Data: 2004-05-09 18:42:19
Temat: Re: Żyć ze świrem...
Od: "Natek" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun w news:7b5f.00000474.409ca1d0@newsgate.onet.pl:
> [...]
> Ludzie zdrowi - nawet mając
> niejasne poczucie
> że partnerem mógł być ktoś inny
> (bo prawie zawsze mógłby!)
> skoncentrują się na dostrzeganiu
> w tym kogo mają realnych wartości.
> I pewnie je znajdą.
>
> pozdrawiam
> vonBraun
Ta dystymia rzeczywiście pasuje do części przypadków,
które znam. Domyślam się, że może mieć toto postać
tak łagodną, że często w ogóle się tego nie leczy.
Najbardziej jednak frapują mnie przypadki jeszcze trudniejsze
do 'zdiagnozowania', czyli osoby zdrowe, u których problemy
zdrowotne 'bezpośrednio' wynikają (po latach) z jakiegoś
rozczarowania związkiem. Pozostają w nim, gdyż brak jest
'obiektywnych' przesłanek do rozstania.
Konkretnie obserwuję takie coś u znajomej, która po prostu
więdnie, pozostając w takim smutnym związku. Ona sama
jest przekonana, że mąż jest tym wymarzonym, a z boku
widać coś innego - przypadek jakby odwrotny do dystymii.
Ona wyraźnie doszukuje się pozytywów. Tutaj chyba
głównym problemem jest różnica temperamentów.
I to ona jest stroną bardziej aktywną. Dziewczyna dawniej
wesoła, pełna życia, coraz częściej zapada się w smutki,
pojawiają się objawy nerwicowe, problemy z przemianą
materii i inne małe dolegliwości.
Prawdopodobnie ten związek będzie trwał, bo nie dzieje
się nic, co by wróżyło jakąś zmianę, zmienia się za to
dziewczyna - ja to odbieram tak, że jest jej coraz mniej.
Moje pytanie jest takie, czy w takim przypadku może
się zdarzyć, że psycholog czy psychoterapeuta nakieruje
pacjentkę na rozważenie możliwości rozstania z partnerem?
Bo mam przeczucie (niesprawdzone, dlatego pytam) że
raczej nie ma na to szans, skoro nie ma jakichś ewidentnych
przesłanek. Związek 'wygląda' prawidłowo.
* Natek
|