Data: 2011-07-26 22:11:58
Temat: Re: czasami
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-07-26 23:19, medea pisze:
> W dniu 2011-07-24 23:30, michał pisze:
>>
>> Notorycznie nie jestem zadowolony, nie uważam jednak, że lękam się
>> poczucia zadowolenia. Łączę je z realizmem. Wiem kim jestem i nie
>> uważam, że powinienem być z tego zadowolony. Co najwyżej mogę się o to
>> starać. Nie poprzez zmianę samooceny (inne spojrzenie na siebie),
>> tylko przez robienie rzeczy, które tę samoocenę będą w stanie zmienić.
>
> Hm, każdy ma swoją strategię. ;)
>
> Jednak myślę, że to, jakie mamy o sobie zdanie (samoocenę), wpływa na
> naszą postawę. Tzn. jeśli uważamy siebie za - bardzo ogólnie - dobrych i
> uczciwych, takimi będziemy się starali być. Jeśli myślimy o sobie jak o
> "złych" (to często taka samoocena pokoleniowa), to łatwiej nam przyjdzie
> robić coś złego, zachować się nieuczciwie. Jak myślisz - ma sens ta moja
> tezyjka? ;)
>
> Ewa
>
>
Moim zdaniem to byłoby zbyt proste. Nie tylko bowiem na naszą samoocenę
wpływa własne spojrzenie. Chcąc nie chcąc olbrzymi wpływ na samoocenę ma
lustro społeczne czyli całość naszej wiedzy o tym, co inni o nas myślą,
za kogo nas mają.
Ten drugi wpływ jest olbrzymi - nie do przecenienia. Często nieuświadomiony.
Proporcja ta zmienia się nieco w zależności od poziomu przygotowania
jednostki do konkretnej oceny samego siebie. Od wrodzonej lub wyuczonej
zdolności do oceny własnej wartości.
Paradoks polega na tym, że im rzetelniej jesteśmy w stanie siebie
ocenić, tym bardziej widzimy, że o wiele za daleko nam do bycia takimi,
jakimi chcielibyśmy być.
Myślę też, że poniekąd masz rację (Twoja tezyjka), Trzeba jednak uważać,
żeby nie paść ofiarą samooszustwa. Jako ludzie jesteśmy w tym genialni.
Niech to nie będzie wmawianie sobie i innym, ze jesteśmy "dobrzy", a w
rzeczywistości kontrowersyjne poczynania interpretujemy tylko na naszą
korzyść, żeby jednak dobrze wypaść w oczach innych.
Takie zachowania ludzi widać przecież na porządku dziennym. Drobna
kolizja drogowa z własnej winy delikwenta skutkuje pełną otwartością,
napisaniem oświadczenia, dobrą wolą i pomocą poszkodowanej osobie.
Ale przytarcie niechcący czyjegoś samochodu na parkingu, kiedy nikt inny
poza nami tego nie widział, kończy się najczęściej odjechaniem z
miejsca, celem uniknięcia niepotrzebnych kłopotów.
Zrobiłem tak dwa razy. Bardzo chciałem zostawić swój telefon za
wycieraczką, bo jestem dobrym człowiekiem, ale nie zrobiłem tego.
Mogę ostatecznie, kierując się Twoją tezą, ocenić w takim momencie
siebie, jako przeciwieństwo durnia, który sam sobie szuka problemów.
A że jest to nieuczciwe - pominę. :)
Co Ty na to? :)
--
pozdrawiam
michał
|