Data: 2002-04-10 14:51:25
Temat: Re: Zdrada - pytanie glownie do kobiet
Od: Carrie <c...@w...pf.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
8 Apr 2002 15:44:08 +0200 <s...@p...onet.pl> nadmienił(a):
>> Czy w takiej sytuacji też miałabyś poczucie, że
>> dopuszczasz się zdrady, mimo że 'urzędowy' mąż o wszystkim wie i się
>> nie sprzeciwia? :)
>
>troche tez ;) jestem nienormalna co? ;))
Nie sądzę :)
>> ale skąd mogę wiedzieć, czy za jakiś czas nie przytrafi mi się jakaś
>> niezwykła sytuacja?
>
>no tak, ale jesli jestem otwarta na nia, to pewnie predzej ci sie ona
>przytrafi,prawda? ;))
Nie wiem. Myślę, że to nie jest zależność... Znaczy, może czasem tak.
Np. jeśli w innych panach z założenia nie widzę mężczyzn, to mogę się
tak 'zaprogramować', że żadnych zalotów nie wezmę poważnie :) Tylko
potem odprogramować się ciężko... ;)
Czy pozytywne nastawienie w jakiejś kwestii zwiększa możliwość
wystąpienia zjawiska? Mnie się wydaje, że nie. Bardzo ciepło i z
utęsknieniem myślę o wygraniu miliona w totolotka, i jeszcze nigdy mi
się nie udało ;)
Co zaś do bycia otwartym, to sądzę, że raczej ułatwia to podjęcie
decyzji, gdy taka sytuacja się wydarzy, ale nie prowokuje jej w żaden
sposób.
>ja tam ostatnio bylam za bardzo elastyczna ;) i teraz sie musze na nowo
>utwardzic ;)
Ja chyba też powinnam.. Ale wszystko jest względne. Słuchając
niektórych znajomych mam wrażenie, że moje poglądy są kategoryczne i
niezmienne, i w dodatku mało popularne w społeczeństwie 8-)
> Jeśli wiążę się z kimś, to dlatego, że go kocham i
>> pragnę. Jeśli to mija - rozstajemy się.
>
>a jakbyś miała z nim rodzinę? mieszkanie? konto w banku? ;))
To właśnie jest ta druga sytuacja... Gdzieś pisałam na ten temat.
Jeśli chodzi wyłącznie o nas i o nasze uczucia, to decyzja jest
łatwiejsza. Jeśli wiąże nas coś jeszcze - dzieci, majątek czy inne
sprawy, to niestety trzeba chyba wybierać między mniejszym a większym
złem. I dlatego właśnie dopuszczam taką możliwość, że formalnie jest
się rodziną, a faktycznie oboje partnerzy tworzą związki z kimś innym.
Do komuny chyba bym się jednak nie przyzwyczaiła ;)
>. Wiesz, brałam udział w dyskusjach na temat wierności
>> na grupie pl.soc.seks.moderowana i muszę przyznać, że po przeczytaniu
>> argumentów innych osób zaczęłam nieco inaczej patrzeć na tę kwestię.
>> Doszłam do wniosku, że jednak pewne wartości mogą być ważniejsze niż
>> wyłączność w seksie [bo wierność imho to nie tylko to].
>
>zaintrygowałaś mnie ;) czego ciekawego tam się dowiedziałaś? ;)
Oj, długo by streszczać... :) Tamta dyskusja opierała się na szeregu
przykładów - prawdziwych i wymyślonych, musiałam sobie wyobrazić
opisywane sytuacje, o których wcześniej wcale nie myślałam, i jakoś
zweryfikować swoje poglądy. Ogólny wniosek, do jakiego doszłam, to że
zdrada czy też niewierność nie jest najgorszą rzeczą, jaka może się
przytrafić w związku. I że w pewnych skrajnych przypadkach może to być
nawet korzystne. Oraz, że nie należy stawiać wszystkiego na jedną
kartę i tak łatwo oceniać i wymierzać kary, że wybaczanie często
naprawdę się opłaca... :)
>> Żadnych 'na boku' nie uznaję.
>ale przecież jak masz faceta w domu i kochanka, to masz bok ;)
Nie, ja to widzę inaczej. Jak mam jednego faceta, i drugiego, o którym
ten pierwszy nic a nic nie wie, to ten drugi jest 'na boku' :) Ale
gdybym miała dwóch mężczyzn, którzy są świadomi istnienia tego
drugiego i taki układ akceptują, i wszystko jest jawne, bez kłamstw i
obłudy, to by nie było 'na boku', tylko całkiem legalnie :)
>A zakochać można się
>> także w kimś, z kim nie łączą nas więzy intymne, mimo że na co dzień
>> przebywamy i śpimy ze stałym partnerem :) To niebezpieczeństwo
>> istnieje zawsze i moim zdaniem absolutnie nie zależy od tego, czy już
>> się z tym drugim poszło do łóżka, czy nie.
>
>ooo, tu się nie zgodzę ;)
>jeśli masz za sobą seks z kimś, to jesteś z nim dużo bardziej związana
>przeważnie, bo seks jest intymny, to silne przeżycie, mimo wszystkich
>poprzednich doświadczeń. moim zdaniem, zakochamy się w kimś takim kilka razy
>szybciej, niż jeśli tylko trzymamy go za rękę.
No właśnie nie jestem tego taka pewna... Mnóstwo ludzi, w tym
większośc mężczyzn, oddziela seks od miłości. Wcale im nie potrzeba
głębokich uczuć, żeby z kimś pójść do łóżka albo nawet nawiązać
dłuższy romans. Pójście do łóżka nie oznacza też, że się w tej
kobiecie zakochają na zabój, nawet jeśli jest ona fascynująca...
Natomiast niektórym zdarza się zakochać w osobach właściwie
nieznajomych [oni mówią, że to zakochanie, możnaby polemizować, czy to
miłość, czy tylko zauroczenie, ale nie o tym teraz rozmawiamy], tak
więc jakichś sztywnych reguł chyba nie ma :)
Gdyby było, jak mówisz, to do końca życia bylibyśmy jakoś emocjonalnie
związani z naszymi pierwszymi kochankami, kto wie, czy bylibyśmy w
stanie wiązać się później z kimś innym? :) Nie przeczę, że intymność
może 'uściślić' związek, ale nie jest to pewnik.
Mam wrażenie, że to taki typowo kobiecy punkt widzenia :)
Pozdrawiam, Carrie
|