Data: 2004-10-14 09:33:17
Temat: Re: Zanim podziękuj
Od: Zygmunt Switala <z...@s...dynup.net>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Jacek" <j...@w...pl> wrote in news:ckk0pb$gvv$1@news.onet.pl:
>> Nawet gdyby - jak to sugerujesz - Sokrates kiedys "narobil
>> obciachu" <...>
>
> To ze narobil obciachu to nic <...>
To, co komus sugerujesz nie jest jeszcze faktem.
>> Piszac "takie tam" lub "wymysly" Sokrates wyraza swoja opinie o
>> teoriach swojej zony - uwaza je za bzdurne (takie tam) i
>> bezpodstawne (wymysly). Ma chyba prawo wyrazac swa opinie ?
>
> Oczywiscie ze ma do tego prawo. Dlatego nie mozna sie dziwic
> jego zonie ze wolala unikac sytuacji
> aby jakies bzdury przszkdzaly jej w spedzaniu czasu.
>
> A skoro jej uwagi to takie tam to mogla równiez dosc do wniosku
> ze ona jest taka tam.
To byly jego komentarze skierowane do nas, ona podobno tego nie
czyta. Jak mogla jego zona wyciagnac wnioski na podstawie wypowiedzi
o ktorych nic nie wie ?
>> > Naprawdę nic się nie zdarzyło ?
>>
>> Widze, ze dosc prosto ustawiles sobie obraz rodziny:
>
> Po czym to poznales ?
> Co takiego jest w tym pytaniu ze widac jaki obraz sobie
> wyrobilem ?
Sokrates zostal zdradzony. Uwazasz, ze to z powodu jego bledow jego
zonie bylo w ich malzenstwie zle. Jego winisz o to, ze tego nie
zauwazyl. Ona jest w 100% w porzadku.
Za wszelka cene probujesz wmowic Sokratesowi wylaczna
odpowiedzialnosc za klopoty w ich zwiazku malzenskim.
Sokrates pisze o tym, ze zona odgraniczyla go od swojego towarzystwa
twierdzac ze sie do niego nie nadaje.
Czy mozna kogos bardziej obrazic ? Czy mozna mu wyrazniej dac do
zrozumienia ze sie nim gardzi.
Bledem Sokratesa bylo to, ze na to nie zereagowal. Po prostu nie
przyszlo mu do glowy, ze zona go juz nie kocha - bo czy mozna kogos
rownoczesnie kochac i miec w pogardzie ?
Ty tak bardzo chcesz wmowic wine Sokratesowi ze nie cofasz sie przed
pytaniem "Naprawde nic sie nie zdarzylo" ? To przeciez obrazajace
dla Sokratesa.
Ty nie masz z tym problemow. Czytajac zdanie "Moja żona uważa, że nie
nadaję się do jej towarzystwa zawodowego <...>, że wyskoczę z jakimś
nietypowym zachowaniem" nie potrafisz sie zorientowac ;o) czy jego
zona traktuje go jako rownego sobie partnera czy jak kogos "ponizej
jej godnosci".
Jestes gotow udawac gluptasa aby tylko udowodnic swoje - zdradzeni sa
wszystkiemu winni. Zdradzajacy nie mogli postapic inaczej.
Inaczej nie moze postapic piesek sikajacy przed drzwiami - winien
jest jego pan/pani, ktory na czas nie wyprowadzil go na spacer.
Ale nawet od tego pieska oczekuje sie tego, ze najpierw da znac o
swoich potrzebach - przyniesie smycz, zaskomli, podrapie po drzwiach.
Zona Sokratesa jest dorosla. Jezeli jej bylo zle w ich zwiazku, to
mogla z Sokratesem porozmawiac. Mogla mu powiedziec, ze ich zwiazek
sie rozpadnie jezeli on sie nie zmieni. Powinna byla mu powiedziec
czego od niego oczekuje, a czego sobie nie zyczy.
Zamiast tego - narzekala na niego w pracy (zadbawszy wczesniej o to,
zeby nikt z jej kolegow go osobiscie nie poznal).
Gdy zjawil sie chetny do pocieszania, to momentalnie zorientowala sie
ze tez go kocha. Po miesiacu kochania w koncu zaczela rozmawiac z
mezem na temat problemow ich malzenstwa.
Zona Sokratesa zachowala sie jak psiak, ktory skamle dopiero po
zrobieniu kaluzy. Uwazasz ze to w porzadku - a wiec tak oceniasz
mozliwosci intelektualne zdradzajacych - na poziomie niewychowanego
pieska.
Cala wine przypisujesz Sokratesowi - a wiec traktujesz go jak
posiadacza pieska, ktory teraz powinien swe bledy wychowawcze
rozpoznac i zaczac pieska delikatnie wychowywac
Zygmunt
|