Data: 2000-07-06 15:43:23
Temat: Re: Witam...
Od: "Witold Szczechura" <w...@n...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Aneta Baran <a...@c...anetek.net> wrote in message
news:8jhidj$213$1@sunnews.cern.ch...
... może jakieś ciekawe przepisy stamtąd zapodasz? Albo
> chociaż opowieści, co i z czym się na Bardzo Dalekim Wschodzie jada.
> Uwielbiam takie historie :-)
>
> Anetek
Oj, maz mial kilka dni wolnego i trzeba bylo sie nim zajac, wiec ja dopiero
teraz z tymi opowiesciami. Mam nadzieje Anetku, ze Cie to zainteresuje a
moze jeszcze kogos...
Nigdy nie przepadalam za kuchnia azjatycka, moje cierpienia po przyjezdzie
do Korei byly wielkie. Bo czymze sie tu zwolennik schabowego moze zachwycic?
Takie, dajmy na to kimchi, niby daleki krewny naszych kiszonek, ale - po
pierwsze glownie z kapusty pekinskiej (lub innych warzyw, Koreanczycy kisza
wszystko - mloda cebulke ze szczypiorkiem, czosnek, czy np. biala rzodkiew),
po drugie dodaja do tego przerozne ostrosci (chili, czosnek), czasem takie
male suszone rybki. Zapach tych rybek jest nie do opisania! Obcokrajowcy
dziela sie tu
na zwolennikow lub goracych przeciwnikow kimchi, ale nikt nie moze pozostac
mu
obojetny. Koreanczyk natomiast nie wyobraza sobie bez niego zycia. Wystepuje
w kazdym posilku, od sniadania do kolacji, najczesciej jako
przystawka, ale tez np. jako skladnik zup. O ryzu nie wspominam, bo to
oczywiste, obecnosc ryzu jasna jest jak slonce. Lubie danie zwane bibimbab:
kamiennej misce, bardzo goracej (jedzonko ciagle sie "gotuje" stajac juz na
stole) ryz, na nim pokrojone w slupki warzywa, przeglad miejscowych grzybow
(ale shitake i pieczarki wystarcza), miesko lub nie a na szczycie sadzone
jajko z plynnym zoltkiem. Kladzie sie jeszcze lyche ostrej pasty z chili
kilka kropli oleju sezamowego, miesza wszystko (jajko sie rozwala) i wcina.
Odmian jest mnostwo, wiec nie sposob napisac jakie warzywa, jakie mieso. Ale
najbardziej z koreanskich wynalazkow podoba mi sie ichnia odmiana grila. W
restauracji, posrodku kazdego stolika jest dziura, w niej zeliwny pojemnik.
Gdy goscie zloza zamowienie w pojemnik wrzucane zarzace sie wegielki (chyba
wegiel drzewny), przykrywane jest to znow kawalkiem metalu z dziurkami.
Mieso przynoszone jest surowe, kazdy sobie sam podsmaza, manewrujac
paleczkami, potem moczy sie w jakims ostrym sosie, na lisc sezamu lub salaty
(to bardziej swojskie, prawda) i do buzi. Sosy i przystawki, podawane w
malych miseczkach , zajmuja caly stol.
Pyszne a poza tym bardzo milo spedza sie czas na takim wspolnym podpiekaniu
np. bekonu i rozmowie. Do
popicia piwo (same sikacze), woda lub soju - miejscowy odpowiednik naszej
wodki. Smakuje i pachnie podobnie, ale duzo slabszy procentowo. Jadlam tez
wegorza w slodkiej marynacie, drogie to, da sie co prawda przelknac, ale
gdzie mu do wedzonego... Ogonki byly tylko dla panow. Podobno pozytywnie
wplywaja na potencje. Tak samo jak zenszen, wiec jesli ktos chce sie w tym
zakresie wspomoc, moze sprobowac zupy z kurczaka z zenszeniem. Gotuje sie
kurczaka, nadzianego podgotowanym wczesniej ryzem, z korzeniem zenszenia
oraz suszonymi sliwkami (te sliwki nie pachna tak "wedzonka" jak nasze), na
duzym ogniu. Zupa musi mocno bulgotac caly czas, tak zeby powstal bialy,
metny bulion. Kurczaka meczy sie potem paleczkami, a bulion z ryzem lyzka.
Bardzo smaczne a w ogole bez soli! Soli uzywa sie tu bardzo malo.
Temat jest praktycznie niewyczerpywalny, ale moze na teraz wystarczy. Mam
nadzieje, ze nikogo nie zanudzilam.
A tak na koniec - chinskich i wietnamskich knajp ci u nas dostatek, ale czy
ktos widzial koreanska?
Pozdrawiam,
teskniaca za polska kuchnia Beata
|