Data: 2002-06-21 08:41:56
Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Variete" <a...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Jolanta Pers <j...@N...poczta.gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aeumvo$ane$...@n...gazeta.pl...
> Aaaaaaaaa, widzisz - zrezygnował, bo uznał, że (przez jakiś czas) ma
> obowiązki, które tego wymagają. Czyli czasem trzeba.
Pewnie, ze trzeba. Po to własnie, zeby (jak piszesz dalej) rodzina nie
zywiła się tynkiem ze ścian. Pamiętajmy jednak, że pracujemy dla rodziny, a
nie dla pracy w samej w sobie. I rodzina jest najwazniejsza. Czasem warto
zrezygnować z czegoś dla czegoś. Czasem z lulania dziecka, a czasem z
kolacji z kilientem. Po to przeciez mamy głowy zeby podejmować decyzje i
myśleć.
Po to zakładmy rodzinę żeby z nią żyć.
Firmę zakładamy zeby pracować i zarabiać.
No więc trzeba to robić. Jak się ma jedno i drugie to trzeba to pogodzić.
> Ale wystarczająco często. Zresztą, zależy od branży. Jak pracowałam jako
> wolnostrzelcowy tłumacz, to średnio raz na 5 dni trafiał się dzień, kiedy
> _nie_ było sytuacji a la pożar prerii i trzęsienie ziemi w burdelu - w tym
> biznesie wszystko jest na przedwczoraj. (Jak ktoś napisał na pht, w Polsce
> wszystkie sprawy mogą się wlec tygodniami, ale tłumaczenie zawsze musi być
na
> już.)
Tak też mozna pracować. Jak ktoś chce i lubi. Ja wolę pracować do 16.00, a
potem wracać do swojego wymarzonego świata (pracę swoją też bardzo lubię),
mając trochę mniej pieniędzy na koncie.
> Pewnie, ale jak to "czasem" przejdzie w "często" a potem "przeważnie", to
coś
> takiego nie ma sensu.
Nie ma. trzeba się więc okreslić: ile siebie dla pracy, ile dla rodziny.
> Ja generalnie uważam, że zakładanie spółki to samobójstwo - nawet jeśli
> wszystko dokładnie ustali się na początku, to zawsze istnieje groźba, że
po
> jakimś czasie albo komuś zmienią się układy, albo poglądy i wizje
wspólników
> na to, co robią, choćby idealnie zbieżne na początku, zaczną się
rozjeżdżać,
> i wtedy zaczynają się schody.
Zgadzam się w.
Pozdrawiam. Variete.
|