Data: 2009-07-11 15:07:57
Temat: Re: WYBRALEM...
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:h3a4be$61i$1@news.interia.pl...
> Ikselka pisze:
>
>> Ale tego juz agnostyk nie wie
>>
>> Wie, wie, tylko chce nic robić/sądzić na własny rachunek, chce, aby go
>> ktoś
>> przekonał do tej wersji, która jest lepsza, tylko która jest lepsza? Więc
>> woli poczekać - może się okaże jeszcze przed śmiercią, co jest
>> "lepsze", to wtedy może uwierzy lub zwątpi :-PPP
>
> Nie wie. A cały powyższy wywód jest już tak naprawdę przejściem do
> ostatniej sztuczki erystycznej: "Jeśli już wszystko zawiedzie, zaatakuj ad
> personam" plus wykorzystanie homonimii i insynuacji :-)
>
> Homonimia polega na wykorzystaniu często łączonego z agnostycyzmem terminu
> "wątpliwość". Ty próbujesz zasugerować jakoby chodziło tu o znaczenie
> "wahanie", czyli agnostyk to taki biedak, który nie wie co wybrać.
> Dodatkowo wychodząc od sformułowania "która lepsza" a priori zakładasz, że
> ta Twoja jest prawdziwa (sugerując, że tak naprawdę postawa agnostyczna
> sprowadza się do wyboru między istnieniem bądż nieistnieniem Boga, co jest
> fałszem).
> Insynuacja polega właśnie na autorytarnym przypisaniu agnostykowi jakieś
> postawy bez przykładów, czy dowodów. Dokładnie taki schemat zastosował
> Życiński w swojej książce "Wiara wątpiących" odnośnie umierania Sartra.
> Woleński sprawdził to u źródeł i okazało się, że nic z opisanych przez
> Życińskiego faktów nie miało miejsca
>
>> Agnostycy to tacy asekuranci.
>> Już wolę ateistów.
>
> Nieprawda. Agnostyk to nie jest asekurant. Agnostyk ma bardzo jasne i
> określone przekonania. To co piszesz wynika z opisanej już nieuprawnionej
> homonimii ("wątpliwość" = "wahanie").
> W rzeczywistości wątpliwość w znaczeniu agnostycyzmu to pęd do poznania,
> pęd do sprawdzenia tego co mu się usiłuje insynuować. "Wątpię, żeby tak
> było", to nie wahanie, tylko deklaracja: "muszę to sprawdzić"
>
> W dodatku postawa agnostyczna wymaga bardzo silnej konstrukcji
> psychicznej. Poznanie może się bowiem wiązać zarówno z potwierdzeniem jak
> i z negacją przedmiotu poznania. W kontekście wiary religijnej takie
> dążenie do poznania wiąże się z bardzo dużą odwagą, bo agnostyk musi być
> przygotowany na obie możliwości. Świat nie może mu się zawalić tylko
> dlatego że okazałoby się, że Boga nie ma...
>
> Wyobraźmy sobie teraz zawalenie się świata osoby wierzącej, czyli
> przygotowanej tylko na jedno rozwiązanie...
>
>> Żadnemu wierzącemu nie zależy na dowodzeniu.
>
> Bo to wymaga odwagi i przygotowania się na ew. porażkę
>
>> To niewierzący wciąż tego od nich oczekują.
>
> Tylko wtedy kiedy wierzący próbują ich przekonać (nawrócić?)
> Dopóki celem dialogu nie staje się próba przekonania to naprawdę jest mi
> obojętne w co wierzysz
>
>> A ateista - co, róbta co chceta???
>> Nie ma tzw dobrych ludzi wśród ateistów?
>
> A to tak naprawdę pytanie do Ciebie. To katolicy uzależniają "bycie
> dobrym" (i zbawienie) np. od wypełniania obrzędów religijnych.
>
>> Co mnie obchodzi, jaki jest mój Bóg, byle był Tym, który jest.
>
> A jeśli "ten który jest" to Allah? Będziesz robić za hurysę w ichnim raju?
>
>> Wierzący też wątpią.
>
> Nie dziwię im się :-)
Że się znów wtrącę: jako poznanie (tak to odebrałem) a priori zakładasz
poznanie intelektualne i zmysłowe. Poznanie Boga jest jednak ZAWSZE
poznaniem duchowym. Agnostyk to ktoś taki, kto czując, że coś tam jest-
stara się to czucie przełożyć na język intelektu. Czyli: zracjonalizować. No
i wtedy wychodzą mu różne takie dziwne rzeczy:-)
pozdrawiam
Chiron
|