Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Wyjscie z/bez meza

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wyjscie z/bez meza

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 312


« poprzedni wątek następny wątek »

121. Data: 2008-01-24 11:00:28

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: siwa <siwa@BEZ_TEGO.life.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> napisał(a):

> znaczy zone traktujesz jak przyglupa,

Nie przeraża Cię, że mamy podobne odczucia?

--
s i w a
...czytam: Time i Epoca
pijam: tylko Ballantines...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


122. Data: 2008-01-24 11:04:04

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "MOLNARka" <M...@M...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał

> Po pierwsze, nie widzę powodów dla których takie spotkanie musi się
> odbywać bez osób towarzyszących.

Przyjmij więc do wiadomości, ze jesteś ... wyjątkiem.
Ludzi chcą się spotykać bez osób towarzyszących (dlatego własnych TŻ
zostawiają w domu) i bez cudzych TŻ.
Pojawiając się na takowym spotkaniu (bo Ty nie widzisz powodu, zeby nie iść)
jesteś traktowany jak kretyn bądz mąż zazdrośnik.


> Nie widzę nic złego w tak zorganizowanych spotkaniach.

Istnieje wielka (diametralna wręcz różnica) w _tak_ zorganizowanym spotkaniu
a zorganizowanym spotkaniu. Czaisz czy wyjaśnić?
A zresztą - jak organizator zaprasza z TZami to jak najbardziej _można_ iść
razem. Jak zaprasza tylko osoby z danej grupy i o TŻ sie nie wspomina to
przyjście razem jest buractwem.


> Twoje argumenty o "kodzie grupy", wspomnieniach, dawnych miłościach i tym
> jak to obecność osób spoza klasy miałaby to zaburzyć kompletnie do mnie
> nie trafiają.

Zdaję sobie sprawę, ze nie trafiają.
To widać po Twojej postawie.

Ale wiedz, że mnóstwo klasowych znajomych żony źle się czuło widząc Cię na
ichniejszym spotkaniu.


> Twoje sugerowanie że wszędzie chodzimy razem wskazuje, że najwyraźniej nie
> czytasz tego co piszę.

Cokolwiek teraz nie napiszesz i tak się będziemy do końca usenetu śmiać jak
to obcy faceci podrywają Twoją żonę i Ty musisz byc obok :-P


> Jeśli byłaby taka możliwość (Patrz wyjaśnienia powyżej) poszedłbym z żoną
> na spotkanie klasowe, bo ja LUBIĘ z nią przebywać, LUBIĘ z nią rozmawiać,
> także o jej przeszłości, kolegach itp. bo to pozwala mi Ją lepiej poznać i
> zrozumieć

Czyli jeśli organizator by zaprosił wszystkich z osobami towarzyszącymi,
tak? Precyzuje tylko ...

A Twoja małżonka napisała, ze "mąż idzie ze mną na każde spotkanie, ale nie
żeby mnie
pilnować, ale dla towarzystwa."
Czyli na takie gdzie organizator wyrażnie określił, ze bez osób
towarzyszących ... Ty tez idziesz. CBDU.

I nie ma nic do rzeczy, że lubisz przebywac z własną żoną ... jak juz
wspomniałam wcześniej - przebywaj z nią sobie wspólnie gdzies indziej ... a
nie psuj wieczoru innych ludziom bo _zrozum_ Twoja obecność innych wkurza i
drażni.



> PODSUMOWANIE: Nie widzę nic złego w spotkaniach klasowych organizowanych
> razem z partnerem i poszedłbym na nie z żoną, gdyby była taka możliwość.
> Niemniej nie wszędzie chodzimy razem
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Ustalcie najpierw z żoną wspólną wersję a później podyskutujemy.



> 1. Rozumiem i nie potępiam chłopaka inicjatorki wątku, bo chłopak MA PRAWO
> być zazdrosny i jako mężczyzna rozumiem jego sytuację.

Prawo ma.


> Nie podobają mi się Twoje kategoryczne twierdzenia, o niekulturalnym
> zazdrośniku, w sytuacji kiedy właściwsze byłoby najpierw zadanie
> dodatkowych pytań: "A jak blisko byłaś z tym byłym? Czy on jeszcze coś do
> Ciebie czuje? itp.

A co to ma do rzeczy?
Najważniejsze z tego jest to, czy ona się chce spotkac z byłym. Jeśli tak -
idzie , jeśli nie to zostaje w domu.


>Wtedy można by dopiero sugerować konkretne rozwiązania. I wcale nie
>wykluczam, że np. najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby poszli razem (rzecz
>oczywiście dyskusyjna czy nawet wbrew grupie), żeby dziewczyna czuła się
>pewniej

Znaczy uważasz, ze dziewczyna nie jest w stanie sama sobie poradzić ze swoim
byłym tylko musi mieć męża przy boku żeby się czuła pewniej?
A dlaczego tak uważasz?



> 2. Kwestia: "Ufam żonie, nie ufam wszystkim facetom dookoła"
> U Nas oznacza to po prostu: "Pamiętaj, że zawsze kiedy będziesz
> potrzebować pomocy to możesz na mnie liczyć".

Dla mnie to jest coś zupełnie innego - ale nie będe dyskutowac z Waszym
kodem.


> (Bo wierzę, że możesz być szczęśliwa postępując zupełnie inaczej, ale Ja w
> przeciwieństwie do Ciebie dopuszczam taką możliwość)

Wiesz w czym jest problem - ja nie umniejszam, ze Ty i żona możecie być w
tym wszystkim szczęśliwi.
Ja tylko pokazuje Ci, że takie Wasze zachowanie psuje radość ze spotkania
innym uczestniczącym w nim ludziom. Weź to pod uwagę jak kolejny raz
będziesz chciał pobyć z własną żoną na jej spotkaniu klasowym jako
niezaproszony gość.

Pozdrawiam
MOLNARka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


123. Data: 2008-01-24 11:09:45

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Stalker <t...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

siwa pisze:

> O! Zorientowałeś się w końcu, że walą w Ciebie jak w pusty bęben i nie
> uważają za Fantastycznego Bubusia?

No i masz, wzięła i błysnęła...

Stalker

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


124. Data: 2008-01-24 11:11:12

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Stalker <t...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

MOLNARka pisze:

> Ja tylko pokazuje Ci, że takie Wasze zachowanie psuje radość ze
> spotkania innym uczestniczącym w nim ludziom. Weź to pod uwagę jak
> kolejny raz będziesz chciał pobyć z własną żoną na jej spotkaniu
> klasowym jako niezaproszony gość.

Jakbym ze ścianą gadał...

Stalker

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


125. Data: 2008-01-24 11:59:07

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Adam Moczulski <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

MOLNARka pisze:

> Istnieje wielka (diametralna wręcz różnica) w _tak_ zorganizowanym
> spotkaniu a zorganizowanym spotkaniu. Czaisz czy wyjaśnić?
> A zresztą - jak organizator zaprasza z TZami to jak najbardziej _można_
> iść razem. Jak zaprasza tylko osoby z danej grupy i o TŻ sie nie
> wspomina to przyjście razem jest buractwem.
> [...]
> Ale wiedz, że mnóstwo klasowych znajomych żony źle się czuło widząc Cię
> na ichniejszym spotkaniu.
> [...]
> Ja tylko pokazuje Ci, że takie Wasze zachowanie psuje radość ze
> spotkania innym uczestniczącym w nim ludziom. Weź to pod uwagę jak
> kolejny raz będziesz chciał pobyć z własną żoną na jej spotkaniu
> klasowym jako niezaproszony gość.

Primo, dla mnie wielkim, wręcz ostatecznym, buractwem jest
organizowanie imprez wyłącznie dla singli. Gdyby ktoś z moich byłych
klas wpadł na taki pomysł, to zwyczajnie bym nie poszedł. Jakoś by mi
nie zależało na wspomnieniach i utrzymywaniu kontaktów z kimś takim. Na
szczęście ja z takimi burakami do szkół nie chadzałem i na wszystkich,
kilku już, spotkaniach osoby towarzyszące bywały i ani one nas nie
nudziły, ani na znudzone nie wyglądały. Co więcej, chętnie pojawiały się
też na następnych, mimo iż ich obecność nie była obowiązkowa.
--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


126. Data: 2008-01-24 12:15:14

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Hanka Skwarczyńska <hanka@[asiowykrzyknik]truecolors.pyly> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Adam Moczulski" <a...@p...neostrada.pl> napisał w
wiadomości news:fn9ujp$8p0$1@atlantis.news.tpi.pl...
> [...] Primo, dla mnie wielkim, wręcz ostatecznym, buractwem
> jest organizowanie imprez wyłącznie dla singli. [...]

Nie bardzo rozumiem, dlaczego, natomiast jeśli singlem nie jesteś, to
niechęć do pójścia na imprezę wyłącznie dla singli wydaje mi się dość
naturalna. Na szczęście w takim wypadku problem nie istnieje - zwyczajnie
nie byłbyś zaproszony. Osobna historia to imprezy organizowane dla pewnej
grupy ludzi związanych wspólnym kryterium, dajmy na to, przynależnością do
tej samej klasy te X lat temu. Wyłącznie. Co jest w tym buraczanego, nie mam
pojęcia. Nie znam nikogo, kto próbowałby ciągnąć kumpla od kieliszka na
firmową imprezę integracyjną albo męża na wieczór panieński - dlaczego
akurat spotkanie klasowe ma być traktowane inaczej?

Zdecydowanie natomiast wielkim, wręcz ostatecznym buractwem jest
przyprowadzanie gdzieś osoby, która nie była zaproszona. Przy czym za osobę
zaproszoną uznaje się osobę, która otrzymała zaproszenie, nie zaś osobę
związaną relacją o dowolnym charakterze z osobą, która otrzymała
zaproszenie. Naturalnie są wyjątki - bywają imprezy z definicji przeznaczone
dla krewnych i znajomych Królika oraz przypadkowych ludzi spotkanych przez
Królika po drodze, bywają imprezy luźne, których formuła dopuszcza
zapytanie, czy można przyprowadzić ze sobą gościa, bywają sytuacje, w
których daje się zasugerować, że dobrze by było rozszerzyć zaproszenie na
kogoś jeszcze, choć to ostatnie zawsze jest ryzykowne. Ale zasada pozostaje
zasadą.

Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
http://www.truecolors.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


127. Data: 2008-01-24 12:22:32

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Sekretka <s...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 24 Sty, 12:04, "MOLNARka" <M...@M...pl> wrote:

> A Twoja małżonka napisała, ze "mąż idzie ze mną na każde spotkanie, ale nie
> żeby mnie
> pilnować, ale dla towarzystwa."
> Czyli na takie gdzie organizator wyrażnie określił, ze bez osób
> towarzyszących ... Ty tez idziesz. CBDU.

Precyzuję więc, bo być może faktycznie mogłam być opacznie zrozumiana:

czyli

1. Na KAŻDE, gdzie organizator pozostawia wybór uczestnikom spotkania
i
można przyjść z Mężem lub nie. Bo jeżeli nie zezwala to jest
oczywiste,
że idziemy sami (albo zostajemy w domu)
2.Na KAŻDYM TAKIM spotkaniu jest ze mną do TOWARZYSTWA, a nie do
pilnowania.

Pozdrawiam
Sekretka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


128. Data: 2008-01-24 12:34:51

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Adam Moczulski <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hanka Skwarczyńska pisze:

>> [...] Primo, dla mnie wielkim, wręcz ostatecznym, buractwem
>> jest organizowanie imprez wyłącznie dla singli. [...]
>
> Nie bardzo rozumiem, dlaczego, natomiast jeśli singlem nie jesteś, to
> niechęć do pójścia na imprezę wyłącznie dla singli wydaje mi się dość
> naturalna. Na szczęście w takim wypadku problem nie istnieje -
> zwyczajnie nie byłbyś zaproszony. Osobna historia to imprezy
> organizowane dla pewnej grupy ludzi związanych wspólnym kryterium, dajmy
> na to, przynależnością do tej samej klasy te X lat temu. Wyłącznie. Co
> jest w tym buraczanego, nie mam pojęcia. Nie znam nikogo, kto próbowałby
> ciągnąć kumpla od kieliszka na firmową imprezę integracyjną albo męża na
> wieczór panieński - dlaczego akurat spotkanie klasowe ma być traktowane
> inaczej?

Wieczór panieński jest dla singli (chyba że już obowiązuje inna
definicja panienki), a firmowa impreza integracyjna jest jak rozumiem w
zakresie obowiązków (bo na wszystkich nieobowiązkowych w mojej karierze
osoby towarzyszące też bywały) pracownika. Ja mówię o dobrowolnych
spotkaniach dorosłych ludzi, którzy charakteryzują się tym, że jakieś
tam zobowiązania mają. Jeśli więc są zapraszani, to obowiązkiem
zapraszającego jest z tym się liczyć. A to oznacza oficjalne
stwierdzenie że zapraszany ma przyjść sam lub akceptację możliwości iż
przyjdzie z żoną, dzieckiem, kotem czy nawet babcią, której z kolei
będzie towarzyszył Alzenheimer.

> Zdecydowanie natomiast wielkim, wręcz ostatecznym buractwem jest
> przyprowadzanie gdzieś osoby, która nie była zaproszona. Przy czym za
> osobę zaproszoną uznaje się osobę, która otrzymała zaproszenie, nie zaś
> osobę związaną relacją o dowolnym charakterze z osobą, która otrzymała
> zaproszenie. Naturalnie są wyjątki - bywają imprezy z definicji
> przeznaczone dla krewnych i znajomych Królika oraz przypadkowych ludzi
> spotkanych przez Królika po drodze, bywają imprezy luźne, których
> formuła dopuszcza zapytanie, czy można przyprowadzić ze sobą gościa,
> bywają sytuacje, w których daje się zasugerować, że dobrze by było
> rozszerzyć zaproszenie na kogoś jeszcze, choć to ostatnie zawsze jest
> ryzykowne. Ale zasada pozostaje zasadą.

Owóż moim zdaniem tym się różni impreza luźna od oficjalnej, że ta
druga wymaga oficjalnego, imiennego i pisemnego zaproszenia. Jeśli
takowego nie ma, to ja uznaję taką imprezę za luźną. A na luźnych
imprezach burakami są sztywniacy.

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


129. Data: 2008-01-24 12:52:15

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Jolanta Pers" <j...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Stalker <t...@i...pl> napisał(a):

> Jakbym ze ścianą gadał...

Ale czego właściwie nie rozumiesz? Że defaultem w przypadku spotkań jakiejś
grupy (klasy, grupy ze studiów, grupy z kursu, ludzi, którzy kiedyś pracowali
razem itp.) jest pojawienie się tylko ludzi z tej grupy i przyprowadzenie
kogoś sposa grupy, jeśli organizatorzy nie zaznaczyli wyraźnie, że to impreza
w parach/rodzinna, to pospolite buractwo? To, że się nie pluje na podłogę,
też Ci trzeba tłumaczyć?

--
JoP

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


130. Data: 2008-01-24 12:54:44

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


> Widzę, że mamy odmienne zdanie na temat zazdrości, ja zaznaję tylko
> jej jasnej strony i o tej chorej nie mam pojęcia.


widze, ze masz braki w zakresie rozumienia slownictwa,ktorym sie poslugujesz

http://portalwiedzy.onet.pl/polszczyzna.html?qs=zazd
rosc&tr=pol-pol

moze teraz juz bedzie lepiej, bo lepiej Ci bedzie bie tylko ze mna dyskutowac.

> ale przyjmij do wiadomosci, ze sa towarzystwa, ktore chca sie spotkac
> bez osob towarzyszacych, i wtedy
> > towarzystwo meza zazdrosnika jest po prostu niegrzeczne.
>
> Ależ ja się nie upieram, że wszędzie trzeba ze sobą ciągnąc Męża czy
> Żonę, tylko jeśli ktoś organizuje spotkanie i jasno nie określi kto ma
> przyjść , to tak jak zaczynający ten wątek mogę rozważać możliwość
> zabrania ze sobą Męża.


jasne, z tym ze jesli maz idzie bo jest zadrosny, a nie idzie bo sie chce
pobawic, srednio dobrze swiadczy to o takim zachowaniu
(i tu prosze Cie uzyj wyzej zdefiniowanego znaczenia slowa "zazdrosc', takiego
ktory funkcjonuje we wspolczesnym swiecie)


> >Pomijam juz te dziwniaste tlumaczenie, ze jest zazdrosny ale Cie nie
pilnuje.
>
> Patrz wyżej. Zazdrość to wg mnie nie pilnowanie i kontrolowanie.


tylko co?

> Ale ja to głupia jestem jak to już zdążyła Siwa zauważyć.

no maz zrobil, Ty teraz zaczynasz :)

i.


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 12 . [ 13 ] . 14 ... 20 ... 30 ... 32


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

zmysł wzroku i marnowanie pieniędzy
Homorodzice, homoadopcje
Mieszko miał wtedy siedem żon, z których wszystkie oddalił.
Impotencja bezbożników
Rozejscie się po 50

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »