Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Wyjscie z/bez meza

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wyjscie z/bez meza

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 312


« poprzedni wątek następny wątek »

191. Data: 2008-01-29 12:58:41

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


> > swoje zycie bedac w parze. I o to sie rozbija. Moze to kwestia pewnej
> > dojrzalosci.
>
> Może nie każdemu potrzebne to w takim stopniu jak Tobie? dojrzałość nie
> ma tu nic do rzeczy.


czy ja wiem czy to jest kwestia potrzeby? imo nie. Po prostu kazdy ma swoje
zycie, w takim czy innym stopniu. Nie jest sie jednym cialem zawsze i
wszedzie. I wlasnie moze to jest ta dojrzalosc.


> > a czy Ty myslisz, ze te osoby ktore chodza na impresy same (z tej grupy
nawet)
> > nie lubia byc ze swoim mezem/zona??
>
> A czy ty nie rozumiesz, że są tacy, którzy lepiej się bawią, kiedy
> partner jest razem z nimi?

a czy mozesz mi odpowiedziec na moje pytanie?

odpowiadajac na Twoje- rozumiem. Wtedy rzeczywiscie lepiej siedziec w domu niz
isc na impreze, gdzie sie chodzi bez osoby towarzszacej. Bo sie wlasnie bedzie
wygladalo jak kretyn.


> > Bardzo bledna zalozenie. Moze dlatego mialas problem czy pojechac na
cruise
> > bez meza. Inni by nie mieli.
>
> Wielu jak podejrzewam.

podejrzewac zawsze mozna :)
>
> > Bo imo pewna dojrzalosc milosci to taka kiedy
> > cieszy szczescie tej drugiej, i nie przeszkadza, ze odbylo sie bez udzialu
tej
> > drugiej polowki.
>
> Nie rozumiesz. Chodzi o to dlaczego _ja_ idę na _moją_ imprezę z mężem a
> nie dlaczego on czuje że musi pójść. Bawię się gorzej kiedy go nie ma.

czyli, jesli dobrze zrozumialam, nie patrzysz na to jak sie bedzie czul maz,
najwazniejsza jestes Ty, bo Ty chcesz z nim isc. Czy tak?


> > I znow bledne zalozenie. Nie musi sie tak myslec, zeby osba nieproszona
> > wygladala jak kretyn.
>
> Nie proszona przez kogo? Jak się dostaje zaproszenie "tylko sam" to się
> albo idzie samemu albo nie idzie się w ogóle. Nikt nie mówi o wpraszaniu
> się w takiej sytuacji.

Co, czyli potrafisz chodzic bez meza i miec swoje zycie??
(co do Stalkera, ktoremu odpowiadalam, jak tez i Elzniecie pisalam, zadalam
pyatnie Stalkerowi, bo w jednym z postow stwierdzil, ze jesli bedzie "byly" to
on idzie na pewno)
>
> > Naprawde uwierz, ze mozna sie kochac, i mozna miec swoje
> > zycie i swoich przyjaciol.
>
> Ależ ja wierzę. Tyle, że uwierz mi, że u jednych ludzi jest tak a u
> innych inaczej. I uważanie że to "inaczej" jest buractwem czy czymś tam
> to IMHO nie jest OK.

Akurat jak u kogos w domu jest mnie nie obchodzi, wiec nie wiem czy ktos jest
w domu burakiem czy nie. Burakiem bedzie jesli przylezie z zona/mezem a
impreza byla dla tych drugich polowek.

>
> > Uwierz niz mi nie ubedzie jesli tz pojdzie na
> > spotkanie kolegow z klubu pletwonurkow. Mnie to zupelnie nie bawi, i mimo,
ze
> > lubie chodzic na imprezy z tz, nie oznacza ze teraz mam isc. On sie tam
bedzie
> > bawil dobrze, i ja plakac nei bede.
>
> No i dobrze. Ale jeżeli on chciałby żebyś Ty poszła i ciągnąłby Cię tam
> to poszłabyś - na jego prośbę?

A czemu mialby mnie prosic? toz to jego pasja, wiec bawic sie bedzie
wymsienicie wsrod opowiesci o rybkach, ja gorzej. Chyba z milosci do mnie by
mnie wrecz nie prosil :)
a gdyby jakis niespodziewany wybryk losu sprawil, ze by mnie jednak poprosil
to musialbym wiedziec czemu i czy bede tam jedyna zona.

> > w gabinecie oczekujesz pomocy, i to profesjonalnej. A przyjaciela
traktujesz
> > jak ...przyjaciela.
>
> To się spotykasz z przyjacielem w kafejce.


juz nie wymsylaj gdzie sie mozna spotkac.

> Z mojej "praktyki" imprezowej
> wynika, że nikt się nikomu nie zwierza obszernie z kłopotów rodzinnych
> na wieloosobowej imprezie. Może w stanie dużego upojenia alkoholowego.
> Ale ja osobiście takie panie odsyłam na bambus (to znaczy do momentu
> kiedy przestaną mi siąpać w rękaw).

znaczy nie jestes ich przyjaciolka a tylko znajoma.
Moze sie zdarzyc tak, ze przyjaciel ze szkoly podstawowej, z ktorym do knajpki
sie nie mialas jak umowic, bedzie na tej imprezie. Tutaj raczej sprawa jest
taka- moj przyjaciel nie jest od razu, z definicji przyjacielem meza, wiec
dlatego min impreza z ludzmi z klasy bez osob tow. jest taka kontrowersyjna.

>
> > Maz mojej przyjaciolki z definicji nie jest moim
> > przyjacielem, i wolalabym mowic do niej o pewnych sprawach bez swiadkow,
nawet
> > jesli nie jest psychoterapeutka. Chyba rozumiesz takie rzeczy?
>
> Na imprezie? Szczerze mówiąc nie bardzo.


jezuuu, nie chodzi o miejsce a o roznice przyjaciel/psychoterapeutka...

>
> >>> Albo sie jest burakiem albo nie :)
> >> Albo się ma inny pomysł na życie.
> >
> > to nie pomysl. To pewnien stopien milosci do siebie i do partnera.
>
> Nie. To jest inny pomysł na życie. Wcale nie gorszy ani lepszy. Po
> prostu inny.

ja jednak pozostane przy milosci.

i.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


192. Data: 2008-01-29 13:32:57

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Lolalny Lemur <shure1@nospam_o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

Iwon(K)a pisze:

> czy ja wiem czy to jest kwestia potrzeby? imo nie. Po prostu kazdy ma swoje
> zycie, w takim czy innym stopniu. Nie jest sie jednym cialem zawsze i
> wszedzie. I wlasnie moze to jest ta dojrzalosc.

No nie jest się. Ale jeden nie jest na imprezie a drugi przed
telewizorem czy w pracy.

>>> a czy Ty myslisz, ze te osoby ktore chodza na impresy same (z tej grupy
> nawet)
>>> nie lubia byc ze swoim mezem/zona??
>> A czy ty nie rozumiesz, że są tacy, którzy lepiej się bawią, kiedy
>> partner jest razem z nimi?
>
> a czy mozesz mi odpowiedziec na moje pytanie?

Nie, nie myślę tak. Myślę że nie lubią chodzić na imprezy (lub pewien
ich rodzaj) z mężem/żoną.

> odpowiadajac na Twoje- rozumiem. Wtedy rzeczywiscie lepiej siedziec w domu niz
> isc na impreze, gdzie sie chodzi bez osoby towarzszacej. Bo sie wlasnie bedzie
> wygladalo jak kretyn.

Może jak kretyn to przesada. Ale na pewno nie będzie się bawiło pełną parą.

>>> Bardzo bledna zalozenie. Moze dlatego mialas problem czy pojechac na
> cruise
>>> bez meza. Inni by nie mieli.
>> Wielu jak podejrzewam.
>
> podejrzewac zawsze mozna :)

:)

>>> Bo imo pewna dojrzalosc milosci to taka kiedy
>>> cieszy szczescie tej drugiej, i nie przeszkadza, ze odbylo sie bez udzialu
> tej
>>> drugiej polowki.
>> Nie rozumiesz. Chodzi o to dlaczego _ja_ idę na _moją_ imprezę z mężem a
>> nie dlaczego on czuje że musi pójść. Bawię się gorzej kiedy go nie ma.
>
> czyli, jesli dobrze zrozumialam, nie patrzysz na to jak sie bedzie czul maz,
> najwazniejsza jestes Ty, bo Ty chcesz z nim isc. Czy tak?

Nieeee noooo!
Nie tak. Zmuszać męża nie będę (prędzej on mnie ;)), ale jeśli zapytam a
on powie, że "no, może, zastanowię się" to go potem namawiam.

>> Nie proszona przez kogo? Jak się dostaje zaproszenie "tylko sam" to się
>> albo idzie samemu albo nie idzie się w ogóle. Nikt nie mówi o wpraszaniu
>> się w takiej sytuacji.
>
> Co, czyli potrafisz chodzic bez meza i miec swoje zycie??

Potrafię. Ale nie lubię i rzadko to robię.

> (co do Stalkera, ktoremu odpowiadalam, jak tez i Elzniecie pisalam, zadalam
> pyatnie Stalkerowi, bo w jednym z postow stwierdzil, ze jesli bedzie "byly" to
> on idzie na pewno)

To taki żarcik był, wiesz? A może i nie do końca. Chyba rozumiem co miał
na myśli.

>> Ależ ja wierzę. Tyle, że uwierz mi, że u jednych ludzi jest tak a u
>> innych inaczej. I uważanie że to "inaczej" jest buractwem czy czymś tam
>> to IMHO nie jest OK.
>
> Akurat jak u kogos w domu jest mnie nie obchodzi, wiec nie wiem czy ktos jest
> w domu burakiem czy nie. Burakiem bedzie jesli przylezie z zona/mezem a
> impreza byla dla tych drugich polowek.

Jesli było wyraźne zaproszenie dla "solo" i je przyjął a mimo to poszedł
z drugą połówką to się zgodzę - to buractwo.

>> No i dobrze. Ale jeżeli on chciałby żebyś Ty poszła i ciągnąłby Cię tam
>> to poszłabyś - na jego prośbę?
>
> A czemu mialby mnie prosic?

Bo na przykład będzie tam ktoś kogo chciałby żebyś poznała. Albo jest
nieśmiały i lepiej będzie się czuł jak będziesz. Na przykład.

> toz to jego pasja, wiec bawic sie bedzie
> wymsienicie wsrod opowiesci o rybkach, ja gorzej. Chyba z milosci do mnie by
> mnie wrecz nie prosil :)

No dobra, ale w sumie nie o to chodziło w tym wszystkim.

> a gdyby jakis niespodziewany wybryk losu sprawil, ze by mnie jednak poprosil
> to musialbym wiedziec czemu i czy bede tam jedyna zona.

A jeżeli byłabyś to co?

>>> w gabinecie oczekujesz pomocy, i to profesjonalnej. A przyjaciela
> traktujesz
>>> jak ...przyjaciela.
>> To się spotykasz z przyjacielem w kafejce.
>
> juz nie wymsylaj gdzie sie mozna spotkac.

No na pewno nie w miejscu pełnym wspólnych znajomych sprzed lat.

>> Z mojej "praktyki" imprezowej
>> wynika, że nikt się nikomu nie zwierza obszernie z kłopotów rodzinnych
>> na wieloosobowej imprezie. Może w stanie dużego upojenia alkoholowego.
>> Ale ja osobiście takie panie odsyłam na bambus (to znaczy do momentu
>> kiedy przestaną mi siąpać w rękaw).
>
> znaczy nie jestes ich przyjaciolka a tylko znajoma.

Tak. Przyjaciółka pisze do mnie lub dzwoni. Z rzadka przyjeżdża bo z
Tokio niezły kawałek ma. I na pewno nie wypłakiwałaby mi się po pijaku
na imprezie.

> Moze sie zdarzyc tak, ze przyjaciel ze szkoly podstawowej, z ktorym do knajpki
> sie nie mialas jak umowic, bedzie na tej imprezie. Tutaj raczej sprawa jest
> taka- moj przyjaciel nie jest od razu, z definicji przyjacielem meza, wiec
> dlatego min impreza z ludzmi z klasy bez osob tow. jest taka kontrowersyjna.

Ja nie widzę sensu w tym zdaniu. Naprawdę. I co z tego że nie jest? 3/4
klasy (albo więcej) to nie są przyjaciele a nawet nie dobrzy koledzy. To
ich obecność powinna też być zakazana w sumie. Bo chodzo i brudzo.

>>> Maz mojej przyjaciolki z definicji nie jest moim
>>> przyjacielem, i wolalabym mowic do niej o pewnych sprawach bez swiadkow,
> nawet
>>> jesli nie jest psychoterapeutka. Chyba rozumiesz takie rzeczy?
>> Na imprezie? Szczerze mówiąc nie bardzo.
>
> jezuuu, nie chodzi o miejsce a o roznice przyjaciel/psychoterapeutka...

Ale właśnie o miejsce. Bo argumentem w dyskusji jest to, że przyjaciółka
na imprezie klasowej skarży się na męża a jakby był mąż to nie mogłaby
się skarżyć czy coś w podobnym wariancie.

LL

--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


193. Data: 2008-01-29 13:33:50

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: siwa <siwa@BEZ_TEGO.life.pl> szukaj wiadomości tego autora

Lolalny Lemur <shure1@nospam_o2.pl> napisał(a):

>> Ale to wlaśnie są psiapsiolkowe spotkanka!
> Spotkania klasowe "po latach"? Proszę Cię...

Nie, spotkania z okolic psd.

--
s i w a
...czytam: Time i Epoca
pijam: tylko Ballantines...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


194. Data: 2008-01-29 13:36:30

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Adam Moczulski <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

siwa pisze:

>> Napisałam "poza psiapsiókowymi spotkankami i imprezami biznesowymi"
>
> Ale to wlaśnie są psiapsiolkowe spotkanka!

Z każdym i we wszystkich klasach się psiapsiólkowałaś ?

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


195. Data: 2008-01-29 13:56:53

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Lolalny Lemur" <shure1@nospam_o2.pl> napisał w wiadomości
news:fnn6kb$16l$1@atlantis.news.tpi.pl...
> MOLNARka pisze:
>
>> Hmmm ...
>> Pojawiłaś się z.
>> I jak może zauważyłaś ... dla reszty obecnych było oczywiste, zę
>> spotykamy się same bo żadnych innych mężczyzn nie stwierdzono.
>
> Ja jeszcze dodam wyjaśnienie, dla tych, które nie były wtedy i nie wiedzą
> o czym MOLNARka pisze. Mój mąż przywiózł mnie autkiem na spotkanie psd.
> Wszedł grzecznie do knajpy, żeby się przywitać bo kilka pań zna i
> pojechał. Po czym śmiał przyjechać po mnie i wtedy również wszedł a nawet
> (o zgrozo) miał czelność przysiąść i poczekać aż skończę browca.
>
> Czuję sie jak ostatni burak. Naprawdę nie mam pojęcia jak mogę być tak
> niedojrzała.

Na to jest akurat proste rozwiązanie: niech napisze coś na psd i już będzie
mógł na spotkania przychodzić na pełnych prawach ;-)

Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


196. Data: 2008-01-29 14:03:17

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > czy ja wiem czy to jest kwestia potrzeby? imo nie. Po prostu kazdy ma
swoje
> > zycie, w takim czy innym stopniu. Nie jest sie jednym cialem zawsze i
> > wszedzie. I wlasnie moze to jest ta dojrzalosc.
>
> No nie jest się. Ale jeden nie jest na imprezie a drugi przed
> telewizorem czy w pracy.

to byla taka figuratywna mowa :) chyba za doslownie ja odebralas. Po prostu
pozostane w przekonaniu posiadania wlasnego zycia w parze. Umiejestnosc ta
jest imo wlasnie dojrzaloscia danej milosci, ktora ewoluuje.

>
> >>> a czy Ty myslisz, ze te osoby ktore chodza na impresy same (z tej grupy
> > nawet)
> >>> nie lubia byc ze swoim mezem/zona??
> >> A czy ty nie rozumiesz, że są tacy, którzy lepiej się bawią, kiedy
> >> partner jest razem z nimi?
> >
> > a czy mozesz mi odpowiedziec na moje pytanie?
>
> Nie, nie myślę tak. Myślę że nie lubią chodzić na imprezy (lub pewien
> ich rodzaj) z mężem/żoną.

i tu pies pogrzebany. Nie, ze nie lubia chodzic z mezem i zona, ale potrafia
sie wciaz bawic _bez_ meza/zony na pewnych imprezach. Bo wiesz, zawsze z
mezem/zona sie nie da byc. I to nie oznacza, ze sie ma byc wtedy
nieszczesliwym.

> > odpowiadajac na Twoje- rozumiem. Wtedy rzeczywiscie lepiej siedziec w domu
niz
> > isc na impreze, gdzie sie chodzi bez osoby towarzszacej. Bo sie wlasnie
bedzie
> > wygladalo jak kretyn.
>
> Może jak kretyn to przesada. Ale na pewno nie będzie się bawiło pełną parą.

no wlasnie nie "na pewno". I tu jest pies pogrzebany :)

(...)

> >> Nie rozumiesz. Chodzi o to dlaczego _ja_ idę na _moją_ imprezę z mężem a
> >> nie dlaczego on czuje że musi pójść. Bawię się gorzej kiedy go nie ma.
> >
> > czyli, jesli dobrze zrozumialam, nie patrzysz na to jak sie bedzie czul
maz,
> > najwazniejsza jestes Ty, bo Ty chcesz z nim isc. Czy tak?
>
> Nieeee noooo!
> Nie tak. Zmuszać męża nie będę (prędzej on mnie ;)), ale jeśli zapytam a
> on powie, że "no, może, zastanowię się" to go potem namawiam.


to mi sie wlasnie, osobiscie, nie podoba. Znaczy idzie bo Ty go usilnie
namawialas, takie malzenskie poswiecenie. Znaczy tak na prawde, to on tam nie
chcial isc, znaczy nie musi chodzic wszedzie z Toba-> widac, maz ma podobne
zdanie do nas. To Ty go potrzebujesz na imprezie, bardziej niz on Ciebie.
Takie "psychiczne uzaleznienie" w petach milosci :))


> > Co, czyli potrafisz chodzic bez meza i miec swoje zycie??
>
> Potrafię. Ale nie lubię i rzadko to robię.

po poprzednim paragrafie widze. (i wynika z tego, ze jednak srednio potrafisz)

>
> > (co do Stalkera, ktoremu odpowiadalam, jak tez i Elzniecie pisalam,
zadalam
> > pyatnie Stalkerowi, bo w jednym z postow stwierdzil, ze jesli
bedzie "byly" to
> > on idzie na pewno)
>
> To taki żarcik był, wiesz? A może i nie do końca. Chyba rozumiem co miał
> na myśli.

moze i zarcik, moze i nie. Dopytalam, i nie usyskalam odpowiedzi.


> > Akurat jak u kogos w domu jest mnie nie obchodzi, wiec nie wiem czy ktos
jest
> > w domu burakiem czy nie. Burakiem bedzie jesli przylezie z zona/mezem a
> > impreza byla dla tych drugich polowek.
>
> Jesli było wyraźne zaproszenie dla "solo" i je przyjął a mimo to poszedł
> z drugą połówką to się zgodzę - to buractwo.


uwazam rowniez, ze w sytuacji spotkan klasowych, nalezy dopytac sie
organizatora co sie robi z polowkami :)

>
> >> No i dobrze. Ale jeżeli on chciałby żebyś Ty poszła i ciągnąłby Cię tam
> >> to poszłabyś - na jego prośbę?
> >
> > A czemu mialby mnie prosic?
>
> Bo na przykład będzie tam ktoś kogo chciałby żebyś poznała.

zalezy- co inni na to. Bo moze koledzy wola jednak meskie towarztystwo- wtedy
tego kogos poznac moge, np zapraszajac do siebie do domu.

> Albo jest
> nieśmiały i lepiej będzie się czuł jak będziesz. Na przykład.

:)) to odpada. To ju zprzedzej mnie by bylo lyso wrod jego kolegow. Taki
rodzynek.


> > toz to jego pasja, wiec bawic sie bedzie
> > wymsienicie wsrod opowiesci o rybkach, ja gorzej. Chyba z milosci do mnie
by
> > mnie wrecz nie prosil :)
>
> No dobra, ale w sumie nie o to chodziło w tym wszystkim.

a o co? wlasnie Ci dalam przyklady, ze sie ma wlasne zycie, i to zycie czesto
jest nudne dla polowki, wiec szczesliwym mozna byc bez tej drugiej polowki (co
nie powoduje znow jakis problemow u tego/tej drugiej).
Nie kazdy jest po prostu panswtem Gucwinskim, albo Tony Halikiem :))


> > a gdyby jakis niespodziewany wybryk losu sprawil, ze by mnie jednak
poprosil
> > to musialbym wiedziec czemu i czy bede tam jedyna zona.
>
> A jeżeli byłabyś to co?


to poprosilabym o spasowanie. Czulabym sie tam srednio.


> > juz nie wymsylaj gdzie sie mozna spotkac.
>
> No na pewno nie w miejscu pełnym wspólnych znajomych sprzed lat.

ja nie widze problemu.


> > znaczy nie jestes ich przyjaciolka a tylko znajoma.
>
> Tak. Przyjaciółka pisze do mnie lub dzwoni. Z rzadka przyjeżdża bo z
> Tokio niezły kawałek ma. I na pewno nie wypłakiwałaby mi się po pijaku
> na imprezie.

nie trzeba byc od razu pijanym :) ja tez mam przyjacilke daleko, bo w Polsce,
he, he, i jak bym przyjechala na impreze klasowa, to bysmy tez gadaly na
osobiste tematy, wolalabym zeby jej maz jednak kolo niej nie siedzial.


> > taka- moj przyjaciel nie jest od razu, z definicji przyjacielem meza, wiec
> > dlatego min impreza z ludzmi z klasy bez osob tow. jest taka
kontrowersyjna.
>
> Ja nie widzę sensu w tym zdaniu. Naprawdę. I co z tego że nie jest? 3/4
> klasy (albo więcej) to nie są przyjaciele a nawet nie dobrzy koledzy. To
> ich obecność powinna też być zakazana w sumie. Bo chodzo i brudzo.


nie widzisz roznicy miedzy "niekolegami" a mezem? mezowi nie powiesz- kochanie
idz do baru, bo teraz mi tu przeszkadzasz, a "niekoledze" spokojnie powiesz,
zeby na razie sie oddalil, bo gadasz na prywatne sprawy.


> > jezuuu, nie chodzi o miejsce a o roznice przyjaciel/psychoterapeutka...
>
> Ale właśnie o miejsce. Bo argumentem w dyskusji jest to, że przyjaciółka
> na imprezie klasowej skarży się na męża a jakby był mąż to nie mogłaby
> się skarżyć czy coś w podobnym wariancie.


to w tym przykladzie nie widze zadnego problemu z miejscem. Zadnego. Jest
okazja, ze sie widze sie z przyjaciolka, to gadam z nia.
i.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


197. Data: 2008-01-29 14:36:09

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Lolalny Lemur <shure1@nospam_o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

Iwon(K)a pisze:

> to byla taka figuratywna mowa :) chyba za doslownie ja odebralas. Po prostu
> pozostane w przekonaniu posiadania wlasnego zycia w parze. Umiejestnosc ta
> jest imo wlasnie dojrzaloscia danej milosci, ktora ewoluuje.

Ale Iwon(k)o, ja Cie doskonale rozumiem i w zupełności sie z Tobą
zgadzam! Chodzi mi tylko o to, że każdy może miec inne "osobno". Jeden
osobno chodzi na imprezę a drugi osobno do teatru. Jeden czuje potrzebę
odrębności w jakiejś tam sytuacji i drugi w zupełnie innej. Rozumiesz?

>> Nie, nie myślę tak. Myślę że nie lubią chodzić na imprezy (lub pewien
>> ich rodzaj) z mężem/żoną.
>
> i tu pies pogrzebany. Nie, ze nie lubia chodzic z mezem i zona, ale potrafia
> sie wciaz bawic _bez_ meza/zony na pewnych imprezach. Bo wiesz, zawsze z
> mezem/zona sie nie da byc. I to nie oznacza, ze sie ma byc wtedy
> nieszczesliwym.

No. I nie oznacza też że trzeba za wszelką cenę lecieć na imprezę na
którą wolałoby sie pójść z drugą połową. To też nie jest równoznaczne z
byciem nieszczęśliwym.

>>> odpowiadajac na Twoje- rozumiem. Wtedy rzeczywiscie lepiej siedziec w domu
> niz
>>> isc na impreze, gdzie sie chodzi bez osoby towarzszacej. Bo sie wlasnie
> bedzie
>>> wygladalo jak kretyn.
>> Może jak kretyn to przesada. Ale na pewno nie będzie się bawiło pełną parą.
>
> no wlasnie nie "na pewno". I tu jest pies pogrzebany :)

Jak do tej pory mam takie właśnie odczucia. Bo zgodzisz sie chyba, że to
wszystko jest bardzo subiektywne?

>> Nie tak. Zmuszać męża nie będę (prędzej on mnie ;)), ale jeśli zapytam a
>> on powie, że "no, może, zastanowię się" to go potem namawiam.
>
> to mi sie wlasnie, osobiscie, nie podoba. Znaczy idzie bo Ty go usilnie
> namawialas, takie malzenskie poswiecenie.

Nie. Gdyby nie chciał iść to by od razu powiedział "nie chcę". Szczery
chłop jest pod tym względem. Może mieć natomiast watpliwości czy go
ciągnę bo rzeczywiście chcę żeby tam był czy z "małżeńskiej
przyzwoitości". Oczywiście nic na siłę - jeśli jednak się nie zdecyduje
to przecież wołami nie zaciągnę.

> Znaczy tak na prawde, to on tam nie
> chcial isc, znaczy nie musi chodzic wszedzie z Toba-> widac, maz ma podobne
> zdanie do nas. To Ty go potrzebujesz na imprezie, bardziej niz on Ciebie.

Nie, nie zrozumiałaś tego co Ci napisałam.

>>> Co, czyli potrafisz chodzic bez meza i miec swoje zycie??
>> Potrafię. Ale nie lubię i rzadko to robię.
>
> po poprzednim paragrafie widze. (i wynika z tego, ze jednak srednio potrafisz)

Potrafię bo muszę. A że nie lubię - dlaczego uważasz że to coś złego?
Jeżeli on myśli podobnie jak ja?

>>> Akurat jak u kogos w domu jest mnie nie obchodzi, wiec nie wiem czy ktos
> jest
>>> w domu burakiem czy nie. Burakiem bedzie jesli przylezie z zona/mezem a
>>> impreza byla dla tych drugich polowek.
>> Jesli było wyraźne zaproszenie dla "solo" i je przyjął a mimo to poszedł
>> z drugą połówką to się zgodzę - to buractwo.
>
> uwazam rowniez, ze w sytuacji spotkan klasowych, nalezy dopytac sie
> organizatora co sie robi z polowkami :)

Zawsze, kiedy nie ma pewności.

>>>> No i dobrze. Ale jeżeli on chciałby żebyś Ty poszła i ciągnąłby Cię tam
>>>> to poszłabyś - na jego prośbę?
>>> A czemu mialby mnie prosic?
>> Bo na przykład będzie tam ktoś kogo chciałby żebyś poznała.
>
> zalezy- co inni na to. Bo moze koledzy wola jednak meskie towarztystwo- wtedy
> tego kogos poznac moge, np zapraszajac do siebie do domu.

Przy takim spotkaniu przeważnie się pyta "czy mogę przyjść z". Jeżeli
się zgadzają to chyba jednak nie mają nic przeciwko?

>> Albo jest
>> nieśmiały i lepiej będzie się czuł jak będziesz. Na przykład.
>
> :)) to odpada. To ju zprzedzej mnie by bylo lyso wrod jego kolegow. Taki
> rodzynek.

Za mało czasu w męskim towarzystwie jak widzę ;) Nie przejmuj się, ja
tak mam w damskim - zawsze czuję sie jak idiotka ;)

>> No dobra, ale w sumie nie o to chodziło w tym wszystkim.
>
> a o co?

O to czy zabranie ze sobą drugiej połowy to przestępstwo kryminalne czy
tylko zwykłe buractwo ;)

> wlasnie Ci dalam przyklady, ze sie ma wlasne zycie, i to zycie czesto
> jest nudne dla polowki, wiec szczesliwym mozna byc bez tej drugiej polowki (co
> nie powoduje znow jakis problemow u tego/tej drugiej).

Oczywiscie. Ale nie każdy tak ma i nie widzę w tym naprawdę nic złego
dopóki druga połowa nie zgłasza sprzeciwu.

> Nie kazdy jest po prostu panswtem Gucwinskim, albo Tony Halikiem :))

:)

>>> a gdyby jakis niespodziewany wybryk losu sprawil, ze by mnie jednak
> poprosil
>>> to musialbym wiedziec czemu i czy bede tam jedyna zona.
>> A jeżeli byłabyś to co?
>
> to poprosilabym o spasowanie. Czulabym sie tam srednio.

Ja nie - też kwestia osoby. Ja się lepiej czuję wśród facetów niż wśród
kobiet.

>>> juz nie wymsylaj gdzie sie mozna spotkac.
>> No na pewno nie w miejscu pełnym wspólnych znajomych sprzed lat.
>
> ja nie widze problemu.

Dla mnie to ograniczenie, bo nie o wszystkim można mówić. Za dużo uszu -
wcale niekoniecznie życzliwych.

>>> taka- moj przyjaciel nie jest od razu, z definicji przyjacielem
meza, wiec
>>> dlatego min impreza z ludzmi z klasy bez osob tow. jest taka
> kontrowersyjna.
>> Ja nie widzę sensu w tym zdaniu. Naprawdę. I co z tego że nie jest? 3/4
>> klasy (albo więcej) to nie są przyjaciele a nawet nie dobrzy koledzy. To
>> ich obecność powinna też być zakazana w sumie. Bo chodzo i brudzo.
>
> nie widzisz roznicy miedzy "niekolegami" a mezem? mezowi nie powiesz- kochanie
> idz do baru, bo teraz mi tu przeszkadzasz, a "niekoledze" spokojnie powiesz,
> zeby na razie sie oddalil, bo gadasz na prywatne sprawy.

No właśnie nie powiem.

>>> jezuuu, nie chodzi o miejsce a o roznice przyjaciel/psychoterapeutka...
>> Ale właśnie o miejsce. Bo argumentem w dyskusji jest to, że przyjaciółka
>> na imprezie klasowej skarży się na męża a jakby był mąż to nie mogłaby
>> się skarżyć czy coś w podobnym wariancie.
>
> to w tym przykladzie nie widze zadnego problemu z miejscem. Zadnego. Jest
> okazja, ze sie widze sie z przyjaciolka, to gadam z nia.

Zaraz dojdziemy do tego, że mąż powinien wyjść z domu kiedy przyjaciółka
przychodzi ;)

LL

--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


198. Data: 2008-01-29 15:08:32

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: siwa <siwa@BEZ_TEGO.life.pl> szukaj wiadomości tego autora

Adam Moczulski <a...@p...neostrada.pl> napisał(a):

>> Ale to wlaśnie są psiapsiolkowe spotkanka!
> Z każdym i we wszystkich klasach się psiapsiólkowałaś ?

Z nikim, ja to jestem socjopatka z ADHD.
Message-ID: <f...@f...net>

--
s i w a
...czytam: Time i Epoca
pijam: tylko Ballantines...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


199. Data: 2008-01-29 15:23:06

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> siwa pisze:
>
> >> Napisałam "poza psiapsiókowymi spotkankami i imprezami biznesowymi"
> >
> > Ale to wlaśnie są psiapsiolkowe spotkanka!
>
>        Z każdym i we wszystkich klasach się psiapsiólkowałaś ?


odpowiem za siebie :))
ja to mam psiapsiolki z kazdej mozliwej szkoly :) baby generalnie imo takie
sa. W koncu te moje pisapisolki tez maja psiapsiolke we mnie, he, he/

i.



--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


200. Data: 2008-01-29 15:51:53

Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ale Iwon(k)o, ja Cie doskonale rozumiem i w zupełności sie z Tobą
> zgadzam! Chodzi mi tylko o to, że każdy może miec inne "osobno". Jeden
> osobno chodzi na imprezę a drugi osobno do teatru. Jeden czuje potrzebę
> odrębności w jakiejś tam sytuacji i drugi w zupełnie innej. Rozumiesz?

teraz tak. Odebralam Twoje poprzednie wypowiedzi, o tym, ze niektorzy nie maja
potrzeby w ogole posiadania "swojego" zycia bedac w parze. To tak generalnie.
Co do wyjscia na impreze, to chyba sie nie zgodzimy ;)))
>
> >> Nie, nie myślę tak. Myślę że nie lubią chodzić na imprezy (lub pewien
> >> ich rodzaj) z mężem/żoną.
> >
> > i tu pies pogrzebany. Nie, ze nie lubia chodzic z mezem i zona, ale
potrafia
> > sie wciaz bawic _bez_ meza/zony na pewnych imprezach. Bo wiesz, zawsze z
> > mezem/zona sie nie da byc. I to nie oznacza, ze sie ma byc wtedy
> > nieszczesliwym.
>
> No. I nie oznacza też że trzeba za wszelką cenę lecieć na imprezę na
> którą wolałoby sie pójść z drugą połową. To też nie jest równoznaczne z
> byciem nieszczęśliwym.

no jak sama nie chcesz - to co innego. Wtedy sie nie idzie. Prosta sprawa. Ale
jak sama tez napisalas, jesli Ty chcesz, a maz sie zastanawia (czyli srednio
sie mu chce, skoro musi sie zastanowic) to Ty go namawiasz, bo fajniej Ci z
mezem. Znaczy, on idzie dla Ciebie a nie bo "lubi z Toba na imprezy".

> >> Może jak kretyn to przesada. Ale na pewno nie będzie się bawiło pełną
parą.
> >
> > no wlasnie nie "na pewno". I tu jest pies pogrzebany :)
>
> Jak do tej pory mam takie właśnie odczucia. Bo zgodzisz sie chyba, że to
> wszystko jest bardzo subiektywne?

oczywiscie. Juz to opisalas. Zrozumialam. Widze to tak- Ty lubisz wszedzie z
mezem, on znow nie tak bardzo. On bardziej "samodzielny" psychicznie jest. Nie
pomysl, ze to jest krytyka, bron mnie Boze. Taki uklad. (patzr niznej)

> >> Nie tak. Zmuszać męża nie będę (prędzej on mnie ;)), ale jeśli zapytam a
> >> on powie, że "no, może, zastanowię się" to go potem namawiam.
> >
> > to mi sie wlasnie, osobiscie, nie podoba. Znaczy idzie bo Ty go usilnie
> > namawialas, takie malzenskie poswiecenie.
>
> Nie. Gdyby nie chciał iść to by od razu powiedział "nie chcę". Szczery
> chłop jest pod tym względem. Może mieć natomiast watpliwości czy go
> ciągnę bo rzeczywiście chcę żeby tam był czy z "małżeńskiej
> przyzwoitości". Oczywiście nic na siłę - jeśli jednak się nie zdecyduje
> to przecież wołami nie zaciągnę.

(o tu) znaczy inaczej rozumiem slowo meza "zastanowie sie"- bo imo jak sie
chce od razu, to sie nie zastanawia i wypytuje co i jak. (specjlanie
zostawilam cytaty)
>
> > Znaczy tak na prawde, to on tam nie
> > chcial isc, znaczy nie musi chodzic wszedzie z Toba-> widac, maz ma
podobne
> > zdanie do nas. To Ty go potrzebujesz na imprezie, bardziej niz on Ciebie.
>
> Nie, nie zrozumiałaś tego co Ci napisałam.


dalej w sumie nie rozumiem. Jak chlop tak by lubil z Toba wszedzie chodzic, to
by sie nie mail nad czym zastanawiac. I jakby chlop wiedzial, ze _tylko_ z nim
sie bawisz wysmienicie, jak to napisalas, pelna para, to tez by sie nie
zastanawial. Bral by jako pewnik - tylko z zona mam najlepszy czas, tylko ona
ze mna, nei trzeba pytac, to sie wie.


> > po poprzednim paragrafie widze. (i wynika z tego, ze jednak srednio
potrafisz)
>
> Potrafię bo muszę. A że nie lubię - dlaczego uważasz że to coś złego?

czy zlego? trudno powiedziec. Jakos tak mi sie zdaje, ze jest to niepotrzebne
ograniczanie sie. Siebie jako osoby. (i co pojechalas w koncu na ta
wycieczke??)


> Jeżeli on myśli podobnie jak ja?

On nie mysli. Przynajmniej dla mnie to z jego zastanawiania wynika dosc jasno.


> > uwazam rowniez, ze w sytuacji spotkan klasowych, nalezy dopytac sie
> > organizatora co sie robi z polowkami :)
>
> Zawsze, kiedy nie ma pewności.

amen!

> Przy takim spotkaniu przeważnie się pyta "czy mogę przyjść z". Jeżeli
> się zgadzają to chyba jednak nie mają nic przeciwko?

jesli nei maja, to jasne. To chyba ustalone jest :)

> > :)) to odpada. To ju zprzedzej mnie by bylo lyso wrod jego kolegow. Taki
> > rodzynek.
>
> Za mało czasu w męskim towarzystwie jak widzę ;) Nie przejmuj się, ja
> tak mam w damskim - zawsze czuję sie jak idiotka ;)

:)) chyba, ze tak. Ja tam chyba jednak babska jestem. ;))



> > a o co?
>
> O to czy zabranie ze sobą drugiej połowy to przestępstwo kryminalne czy
> tylko zwykłe buractwo ;)


obciach :)


>
> > wlasnie Ci dalam przyklady, ze sie ma wlasne zycie, i to zycie czesto
> > jest nudne dla polowki, wiec szczesliwym mozna byc bez tej drugiej polowki
(co
> > nie powoduje znow jakis problemow u tego/tej drugiej).
>
> Oczywiscie. Ale nie każdy tak ma i nie widzę w tym naprawdę nic złego
> dopóki druga połowa nie zgłasza sprzeciwu.


z milosci moze taic prawde :)


> > to poprosilabym o spasowanie. Czulabym sie tam srednio.
>
> Ja nie - też kwestia osoby. Ja się lepiej czuję wśród facetów niż wśród
> kobiet.

ja nie. Od razu mnie podrywaja i sie opedzic nie moge ;))) pogadac spokojnie
czlowiekowi nie dzadza ;)))


> Dla mnie to ograniczenie, bo nie o wszystkim można mówić. Za dużo uszu -
> wcale niekoniecznie życzliwych.


ee tam. Trzeba byc pomyslowym :)

> > nie widzisz roznicy miedzy "niekolegami" a mezem? mezowi nie powiesz-
kochanie
> > idz do baru, bo teraz mi tu przeszkadzasz, a "niekoledze" spokojnie
powiesz,
> > zeby na razie sie oddalil, bo gadasz na prywatne sprawy.
>
> No właśnie nie powiem.

a ja powiem. Grzecznie, ale powiem.


> > to w tym przykladzie nie widze zadnego problemu z miejscem. Zadnego. Jest
> > okazja, ze sie widze sie z przyjaciolka, to gadam z nia.
>
> Zaraz dojdziemy do tego, że mąż powinien wyjść z domu kiedy przyjaciółka
> przychodzi ;)


ale tak jest :)))) kiedy odwiedzam psiapsiolke w jej domu, to maz od razu nas
zostawia same, i nawet dzieci zabiera bo wie, ze chcemy sobie pogadac ;)
takich fajnych mam znajomych.
i.


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 19 . [ 20 ] . 21 ... 30 ... 32


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

zmysł wzroku i marnowanie pieniędzy
Homorodzice, homoadopcje
Mieszko miał wtedy siedem żon, z których wszystkie oddalił.
Impotencja bezbożników
Rozejscie się po 50

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »