Data: 2007-10-16 18:42:44
Temat: Re: Uczeń - ile nauki w szkole a ile w domu?
Od: "miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Hermiona" <b...@o...eu> wrote in message
news:ff2j0q$b4h$1@news.onet.pl...
> Obie nie sa ani leniwe, ani
> malo zdole, ogolnie ucza sie bardzo dobrze, ale czasami moja interwencja
> bywala konieczna.
A czy trzeba być leniem, żeby się człowiekowi czasem nie chciało?:))) Każdy
ma takie dni, a prawda jest taka, że i my rodzice i szkoła traktujemy dzieci
trochę jak małe maszynki, co to zawsze wszystko muszą, w dodatku muszą
porządnie i punktualnie. Mój gimnazjalista wraca do domu ok. 16:00. Ilość
prac domowych mogłaby mu spokojnie wypełnić resztę dnia. (czyli 16-godzinny
dzień pracy jak w XIX-wiecznej fabryce:) A on chce pograć na gitarze, wyjść
na rower, pogadać z nami, zająć się stroną internetową (szkoły zresztą, bo
się nią opiekuje), poczytać coś poza-lekturowego, pomajsterkować z ojcem,
czasem pooglądać TV, albo zwyczajnie pogapić się w ścianę i pomarzyć o
niebieskich migdałach. Gonię go do lekcji, jak każda matka, bo nie chcę żeby
później siedział nad nimi w nocy, ale właściwie mi go szkoda. Głupio to jest
wszystko pomyślane, zwłaszcza że IMHO te wszystkie "poza-szkolne" zajęcia
bywają cenniejsze i bardziej pouczające niż szkolne. Ot, choćby w sobotę
wykonał z ojcem pewną skomplikowaną domową naprawę. Główkowali nad tym obaj
pół dnia, a potem pół dnia robili. Adam się w tę jedną sobotę nauczył więcej
niż na wszystkich lekcjach techniki przez całe gimnazjum. Ale skutek był
taki, że z pracami domowymi się nie do końca wyrobił. Spokojnie móg zarobić
kilka goli, ale on jest w czepku urodzony, więc mu się upiekło.
Anka
|