Data: 2006-07-12 07:43:09
Temat: Re: Uzależnienie od podpórek kontra spontaniczność
Od: Szczesiu <szczesiu@_wytnijsetokurde_pf.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Dokładnie - zbyt krytyczny obserwator, zamiast sponatanicznego działania.
> Teraz pewnie myslisz ze trzeba sie tego Obserwatora pozbyc...
> nie tak prosto, on nie pojawił sie przypadkiem, jego istnienie
> ma pewien sens. Jaki? To strach przed byciem "zaszufladkowanym"
> (w przeciwieństwie do bycia dumnym z siebie, wartosciowym, indywidualnym).
Po jakimś czasie praktyki można w sobie wyrobić bezstronność u tego
krytyka (sublimować go w obiektywnego obserwatora?).
Skądinąd podział psychiki (umysłu) na m.in. dwa "ja" - obserwujące i
doświadczające niestety utrzymuje się chyba aż do zrozumienia wspólnej
podstawy wszystkich doświadczeń i tego, że zewnętrzne i wewnętrzne nie
da się oddzielić i problemem jest właśnie to, co czyni ów podział.
> Tak, też to pamietam i też sie nad tym zastanawiałem. Nie, nie problem
> choroby,
> tylko jest to problem Zbyt Kryrycznego Obserwatora, a ten powstał w wyniku
> działania mass-mediów (tak mi sie wydaje) i zbyt duzym intelektualizowaniu
> - z powodu coraz mniej pracy fizycznej w dzisiejszym swiecie.
To był żart - z drugiej strony czytałem w pewnej książce o rozwoju
duchowym, że często dopiero depresja jest motorem rozpoczęcia poszukiwań
metod praktyki. Być może człowiek wyrzucony poza nurt życia dostrzega
to, o czym obaj piszemy, a co tak trudno zdefniować.
Wydaje mi się, że faktycznie pseudointelektualne wyrafinowanie zamyka
serce. Ludzie mają chyba do czynienia ze zbyt dużą ilością informacji w
stosunku do swoich możliwości jej porządkowania - dane są wręcz wlewane
do mózgów (często metodami pochodzenia psychologicznego - reklamy) i
wychodzi z tego kociokwik w umyśle niedojrzałej jednostki. Ciekawie
napisał o podobnych sprawach Saul Bellow w felietonie "Rozproszenie
uwagi" - do przeczytania w jego książce "Suma po przemyśleniach".
Co do pracy fizycznej - słaby kontakt z ciałem jest przecież objawem
chorób psychicznych, a trudno dobrze czuć coś, czego się nie używa. Ja
np. podczas ostrej fazy choroby psychicznej lepiej się czułem
_psychicznie_ kiedy byłem jednocześnie chory _fizycznie_ i miałem
dreszcze - lepiej czułem ciało. Właściwie człowiek nieruchawy czuje
ciało tylko dzięki fizjologii - odczuć pre- i post- i seksualnych
(podniecenie, odprężenie), oraz wypróżniania, jedzenia i oddychania - a
na to jest przecież (oprócz jedzenia i oddychania rzecz jasna) nałożony
bat tabu. Lepiej już chyba "moralnie" karmić zmysły oddechem (joga,
ćwiczenia aerobowe) niż się obżerać, notabene. :) Im bardziej "brudne"
masz myśli, tym większa chęć ucieczki od tego "brudu" w bezcielesność
(np. narcystyczne życie w głowie).
W ogóle wydaje mi się, że istotą życia człowieka (jeżeli w ogóle jej
szukać) jest komunikowanie się z otoczeniem. Każdy ma wiele poziomów
komunikacji (wymiany), choć większość korzysta tylko z 2-3 na raz i ma
poczucie niepełnego przeżywania swojego życia. Albo za mało biologii,
albo intelektu, a najczęściej chyba miłości. Polecam książkę Mieczysława
Włoczysiaka "7 poziomów świadomości".
> Dlatego ja lubię sie zmeczyc jak zwierze (sport, praca fizyczna). Wtedy
> glupie
> mysli ulatują, chociaż nie chcą tak łatwo odpuscic sobie :)
Ja mam w trakcie ćwiczeń i pracy fizycznej czas na głupie myśli właśnie,
a ćwiczę tyle, że organizm nie nadąża już z regeneracją, haha.
Pozdrawiam
|