuje' negatywnie, możesz mieć
> poczucie stałego rozdrażnienia i niedosytu bez wdlgędu na to, co byś nie
> robił. Jeśli zaś 'ładuje' pozytywnie, to będziesz odczuwał ogólne
> ukontentowanie i spokój.
nie wydaje mi się ażeby podświadomość miała wysyłać i odbierać jakieś
"uczucia". bynajmniej. każdy podręcznik do "programowania" podświadomości
mówi o tym, że świadomośc nie czuje ani nie ma potrzeby odczuwania. dlatego
mówiąc "chciałbym mieć piękny dom z basenem i cztery wachlujące mnie,
czarnoskóre piękności", jedyną odpowiedzią podświadomości (gdyby umiała
odpowiadać), byłoby: "ok, rozumiem, to bardzo fajnie, że chcesz, chcij
dalej, a jak przestaniesz chcieć, to nie chcij". I tyle. w moim zdaniu
zawarła się potrzeba. I to wszystko. Dlatego wysyłanie sygnałów
podświadomości to wizualizacja: "przed snem oczami wyobraźni obserwuję
siebie samego, jak z klucza otwieram swoją przepiękną posesję, a od progu
witają mnie czarne piękności, jedna masuje plecy, druga podaje drinka, a
dwie pozostały dają słodkiego buziaczka, zapraszając mnie na basen, gdzie w
tak parny dzień będę mógł się wylegiwać a one będa mnie wachlowały". Nie ma
tu żadnych "chcę", żadnych "pragnień", po prostu czysty film, czysta
wizualizacja. Tylko w taki sposób podświadomość, oglądając te obrazy zauważa
sprzeczność między stanem emocjonalnym posiadania (dom z basenem) a
rzeczywistością. Wtedy podświadomośc, wystarczajaco objuczana takimi
wizjami, rozpocznie proces ich realizacji w realu. W gruncie rzeczy, chodzi
o sztuczkę zaćpania podświadomości wiarą w to że ja ten dom mam, i niech ona
się głowi dlaczego nie dotykam go prawdziwymi rękoma i nie obserwuję
prawdziwymi oczami, i niech kombinuje jakby tu to urzeczywistnić.
> To jest nawet oczywiste przy przebywaniu przez dłuższy czas w pewnym
> środowisku. Czasami można nasiąknąc panującą tam atmoswerą na tyle, że
się
> ona utrwali i będzie przejawiać nawet gdy porzucimy dane środowisko. Z
> czasem jednak nowe środowiski wypełni podświadomość inną atmosferą i
> wówczas okażemy się innymi ludźmi.
dokładnie, dochądząc do wniosku, że nigdy nie jesteśmy sobą, tylko zawsze
jesteśmy jakimś stanem ducha, ciała, podświadomości i świadomości, i
wszystkie te elementy są wielce zmienne w zalożności od aplikowanych z
zewnątrz bodźców.
> Podświadomość jednostki cechuje inercja, a więc to samo da się zauważyć
> jeśli chodzi o większą zbiorowość. Z tym, że to co najogólniejsze i
> wszechobecne jest niełychanie trudne do odnotowania, bo jest tak
powszechne
> i normalne jak powietrze lub grawitacja. Może dlatego łatwo ujść uwadze.
i o to im (wyższym ja) chodzi, co nie? po co masz grzebać i wiedzieć że
istnieje system operacyjny, ważne że jako aplikacja działasz.
zastanawianie się czym jest system operacyjny, i że jest, równa się
zastanawianiom jak go zmienić i jak mieć na niego wpływ.
wszystko zależy od stanu świadomości.
dwie rybki w akwarium kłócą się o sprawę Boga. w pewnym momencie jedna do
drugiej: "dobra, ale tego nie przebijesz; to w takim razie KTO wymienia wodę
w akwarium ??"
myślę że w gruncie rzeczy, jesteśmy takimi rybkami, chociaż z wody wyszliśmy
miliardy lat temu...
> Specjaliści od programowania cały czas serwują nam dietę reklam,
propagandy,
> wzorców rozrywki i kultury, trybu i tempa życia itd. sprowadzające się do
> pwenej stałej jakości, obecnej cały czas na wejściu i zatruwającej
> podświadomość. Rezultatem jest pewien psychczny stan zagubienia i
> bezsilności wśród społeczeństwa, który z czasem się zwiększa i
> intensyfikuje. Tak będzie się dziać, aż do chwili, gdy nie przejmiemy we
> własne ręce steru i nie znajdziemy sposobu na odprogramowanie.
powyższe stwierdzenie mogłoby posłużyć jako noworoczne postanowienie,
wydrukowane, oprawione w ramki i powieszone gdzieś w łatwodostępnym miejscu!
może w ten sposób byśmy byli mniej podatni i wiedzieli "o co w tym wszystkim
biega" !
> Nie ma potrzeby na takie heroiczne wyczyny. Po prostu należy zadbać o to,
> aby dzieci nie były poddawane negatywnemu programowaniu przez środowisko
> domowe i szersze społeczeństwo. Zamiast tego, należy im wytworzyć
> przychylną, budująca atmosferę i wdrażać od najmłodszych lat w techniki
> samo-programowania popszez odpowiednie rytuały. Wiem, że brzmi to łatwiej
> niż jest w rzeczywistości, bo to płynięcie pod prąd. Niemniej, to
> konieczność aby wyjść z matni.
jest to jakieś rozwiązanie,
> > > to już ogromy krok do przodu i powinno Cię to cieszyć.
>
>
> Dostarczać danych o innej jakości - Programowanie odbywa się danymi, nie
> assemblerem.
nie, dane tylko wchodzą do programu, przeprogramowanie programu to pisanie
go, lub aktualizowanie.
dane to zbiór, potok który wchodzi do gotowego programu.
> > na nowo? nie uciekać od bólu bo tylko on pozwala poznać i doświadczyć
> > przyjemności. nie uciekać od seksu i miłości bo inaczej ciało wysycha z
> > braku spełnienia swych naturalnych pragnień.
> > czy nie lepiej "bawić się" w Boga (choć Bogiem jestem) i czynić ludziom
> > drobne przyjemności, uszczęśliwiać ich, nie być gałganem, a "fajnym
> gościem"
> > (fajnym w swojej własnej opinii).
>
>
> Cieszę się, że Bóg jest 'fajnym gościem'. ;-)
co nie? z taką wiedzą człowiekowi od razu "lżej na duszy", a kiedy
uświadamia sobie, że sam jest Bogiem, i że on sam jest miłością i dobrocią,
to wtedy jest już zupełny czad!!!
> > Czy naprawdę trzeba zakasać rękawy i brać się za przeprogramywanie??
> >
> > zostawmy to garstce joginów i oświeconych, którzy żyją w jaskiniach po
> > 3000 lat.
>
>
> Na prawdę są tacy?!
Roberts w "Podróże do Indii", gdzie dokumentuje 20 lat podytu w Indiach,
opisuje przypadki lewitowania, uzdrawiania umarłych, i swoje wizyty w
jaskiniach gdzie żyli tacy ludzie. z jakimś gościem-kamerzystą który
posiadał sprzęt poklatkowy (używa się takiego np. przy produkcji i badań nad
bronią, gdzie potrzeba widzieć tor lotu kuli od samego początku strzału)
miał okazję zajechać do aśramy Sai Baby, gdzie skamerował oświeconego, jak
dosłownie z powietrza, za machnięcią ręki "wyczarowywał" różne przedmioty.
jak późniejsze badania nad filmem wskazały, opisano to mniej więcej w ten
sposób: "Sai Baba, w jakiś zręczny sposób, za pomocą nieznanej nam energi i
poprzez ruch ręki wywołuje w powietrzu zawirowania, które niejako
rozszczepiają powietrze (może świat fizyczny) na wpół a z miejsca
rozszczepienia, jak ze szczeliny woda, tak tutaj wypadają różne przedmioty".
czy to bajka? tego nie wiem, bo nie byłem tam wtedy i nie złapałem ich za
rękę! ale chyba nie odrzucając takiej ewentualności że "tak było naprawdę",
czyni się jakiś krok naprzód we własnym rozwoju.
a jeśli o wiek chodzi, to wielu wschodnich mistrzów opisywało dokładnie jak
i dlaczego człowiek się starzeje i jak ten proces spowolnić. nie będę o tym
pisał, ok? generalnie chodzi o to że przychodzi wiek i czas u człowieka
kiedy zaczyna przestawać mu się chcieć żyć. choć strach przed śmiercią
zagłusza tą wewnętrzną potrzebę informacji i dlatego żaden człowiek
świadomie tego nie czuje i o tym "nie wie".
> Teraz już wiesz, że chodzi jedynie o filtrowanie danych a frustracja
wynika
> z tego, że i tak ktoś to robi, w celu modyfikacji naszego profilu
> psychicznego.
w porządku, tak więc możeby przyjąć: człowiek "oświecony" to ten który
_świadomie_ filtruje przyjmowane z otoczenia zygnały, wiedząc że jakach ich
ilość nie wypłynie na niego konstruktywnie.
ok? :)
> > > Na tym przecież polegają wszystkie duchowe dyscypliny.
> > > To się stosuje od tysiącleci.
> > dokładnie, ale nie chcemy o tym słyszeć, wolimy to odrzucić.
> > no bo kto by chciał zginąć pod tsunami? kto by chciał wiedzieć że jakaś
> > grupa joginów i innych aśramów postanowiła nieco odludnić świat,
> "zabijając"
> > 200 tysięcy ludzi.
>
>
> Jogowie odludniający świat? To już zupełna fantastyka, IMHO!
a dlaczego nie? i dlaczego fantastyka? oni nikogo nie odludniają, nie mają
krwi na swoich rękach, nie bezpośrednio.
> W przeludnieniu jednostki liczą się mniej. Rynki są większe, jest więcej
> taniej siły roboczej. Ekonomia skali ma lepszą rację bytu. Każdy
człowiek,
> który uczestniczy w życiu ekonomicznym, a uczestniczy przecież każdy, to
> enrgia którą można przejąć, ukierunkować, okiełzać i ubezwłasnowolnić.
Czym
> wiecej rąk, popychających tryby wielkiej machiny ekonomicznej, tym większe
> zyski. Przeludnienie jest jak najbardziej na rękę rządzącym elitom.
uważam że elitom najbardziej na rękę jest kontrola, nawet zaludnienia.
elitami rządzącymi kapitalizmem nie są jogini przecież :)
> Już mówiliśmy o tych rzeczach. Nawet jeśli musiałoby być jak mówisz (choć
> nie musi!) to i tak nie oznaca to, że mamy nie próbować aby przejać w
> najwiekszym możliwym stopniu kontrolę nad naszym losem.
racja, róbmy tak, uduchowiajmy się!
> Być może gdybyśmy
> nie próbowali, to człowiek nie mógłby być 'tylko taki jaki jest' a byłby
> czymś znacznie mniejszym i podlejszym.
>
ale upodlenie, to kwestia sporna. za tysiac lat, jeśli np. ludzie odnajdą w
sercach 100% empatii, to ktoś nazwie mnie i ciebie egoistą i podłą kreaturą,
bo jak moglśmy bawić się w sylwestra, kiedy kilka dni wcześniej wyparowało
200 000 ludzkich żyć? jak mogliśmy zapić w pałę? to prymitywne! i dlaczego
jesteśmy tak potwornymi egoistami i płaczemy tylko za najbliższymi, kiedy
ich stracimy, a przechodzi nas obok, kiedy giną inni ludzie?
zawsze będziemy "mniejsi i podlejsi" jeśli tylko spojrzymy szerzej czasowo,
zgodzisz się?
> > > Trzeba im kij włożyć w szprychy!
> > > :-)
> >
> > :))) - tylko żeby przy okazji i Tobie ręki nie urwało... :((( (mówię
> > poważnie)
> >
> >
>
> To zupełnie zmienia postać rzeczy. Czy nie powoduje Tobą przypadkiem lęk?
> Czy nie jest on rzeczywistą przyczyna Twojego sceptycyzmu?
jakiego sceptyzmu, kolego, każdy mój dzień jest piękny bo każdego dokonuje
jakiegoś malutkiego kroku w strone wenwnętrznego siebie. skąd miałbym pałać
żółcią i sceptyzmem? świat jest piękny, czyż nie tak???
> Czyż zawsze
> będzie nas trzymać w szachu pędząca ciężarówka?
ty możesz się jej przeciwstawić. a my - później - pozbieramy twoje szczątki
i wyprawimy Ci uroczysty pogrzeb.
> Skoro reinkarnacja i
> 'pocieszający fakt, że w gruncie rzeczy istotę Boską nie sposób zabić',
> skoro nie należy 'uciekać od bólu bo tylko on pozwala poznać i doświadczyć
> przyjemności' to czmu nie nazwać rzeczy po imieniu i przeciwstawić się
> wszystkimi siłami postępującemu zbydlęceniu i zezwierzęceniu człowieka?
bo najlepszy cios to ten z zaskoczenia. po co afiszować się ze swoją
duchowością, lepiej działać sobie na boczku. tłumy nie lubią być wyzwalane,
wolą być kontrolowane. nie możesz zmienić tłumu, możesz przyczynić się do
tego by kolejne pokolenia były inne. co zrobiłeś w tej materii ??
> Urwanie ręki to niby drobiazg z tej perspektywy, no nie?
jasne, wstawiłeś tam uśmiechy, moja odpowiedź z jednej strony była żartej,
ale po przenośni, też na poważnie :)
>
> AW
>
> .
>
>
>
|