Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!newsgate.onet.pl!niusy.
onet.pl
From: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Wyjscie z/bez meza
Date: 29 Jan 2008 15:03:17 +0100
Organization: Onet.pl SA
Lines: 177
Message-ID: <3...@n...onet.pl>
References: <fnna9n$apq$1@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: newsgate.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.test.onet.pl 1201615397 27111 213.180.130.18 (29 Jan 2008 14:03:17
GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 29 Jan 2008 14:03:17 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 68.79.9.34, 10.14.14.104, 192.168.243.39
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 7.0; Windows NT 6.0; SLCC1; .NET CLR
2.0.50727; .NET CLR 3.0.04506)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:94795
Ukryj nagłówki
> > czy ja wiem czy to jest kwestia potrzeby? imo nie. Po prostu kazdy ma
swoje
> > zycie, w takim czy innym stopniu. Nie jest sie jednym cialem zawsze i
> > wszedzie. I wlasnie moze to jest ta dojrzalosc.
>
> No nie jest się. Ale jeden nie jest na imprezie a drugi przed
> telewizorem czy w pracy.
to byla taka figuratywna mowa :) chyba za doslownie ja odebralas. Po prostu
pozostane w przekonaniu posiadania wlasnego zycia w parze. Umiejestnosc ta
jest imo wlasnie dojrzaloscia danej milosci, ktora ewoluuje.
>
> >>> a czy Ty myslisz, ze te osoby ktore chodza na impresy same (z tej grupy
> > nawet)
> >>> nie lubia byc ze swoim mezem/zona??
> >> A czy ty nie rozumiesz, że są tacy, którzy lepiej się bawią, kiedy
> >> partner jest razem z nimi?
> >
> > a czy mozesz mi odpowiedziec na moje pytanie?
>
> Nie, nie myślę tak. Myślę że nie lubią chodzić na imprezy (lub pewien
> ich rodzaj) z mężem/żoną.
i tu pies pogrzebany. Nie, ze nie lubia chodzic z mezem i zona, ale potrafia
sie wciaz bawic _bez_ meza/zony na pewnych imprezach. Bo wiesz, zawsze z
mezem/zona sie nie da byc. I to nie oznacza, ze sie ma byc wtedy
nieszczesliwym.
> > odpowiadajac na Twoje- rozumiem. Wtedy rzeczywiscie lepiej siedziec w domu
niz
> > isc na impreze, gdzie sie chodzi bez osoby towarzszacej. Bo sie wlasnie
bedzie
> > wygladalo jak kretyn.
>
> Może jak kretyn to przesada. Ale na pewno nie będzie się bawiło pełną parą.
no wlasnie nie "na pewno". I tu jest pies pogrzebany :)
(...)
> >> Nie rozumiesz. Chodzi o to dlaczego _ja_ idę na _moją_ imprezę z mężem a
> >> nie dlaczego on czuje że musi pójść. Bawię się gorzej kiedy go nie ma.
> >
> > czyli, jesli dobrze zrozumialam, nie patrzysz na to jak sie bedzie czul
maz,
> > najwazniejsza jestes Ty, bo Ty chcesz z nim isc. Czy tak?
>
> Nieeee noooo!
> Nie tak. Zmuszać męża nie będę (prędzej on mnie ;)), ale jeśli zapytam a
> on powie, że "no, może, zastanowię się" to go potem namawiam.
to mi sie wlasnie, osobiscie, nie podoba. Znaczy idzie bo Ty go usilnie
namawialas, takie malzenskie poswiecenie. Znaczy tak na prawde, to on tam nie
chcial isc, znaczy nie musi chodzic wszedzie z Toba-> widac, maz ma podobne
zdanie do nas. To Ty go potrzebujesz na imprezie, bardziej niz on Ciebie.
Takie "psychiczne uzaleznienie" w petach milosci :))
> > Co, czyli potrafisz chodzic bez meza i miec swoje zycie??
>
> Potrafię. Ale nie lubię i rzadko to robię.
po poprzednim paragrafie widze. (i wynika z tego, ze jednak srednio potrafisz)
>
> > (co do Stalkera, ktoremu odpowiadalam, jak tez i Elzniecie pisalam,
zadalam
> > pyatnie Stalkerowi, bo w jednym z postow stwierdzil, ze jesli
bedzie "byly" to
> > on idzie na pewno)
>
> To taki żarcik był, wiesz? A może i nie do końca. Chyba rozumiem co miał
> na myśli.
moze i zarcik, moze i nie. Dopytalam, i nie usyskalam odpowiedzi.
> > Akurat jak u kogos w domu jest mnie nie obchodzi, wiec nie wiem czy ktos
jest
> > w domu burakiem czy nie. Burakiem bedzie jesli przylezie z zona/mezem a
> > impreza byla dla tych drugich polowek.
>
> Jesli było wyraźne zaproszenie dla "solo" i je przyjął a mimo to poszedł
> z drugą połówką to się zgodzę - to buractwo.
uwazam rowniez, ze w sytuacji spotkan klasowych, nalezy dopytac sie
organizatora co sie robi z polowkami :)
>
> >> No i dobrze. Ale jeżeli on chciałby żebyś Ty poszła i ciągnąłby Cię tam
> >> to poszłabyś - na jego prośbę?
> >
> > A czemu mialby mnie prosic?
>
> Bo na przykład będzie tam ktoś kogo chciałby żebyś poznała.
zalezy- co inni na to. Bo moze koledzy wola jednak meskie towarztystwo- wtedy
tego kogos poznac moge, np zapraszajac do siebie do domu.
> Albo jest
> nieśmiały i lepiej będzie się czuł jak będziesz. Na przykład.
:)) to odpada. To ju zprzedzej mnie by bylo lyso wrod jego kolegow. Taki
rodzynek.
> > toz to jego pasja, wiec bawic sie bedzie
> > wymsienicie wsrod opowiesci o rybkach, ja gorzej. Chyba z milosci do mnie
by
> > mnie wrecz nie prosil :)
>
> No dobra, ale w sumie nie o to chodziło w tym wszystkim.
a o co? wlasnie Ci dalam przyklady, ze sie ma wlasne zycie, i to zycie czesto
jest nudne dla polowki, wiec szczesliwym mozna byc bez tej drugiej polowki (co
nie powoduje znow jakis problemow u tego/tej drugiej).
Nie kazdy jest po prostu panswtem Gucwinskim, albo Tony Halikiem :))
> > a gdyby jakis niespodziewany wybryk losu sprawil, ze by mnie jednak
poprosil
> > to musialbym wiedziec czemu i czy bede tam jedyna zona.
>
> A jeżeli byłabyś to co?
to poprosilabym o spasowanie. Czulabym sie tam srednio.
> > juz nie wymsylaj gdzie sie mozna spotkac.
>
> No na pewno nie w miejscu pełnym wspólnych znajomych sprzed lat.
ja nie widze problemu.
> > znaczy nie jestes ich przyjaciolka a tylko znajoma.
>
> Tak. Przyjaciółka pisze do mnie lub dzwoni. Z rzadka przyjeżdża bo z
> Tokio niezły kawałek ma. I na pewno nie wypłakiwałaby mi się po pijaku
> na imprezie.
nie trzeba byc od razu pijanym :) ja tez mam przyjacilke daleko, bo w Polsce,
he, he, i jak bym przyjechala na impreze klasowa, to bysmy tez gadaly na
osobiste tematy, wolalabym zeby jej maz jednak kolo niej nie siedzial.
> > taka- moj przyjaciel nie jest od razu, z definicji przyjacielem meza, wiec
> > dlatego min impreza z ludzmi z klasy bez osob tow. jest taka
kontrowersyjna.
>
> Ja nie widzę sensu w tym zdaniu. Naprawdę. I co z tego że nie jest? 3/4
> klasy (albo więcej) to nie są przyjaciele a nawet nie dobrzy koledzy. To
> ich obecność powinna też być zakazana w sumie. Bo chodzo i brudzo.
nie widzisz roznicy miedzy "niekolegami" a mezem? mezowi nie powiesz- kochanie
idz do baru, bo teraz mi tu przeszkadzasz, a "niekoledze" spokojnie powiesz,
zeby na razie sie oddalil, bo gadasz na prywatne sprawy.
> > jezuuu, nie chodzi o miejsce a o roznice przyjaciel/psychoterapeutka...
>
> Ale właśnie o miejsce. Bo argumentem w dyskusji jest to, że przyjaciółka
> na imprezie klasowej skarży się na męża a jakby był mąż to nie mogłaby
> się skarżyć czy coś w podobnym wariancie.
to w tym przykladzie nie widze zadnego problemu z miejscem. Zadnego. Jest
okazja, ze sie widze sie z przyjaciolka, to gadam z nia.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|