« poprzedni wątek | następny wątek » |
121. Data: 2014-10-17 14:26:04
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-16 11:27, bbjk pisze:
> W dniu 2014-10-16 11:17, Trybun pisze:
>> I słusznie piszesz że warto być otwartym na nowe pomysły, jednak jeżeli
>> już tak lubimy uczestniczyć w "owczym pędzie" bo ktoś w mediach nas
>> nakręca, to przydałaby się choć mała refleksja, czy to aby jest to czego
>> nam potrzeba naprawdę?
>
> Już od XIX w. na wielkich przyjęciach w magnackich polskich dworach, a
> i w dworkach ziemiańskich podawano zupy przecierane, o kremowej
> konsystencji, zaprawiane zasmażką z masła, żółtkiem lub słodką
> śmietanką. Są to właśnie zupy kremy. Podawane są z dodatkiem
> pasztecików, z pulpetami, czy słonymi ciasteczkami, czasem z grzankami.
> Nie jest to ani nowy wynalazek, ani owczy pęd, ani nakręcanie przez
> media, tylko właśnie powrót do tradycji, przechowywanej w niektórych
> domach przez siermiężne lata powojenne.
Już naprawdę nie masz gdzie szukać przykładów na polska kuchnię niż w
siedzibach magnatów...? Przecież oni się wręcz ścigali w zatrudnianiu
jak najbardziej egzotycznych kucharzy.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
122. Data: 2014-10-17 14:26:37
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-16 16:07, FEniks pisze:
> W dniu 2014-10-16 11:17, Trybun pisze:
>>
>>
>> I słusznie piszesz że warto być otwartym na nowe pomysły, jednak
>> jeżeli już tak lubimy uczestniczyć w "owczym pędzie" bo ktoś w
>> mediach nas nakręca, to przydałaby się choć mała refleksja, czy to
>> aby jest to czego nam potrzeba naprawdę?
>
> Nawet owca (chyba?) nie da się zmusić do jedzenia czegoś, co jej nie
> smakuje. Nie sądzisz?
>
> Ewa
>
Nie, patrząc na te zwierzęta nie widzę u nich absolutnie żadnej
inteligencji. Czegoś co one by robiły aby sobie zrobić lepiej niż jest.
To już zwykłe gęsi wydaja się mieć więcej rozumu od owiec.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
123. Data: 2014-10-17 14:27:15
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-16 16:07, FEniks pisze:
> W dniu 2014-10-16 11:18, Trybun pisze:
>> W dniu 2014-10-12 12:30, Aicha pisze:
>>> W dniu 2014-10-10 12:31, Trybun pisze:
>>>
>>>> Spróbuj sprzedać światu tego lekarza jako alternatywę dla Mr.Bean .
>>>
>>> Na Monty Pythonów też znajdziesz polską równie dobrą odpowiedź?
>>>
>>
>> Akurat w tym przypadku byłoby trochę trudniej znaleźć odpowiednik.
>
> Aczkolwiek silą się już, silą. Od chyba dwóch czy trzech tygodni w
> niedziele w Kabaretowej Scenie Dwójki dają coś, co trąci Monty
> Pythonem na odległość. Niestety tylko trąci.
>
> Ewa
Myślę że ci co naprawdę chcą mają niewiele do powiedzenia, za mała ich
siła przebicia sprawia że raczej nie doczekamy prawdziwego polskiego
Monty Pythona.. Wydaje się że z takiego czy innego powodu jesteśmy
skazani na bylejakość.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
124. Data: 2014-10-17 14:27:45
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-16 17:31, Qrczak pisze:
> Dnia 2014-10-16 11:18, obywatel Trybun uprzejmie donosi:
>> W dniu 2014-10-10 16:04, FEniks pisze:
>>>
>>>>>> Do czasów gdy osobnicy typu Okrasa nie zaczęli kreować w mediach
>>>>>> tej zapożyczanej od innych.
>>>>>
>>>>> Okrasa to akurat promuje polską kuchnię.
>>>>
>>>> Tak, nałożenie na płat łososia kupki siana i podpalenie to rdzennie
>>>> polska kuchnia... :-(
>>>
>>> Przykro mi, nie śledzę jego programów, więc może nie jestem na
>>> bieżąco. Może po prostu nie oglądaj?
>>
>> Zupełnie niepotrzebnie, ja też widzę go czasem i zupełnie przypadkowo.
>> Ot zobaczyłem faceta z reklamówek Lidla to i chwilę popatrzyłem. I to co
>> zobaczyłem wystarczy aby sobie wyrobić o nim opinię. W żadnym z tych
>> przypadkowych wizji nie promował nic polskiego.
>
> Polecam Tesco. Tam jest Makłowicz.
>
> Q
Makłowicz zdaje się wcale nie jest zainteresowany propagacją polskiej
kuchni. Dziadostwo, tym bardziej że występuje w TVP która w zamyśle
jest podobno również "edukacyjna"..
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
125. Data: 2014-10-17 14:29:30
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-16 14:42, czeremcha pisze:
>
>> Może jeszcze do Ciebie nie dotarło, ale ja widzę wyraźnie ordynarne
>> okradanie Polaków z ich wartości. Nie mam pojęcia dlaczego (i po co)
>> ktoś to robi, ale to się dzieje.
> A cóż to znaczy - okradać kogoś z wartości?
>
> Ludzie idą na łatwiznę - nie chce im się w domach przygotowywać wielu tradycyjnych
a pracochłonnych potraw. Pamiętaj, że wciąż w większości gospodarstw domowych główny
kucharz zajmuje się nie tylko gotowaniem, ale oprócz tego - pracą zawodową. Wiele dań
musi nadawać się do odgrzania i podania na drugi dzień po przygotowaniu - a to też
zawęża menu.
>
> Mnie nikt nie okradnie z tradycji kulinarnych. W wigilię nie zje się u mnie sałatki
jarzynowej ani krewetek. Są pewne tradycje, którym hołduję - ale to nie wyklucza
otwierania się na nowe. Dodanie do repertuaru zup kilku nowych pozycji - jak
chociażby zupy z porów, cukinii, dyni itp., bazujących na dużej ilości warzyw i
przemiksowanych dla dodania gęstości /nie w formie zupy - kremu, do tego daleko/- i
podkreślenia charakteru - wzbogaca nasz jadłospis. I tyle. Przecież nie jest to
poddawanie się modzie, na podstawie której miałabym zacząć miksować krupnik czy
barszcz.
>
> Ania
Jako Naród niewiele mamy wartości, to co nas scala w ów naród można
policzyć na palcach jednej ręki, jest to miedzy innymi język i kuchnia
czy drużyna narodowa w piłce kopanej, i Ty naprawdę nie widzisz co się z
tymi wartościami dzieje? Media i inne czynniki stają na głowie aby
zdyskredytować, umniejszyć znaczenie tego co nas łączy i zaszczepić
obczyznę.
Wierzę, ale ile będziesz w stanie prowadzić taką swoją politykę, i czy w
ogóle potrafisz na przyszlość zaszczepić takie wartości swoim potomnym
przy takim natłoku dywersji że one będą również w przyszłości na Wigilię
wybierać karpia i barszcz zamiast krewetek czy indyka?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
126. Data: 2014-10-17 14:29:48
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-16 17:33, Qrczak pisze:
>
>> Może jeszcze do Ciebie nie dotarło, ale ja widzę wyraźnie ordynarne
>> okradanie Polaków z ich wartości. Nie mam pojęcia dlaczego (i po co)
>> ktoś to robi, ale to się dzieje.
>
> Ordynarnie Polaków okradają od II połowy XVIII wieku.
> A czerwoni to już zwłaszcza.
>
> Q
Możesz rozwinąć myśl co do ostatniego zdania? Bo ja wręcz odwrotnie to
widzę - takiej oazy polskości jak za czerwonych nigdy nie było w kraju
nad Wisłą.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
127. Data: 2014-10-17 15:40:18
Temat: Re: Zupa z cukiniiPan Stefan napisał:
>> Idę dnia któregoś do sklepu, patrzę -- zające. Wielki stos zajęcy
>> piętrzy się na lastrykowej podłodze. Jeszcze w futerku każdy był.
>> A znać po nich, że śmiercią bohaterską od kuli zginęły, rany
>> postrzałowe na nich widać. Wracam do domu (bez zająca), a tam
>> w dzienniku mówią, że właśnie zakończyło się w Puszczy Białowieskiej
>> tygodniowe spotkanie przywódce^Hów Układu Warszawskiego. Wzruszyło
>> mnie ogromnie, że oni tak specjalnie dla mnie i dla całego ludu te
>> zające.
>
> wiesz po czym za zgniłej komuny (późny Gomułka) poznawało się że
> idą Święta? Primo, na witrynie Delikatesów u Hawełki w Rynku na
> witrynach (na powietrzu) wisiały takie futrzaki z łbami owiniętymi
> papierem, sekundo po św. Mikołaju takie dekoracje wisiały na oknach,
> na balkonach (u nas też:))). Potem zapach pasty do podłogi (Buwi
> albo Erdal) a potem wnoszono królewnę Choinkę, wystawano karpie,
> szynka (obowiązkowo z kością) przychodziła z Pania Babą i można
> było świętować do Trzech Króli... Ech...
To racja, z tym Gomułką. Gomułka, to akurat czasy mojego dzieciństwa.
Pamiętam. Pamiętam wystawy delikatesów. Tak zakomponowane, jak martwe
natury na płótnach dawnych mistrzów. Miały sprawić wrażenie wielkiej
obfitości. Dostępnej na wyciągnięcie ręki (gdyby nie ta szyba). U nas
w oknie ani na balkonie nie wisiał. Wiadomo, parter, długo by taki
nie powisiał. Ale nie sądzę, aby to był jedyny powód. Zające za to
wisiały na balkonie drugiego piętra, u dentysty, pod siódemką. Wisiały
aperiodycznie, od Świąt niezależnie. Dentysta polował. A myśmy się
czasem w drodze do szkoły zastanawiali, jak długo taki może wisieć.
Gomułka mieszkał na prostopadłej ulicy. Ale na jej końcu, a ona dość
długa. Więc spory kawałek dalej. Tam chyba nie wisiał.
Wczesny Jaruzel, to jednak co innego niż późny Gomułka. Zające też inne.
Nic w nich nie było z nastroju holenderskich płócien. Leżały w ciszy
na zimnym betonie, w paru miejscach zbroczonym krwią. A ludzie milcząc
przechodzili obok i niejednemu może w głowie postała myśl -- "co z nami
będzie". Było co było, jakoś to się skończyło. Ale te zające, to nie
jedyny w tym sklepie epizod znamienny dla swoich czasów. Innym razem
przywieźli kury. A to było wtedy, gdy prezydent Reagan postanowił nasze
kury wziąć głodem i nie chciał im już dłużej dawać ziarna. Kury przed
sklepem stały. W drucianych klatkach. Bo one żywe były. Więc i one mogły
patrzeć na przechodzących ludzi. Może któraś, patrząć zza krat, też sobie
pomyślała -- "co z nami będzie". Ja nawet myśleć o tym nie chcę, nie
staram się wyobrażać sobie, jak je gdzieś w ciasnym gomułkowskim M3
pozbawiano życia.
Jarek
--
Nie ogryźli kości nie dopili wina
Resztek jedzenia szuka pies pod stołem
Na dębowym blacie obrana cytryna
I suche pestki czereśni dookoła
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
128. Data: 2014-10-17 15:46:36
Temat: Re: Zupa z cukiniiTrybun napisał:
>> Aczkolwiek silą się już, silą. Od chyba dwóch czy trzech tygodni
>> w niedziele w Kabaretowej Scenie Dwójki dają coś, co trąci Monty
>> Pythonem na odległość. Niestety tylko trąci.
>
> Myślę że ci co naprawdę chcą mają niewiele do powiedzenia, za mała
> ich siła przebicia sprawia że raczej nie doczekamy prawdziwego
> polskiego Monty Pythona.. Wydaje się że z takiego czy innego powodu
> jesteśmy skazani na bylejakość.
Słucham kiedyś radia, a tam akurat wspominają Jeremiego Przyborę.
Tego drugiego, Jerzego Wasowskiego, chyba też. I pojawiła się opinia,
że gdyby Przybora urodził się we Francji, albo chociaż w Belgii,
gdyby od dziecka mówił po francusku i w takimż to języku pisał
teksty, to ho ho ho, cały świat by go znał i podziwiał, cały świat
by miał z niego wiele radości. A mówił to facet niegłupi, taki co
ma wielką wrażliwość -- nie dość, że sam świetnie pisze, to jeszcze
innych z francuskiego wybornie tłunaczy. Tak sobie wtedy od razu
pomyślałem -- dobrze żeś pan się tu u nas nad Wisłą urodził.
Świetnie że cię tu nauczyli tego samego języka, co i mnie. I to
samo się odnosi do Tego drugiego, co Go teraz wspomninacie. Bo to
ja mam z was wiele radości i nie muszę tekstów poznawać z tłumaczeń
(nawet niecałkiem bylejakich, ale jednak tłumaczeń). "Polskiego Monty
Pythona", to ja nie oczekuję, nie tęsknię za rzeczami wtórnymi.
Jarek
--
Po to wiążą słowo z dźwiękiem kompozytor i ten drugi
Żebyś nie był bez piosenki, żebyś nigdy jej nie zgubił
Żebyś w sytuacji trudnej mógł lub mogła westchnąć z wdziękiem:
Życie czasem nie jest cudne, ale przecież mam piosenkę
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
129. Data: 2014-10-17 17:00:38
Temat: Re: Zupa z cukiniiW dniu 2014-10-17 12:54, Jarosław Sokołowski pisze:
> Zając. Nie jest to dzisiaj zwierz pospolity. Na stołach, bo w lesie
> widuję go czasem. Nawet przed domem spotykam, jak kica sobie z wolna
> albo staje słupka w świetle samochodowych reflektorów.
Do mojego ogródka nawet kiedyś zakicał i , bez obawy, nie upolowałam
biedaka, nawet wziąwszy pod uwagę owo wspomnienie.
> Były kiedyś czasy, kiedy nie tylko o zająca, ale w ogóle o coś
> zjedzenia godnego było na stole trudno. Smutne czasy, w krórych do
> sklepu chodziło się by coś upolować. Myślę, że te czasy mogły
> przypadać jak raz na okres Pani dzieciństwa.
Akurat jeśli chodzi o mięso, to mnie jego brak nie dotknął za bardzo,
ponieważ inna z kolei ciotka (nie ta od zająca na stole) pracowała w
zakładach mięsnych. Tak jak tradycyjnie warto mieć w rodzinie lekarza,
księdza i prawnika, tak w czasach peerelowskiego kryzysu dobrze było
mieć i ciotkę w mięsnym. Bardziej dotkliwie odczułam więc brak słodyczy,
zwłaszcza tych dobrych. A skąd ta druga ciotka zająca wynalazła? Pojęcia
nie mam. Może to było po tym spotkaniu przywódców właśnie.
> Ja chodziłem zwylke do takiego dużego samoobsługowego. Dzisiaj to by
> było Tesco czy Lidl, a wtedy -- Społem. W tych dzisiejszych sklepach
> zające czasem bywają. Zazwyczaj w postaci głęboko mrożonej, na białych
> tackach, podzielone na porcje.
Unikam kupowania mrożonego mięsa. A na dziczyznie do jedzenia aż tak mi
nie zależy, zwłaszcza że jej przyrządzenie zabiera na pewno dużo czasu i
wymaga cierpliwości, co nie bardzo się komponuje z moją dzikością serca.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
130. Data: 2014-10-17 17:08:31
Temat: Re: Zupa z cukiniiPani Basia napisała:
> Upolowanych zwierzaków nie jem. Zające wolę obserwować w wysokich
> trawach, a jeśli je ustrzelić, to tylko obiektywem. Kiedyś dostaliśmy
> mnóstwo mięsa z saren i z dzika od znajomego leśnika-polownika, poszło
> dalej do ludzi.
Z jedzeniem zwierzaków, to w ogóle delikatna sprawa -- czy one z lasu,
czy ze stajenki. Miłe toto, mordkę ma taką sympatyczną, a jak na człeka
spojrzy, to błogo się robi. Ale i na zjedzenie czasem przyjdzie ochota.
Zakładam, że i dzika w lesie czasem znieżywić trzeba. A jak znieżywić,
to żal, by to na marne poszło. Więc i zjeść potem. Ja bym się aż tak
bardzo przed tym nie wzbraniał. Przy tym leśnik-polownik nie budzi we
mnie aż takiego sprzeciwu, jak miastowy z dwururką albo sztucerem.
Jarek
--
Dzik jest dziki, dzik jest zły
Dzik ma bardzo ostre kły
Kto spotyka w lesie dzika
Ten na drzewo szybko zmyka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |