Data: 2002-06-21 08:13:33
Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Ula Dynowska" <u...@a...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Pali się i wali nie zawsze, czasem bezdzietnemu i bezrodzinnemu mężczyźnie
> wygodniej jest się umówić na 19.00, a nie na 13.00. A ten z rodziną woli
> odwrotnie itd. Pewnie, że są sprawy, które trzeba załatwić wieczorem czy
po
> południu, ale to nie jest codziennie. Trzeba chcieć ustawić sobie dzień
> pracy w jakiś konkretny sposób, czasem zrezygnować z jakiegoś zlecenia na
> rzecz rodziny.
Chodzi chyba o to, żeby - jeśli zyskami mają sie dzielić po równo, równeiż
po równo pracowali. I tutaj właśnie jest kwestia dogadania sie - bo może być
tak, ze np. temu bezdzietnemu łatwiej jest siedzieć w pracy dłużej
wieczorem, ale np. ten z dziećmi i rodziną wolałby przychodzić wcześniej niż
na 9 - 10 , jak to czesto sie dzieje w przypadku tych, którzy potem tak
siedzą po nocach (nie przeczę, ze są i tacy, którzy pracują 2/3 doby, ale
wg. mnie to też przegięcie i na dłuższą mete prowadzic może tylko do nerwicy
i innych chorób). Rozsądne jest wg. mnie takie postawienie sprawy - że
jednak jakis tam czas po pracy jest dla rodziny, ale jeśli zaistnieje
rzeczywiście taka konieczność, to wspólnik sie nie wypnie, tylko też co
jakis czas zrezygnuje z wieczornej kąpieli i weekendu na łonie rodziny. A z
moich obserwacji - jak coś jest do zrobienia po godzinach u mojego męża w
pracy, to wcale nie jest powiedziane, ze to ci żonaci i dzieciaci maja
całkiem rozładowane komórki i sa całkiem nieuchwytni pod numerami domowymi -
rozkłada sie to całkiem niezaleznie i chyba bardziej zależy od charakteru
człowieka a nie od istnienia bądz nie rodziny.
Pozdrawiam - Ula
|