Data: 2005-06-12 21:20:06
Temat: Re: chrzest 2
Od: "gsk" <c...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Gosia, zrozum, bo Ty _nie_jesteś_ateistką :) (*)
> Stąd to poczucie bycia gorszą, cienia wiszącego nad głową.
>
Może rzeczywiście niepotrzebnie określiłam się jako ateistkę, bo to czy
wierzę, czy nie to inna bajka. Chodzi o to, ze nie przyjmowałam wszystkich
następujących po sobie sakramentów świętych i nie chodziłam do kościoła i na
religię. Nie wiem jak nazwać taką osobę, więc nazwałam się ateistką, ale
może lepiej będzie jeśli nazwę się ateistką formalną, jeśli to Ci lepiej
pasuje.
> > > No nie będzie. Jak nie będzie lubił grać w piłkę też nie będzie...
> > > Nie daj Boże jak się chłopak będzie uczył grać na skrzypcach,
> > > albo zapiszesz go na balet... no dosłownie filmy o takiej traumie
> kręcą...
> > >
> > To nie jest to samo. Może porównuję z innymi czasami i dlatego
> inaczej to
> > widzę. Dla dziecka niechęć do gry w piłkę i zajmowanie sie np.
> baletem jest
> > jego własną decyzją, a nie uczestniczenie w religii decyzją
> rodziców, czyli
> > czymś czego nie wolno zmienić, czymś postanowionym, niezależnym.
>
> Jakim problemem jest, żeby dziecko po dojściu do tego typu problemów
> odbyło rozmowę z rodzicami i zaczęło chodzić na religię?
Czyli co, jak miałam 7 lat miałam odbyć taką rozmowę z rodzicami? A może
skończywszy roczek miałam się oburzyć, że mnie nie ochrzcili?
> To, że Ty nie mogłaś postąpić w ten sposób jest chyba bardzo dobrym
> powodem, żeby w trakcie wychowywania własnych dzieci
> postąpić lepiej niż Twoi rodzice?
Otóż to, dlatego właśnie dzisiaj moja druga córka została ochrzczona.
> A tak na marginesie - u mojego Piotrka problem piłki nożnej powoduje
> większą traumę niż religia.
>
Ja o traumie nic nie pisałam, to jest zbyt wielkie słowo.
> > To też coś innego. Wie, że na następnej lekcji będzie, a religia to
> jakiś
> > zakazany obszar i nawet trudno sobie wyobrazić co się działo jak
> koledzy
> > opowiadają, bo nie zna się księdza prowadzącego, tematu i ogólnie
> teren jest
> > obcy. Wcale nie musi tak być, ja opisuję moje odczucia sprzed wielu
> lat,
> > dlatego nie możesz tego kwestionować, bo nie wiesz co wtedy czułam.
>
> hehehe...
> Jedyne co wie, to że może dłużej pospać w środę i w piątek szybciej
> do domu wraca :)
>
Każdy według siebie.
> > > > Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i
> histori
> > > > tego wyznania, a to jest nierozerwalnie związane z historią
> Polski.
> > >
> > > stuk... stuk... stuk... dosłownie nie wyrabiam :D
> > >
> >
> > Bo nie rozumiesz.
>
> Nie ma czego rozumieć, serio-serio :)
>
Dla mnie to był problem.
> > > Nie no dzieci wręcz prawie umierają z tęsknoty za wiedzą zdobywaną
> > > w szkole. To pewnie jak Ty - w życiu nie poszłaś na żadną imprezę
> > > bo czytałaś lektury dodatkowe, chodziłaś na kółka zainteresowań,
> > > a jedynym Twoim zmartwieniem była analiza molekularna...
> > >
> >
> > Nie, ale jak studiowałam kulturoznawstwo, to o religiach było bardzo
> wiele i
> > musiałam przeczytać troszkę więcej niż koledzy i koleżanki z roku.
>
> Potworne...
> to pewnie właśnie dlatego ominęły Cię najlepsze imprezy? ;)
Kpisz, ale ja dopiero wtedy dowiedziałam się wielu rzeczy, o których moi
rówieśnicy wiedzieli od podstawówki.
> Ale Zosia z 4B ma zaległości z matmy -
To może dlatego, że jest tępa, bo raczej nie dlatego, że jej ktoś nie
pozwolił chodzić na matematykę.
> - co na to poradzisz (ona już chodzi na religię) ?
> Jeżeli studiowałaś kulturoznawstwo to lektury o których
> mówisz były chyba Twoją pasją, co? Bo jakby Cię nie
> interesowały - po co byś to studiowała?
>
> > > A co będzie jak się okaże świadomą ateistką? o innym wierzeniach
> nie
> > > wspomnę?...
> > >
> > Prawdopodobieństwo jest zdecydowanie większe, że jednak będzie
> katoliczką
>
> Do diabła - decyzja o związaniu się z kimś na całe życie to nie
> teleturniej.
> Nie ma losowania "Bramka 1-2-3"! Poznajesz taką osobę i na
> przestrzeni miesięcy, może lat, dochodzicie do wniosku - "tak czy
> nie?".
> Wiara jest tylko jedną z rzeczy, która jest wtedy tematem dyskusji...
>
Ale ślub jest ważnym wydarzeniem nie tylko dla dwojga zainteresowanych, ale
dla całej rodziny. W końcu trzeba podjąć decyzję, czy ślub będzie kościelny,
czy też nie. Problem będzie też dotyczył wychowania dzieci w wierze
katolickiej , czy nie...itd. To jednak jest problem.
> > > No patrz - a ja jak mnie poproszono o bycie chrzestnym
> odpowiedziałem:
> > > "Zgłupieliście??? Przecież ja tego pajaca w sutannie bym śmiechem
> zabił!
> > > A na poważnie - poszukajcie kogoś dla kogo nie będzie to farsą..."
> > >
> > Ale dla mnie to nie farsa, już mówiłam, że mam do tego podejście
> czysto
> > kulturowe.
>
> Chrzest - sam w sobie - nie jest farsą. Dla ludzi wierzących jest
> czymś bardzo ważnym.
> Uczestniczenie w nim "na niby" (turlając się w duchu
> ze śmiechu) jest farsą - dokładnie to co zrobiłaś, a czego moja
> uczciwość nie pozwoliła mi zrobić.
>
Ja tego nie zrobiłam tak jak opisujesz. Śmieszne dla mnie było to, że
dotychczas widziałam tylko małe dzieci chrzczone, a teraz ja dorosłe
stworzenie mam być polewana po głowie. A ciebie nie śmieszyłaby baba
huśtająca się na huśtawce, albo dorosły facet ze smoczkiem w buzi? To co
przeznaczone dla małych dzieci śmieszy używane przez dorosłych, dlatego mój
chrzest był nieco zabawnym wydarzeniem - pod tym względem.
> > > Na pewno to nie wiem, ale tak sobie myślę, ze jeśli ten dorosły
> facet
> > > chce mieć wstęp na imprezkę to może mu być trudno.
> > > Ale w chrzcie to chyba o coś innego chodzi, szczególnie w
> świadomym
> > > chrzcie dorosłego człowieka, coś o naukach Chrystusa, wierze w
> Boga mi się
> > > kołacze, ale może się mylę... może pomoże ktoś bardziej
> zorientowany?
> > >
> > Pozwól, że każdy rozważy to we własnym sumieniu.
>
> Ateistka... :> (*)
?
> Co tu rozważać we własnym sumieniu???
> Chrzest ma jednoznaczne znaczenie - to, że próbujesz traktować
> go jak wykupienie biletu wstępu na imprezkę - też ma jednoznaczne
> znaczenie... niestety
Twoja interpretacja jest mylna.
>
> > > > Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
> > > > święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę
> chrzcimy
> > > > drugą córkę, będzie imprezka i jest ok.
> > >
> > > Pomyślałaś o tym, że to nie jest "imprezka"?
> > > To co robisz to kultywacja szopki.
> >
> > Dla mnie to między innymi jest imprezka i ważne wydarzenie rodzinne.
>
> Ateistka... :> (*)
>
?
> > > A można być po prostu sobą - na dłuższą
> > > metę to zdecydowanie lepszy wybór.
> > >
> >
> > Ale ja właśnie jestem sobą. Nie udaję, że nagle w wieku 17 lat w
> dniu
> > przyjęcia chrztu ujrzałam płomień z nieba i od teraz jestem prawie
> święta.
>
> Udajesz ateistkę - o to mi chodzi :)
> Czy to naprawdę aż tak nobilituje?
>
> > > Będą "normalne" - znaczy zakłamane. Od maleńkości będą patrzyły,
> że
> > > liczy się tylko wygoda i imprezka... gratulacje.
> >
> > No niestety nie zrozumiesz raczej.
>
> _Ja_ rozumiem....
>
Po swojemu (czytaj: niezgodnie z prawdą)
> > > A po co się przyglądałaś - nie mogłaś o tym porozmawiać? Z nimi, z
> > > rodzicami?
> > > To co opisujesz to brak świadomości, a nie brak chrztu.
> > >
> > Tak, bo jako dziecko byłam właśnie mało świadoma,bo dzieci to takie
> mało
> > świadome istoty, wiesz? I właśnie dlatego uważam, że trzeba im
> oszczędzić
> > tych niezrozumiałych dla nich niemiłych doznań.
>
> A rodzice to takie bardziej świadome istoty, wiesz?
> I ich rolą jest przekazanie swoich wartości tym mało świadomym, wiesz?
> Problemem jest tylko to, żeby te bardziej świadome, były rzeczywiście
> _bardziej_ świadome...
>
O to się nie martw.
> > > Jeżeli jako rodzica jedynym Twoim zmartwieniem jest kiedy powrócą
> > > beztroskie lata imprez i flirtów, to Ty się może zastanów po co Ci
> dzieci?
> >
> > Czy ja poruszałam w tym wątku ten temat? Bo nie widzę związku.
> Piszesz, żeby
> > się ze mną kłócić, czy chcesz dyskutować? Tutaj nie zauważyłam
> raczej chęci
> > dyskusji, ale może się mylę.
>
> Staram się rozmawiać z osobą, o pewnym profilu, który rysuje się
> na tej grupie. Każda z Twoich wypowiedzi w mniej lub bardziej
> bezpośredni sposób jest związana, z tą, czy każdą inną, dyskusją.
> W tym kontekście chodziło mi o wskazanie, że ochoczo wypatrujesz
> czasu kiedy wrócą szalone lata flirtów,
Ja zadałam pytanie "czy wrócą?" a nie "kiedy wrócą?", a to już jest duża
różnica. Bo rzeczywiście tęsknię za odrobiną swobody, której od 5 lat nie
mam i zdaję sobie sprawę, że jest to związane z tym, że mam małe dzieci.
natomiast potrzeby
> przekazania swojemu dziecku spójnych wartości nie widzisz.
> Bo i po co - nurek w piasek - i też się da przez życie przejść...
>
Nie prawda.
> > > One tylko zawadzają,
> >
> > Jeżeli dzieci Ci zawadzają to masz poważny problem. One mają. Moje
> dzieci mi
> > nie "zawadzają" i na pewno nigdzie o tym nie napisałam. Tylko idiota
> może
> > zarzucić matce cos takiego.
>
> Idiota, czy... uważny czytelnik? ;)
> A dzieci "zawadzają" - nie ma się co oszukiwać. Po ich pojawieniu
> życie staje się zupełnie inne.
Ale to nie znaczy, że "zawadzają". Poprostu bardzo zmieniają życie. I to
głównie życie kobiety, więc tego nigdy nie zrozumiesz.
Problem tylko w tym jak rodzice
> przyjmują tą zmianę...
>
Są dobre i złe strony tych zmian. I jeżeli ktoś mówi, że tylko dobre, to
znaczy, że musiał mieć fatalne wcześniejsze życie.
> > > a od karmienia piersi się obwisłe podobno robią!
> >
> > Nawiązywanie do innych postów, szczególnie w ten sposób jest żałosne
> i
> > prymitywne. Pierwsze dziecko karmiłam piersią1rok i 4miesiące i
> drugie też
> > postaram się tak długo. Bez względu na to, czy będę miała obwisłe
> cycki, czy
> > nie. A to co napisałeś jest poprostu chamskie.
>
> O nawiązaniu do innych postów już pisałem ;)
> Jeśli chodzi o to czy cycki, czy piersi - pozostanę przy piersiach.
> Jeśli chodzi o obwisłość - ja tam nie wiem, czasami na grupach
> tak "mądre kobiety" piszą - problem więc pewnie istnieje ;)
>
> Ja się wychowałem na butelce, podobnie miliony innych
> dzieci - jakoś sobie radę dajemy.
Chcesz kwestionować wyższość sztucznego karmienia nad naturalnym?
U Ciebie wyczuwam
> kompromis podobny jak ze chrztem, "ludzie mniej gadają"
> kiedy matka karmi piersią - to karmisz.
Ja nie mówię na ulicy, że karmię piersią, więc się mylisz.
Masz jednocześnie
> problemy, że to jest nadzwyczajne poświęcenie...
Karmienie piersią??? Chyba czegoś niedoczytałeś.
> Mogę się mylić, jako facet, ale to jest raczej coś, co dziecko
> daje Tobie, niż Ty - dziecku (uwaga: nie mam na myśli mleka ;)
>
To może tylko facet napisać. Na Twoim miejscu nie poruszałabym tematu, o
którym nie mogę mieć pojęcia.
> (*) Nie jesteś ateistką, co nie oznacza wcale, że jesteś osobą
> wierzącą. Przedstawiasz się tutaj, podobnie jak autor wątku,
> jako osoba bez swojego zdania, robiąc z tego (braku) swoje
> zdanie. Ja rozumiem, że jest to typowa postawa... nie wiem,
> powiedzmy 80% populacji, OK.
Jak rozumiem Ty należysz do tych 20 % posiadających swoje niepodważalne
zdanie.
Nie zgadzam się jednak
> ze stwierdzeniem Państwa Czyżów, że taka "ludzka" postawa
> "nie jest ani dobra, ani zła" - _jest_zła_.
> To przez taką postawę ("ja tylko wykonuję rozkazy") mieliśmy
> Oświęcim, to taka postawa ("wszyscy tak robią") mamy problem
> łapówkarstwa w służbie zdrowia czy administracji... itp. itd.
To i może też Tsunami było przeze mnie i do mnie podobnych. A ja myślę, że
przez takich co to maja SWOJE zdanie istnieją takie problemy. Hitler (według
Twojego rozumowania) nie był w tych 80%, a to tacy jak on na świecie czynią
zło. To tak jak ze sprzedażą narkotyków kto jest gorszy: dealer, czy jego
"pracodawca"?
> A zło trzeba zwalczać - więc Ci się dostaje :)
>
A powinno się dostać Tobie
> Pozdrawiam,
> Radek
>
Pozdrawiam
Gosia ( będąca dziś w spowiedzi, więc strająca się dziś nie przeklinać).
|