Data: 2004-04-24 10:01:36
Temat: Re: czemu nie można cały czas być szczęśliwym?
Od: "redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hubert" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
news:4783.0000031e.408969cf@newsgate.onet.pl...
> >
>
> > No chyba ze jednak
> > > jest cos takiego co sprawia ze zajmowanie sie tym jest dla Ciebie z
> > jakichs
> > > powodow wazne.
> > W takim przypadku emocji ktore przezywasz zajmujac sie tym tez
> > > bym nie bagatelizowal. A po wypaleniu sie takich emocji jak nienawisc,
> > > pozostaje moim zdaniem raczej nie obojetnosc, a zrozumienie lub
> > przebaczenie.
> >
> > najpierw zrozumienie, potem przebaczenie?
> > zrozumienie jak rozumiem konieczne dla przebaczenia?
> > ale skąd mam wiedzieć że już coś wystarczająco rozumiem?
> > mogę myśleć, że rozumiem, ale będę w błędzie
>
> Nie wiem czy trzeba rozumiec, zeby przebaczyc. Przeciez czasem przyjemnie
> przebaczyc mimo ze sie nie rozumie. Ale chyba przebaczyc jest
> niekiedy trudno. A dlaczego? Bo np emocje takie jak nienawisc i zlosc
> niewyrazone do konca przepelniaja wnetrze czlowieka. Ale gdy rozumiesz ze ten
> czlowiek, ktory Cie skrzywdzil nie wiedzial co robi, to mysle ze latwiej
> przebaczyc.
>
> >
> > > Ja bym tego nie bagatelizowal, a raczej zmierzal w kierunku zrozumienia
> > tego,
> > > co sie za tym kryje i w kierunku pelnego przezycia tych emocji do samego
> > > konca.
> >
> > czyli jednak przeżycia tych _negatywnych_ emocji do samego końca?
>
> Mysle, ze niejednokrotnie jest to konieczne. Inaczej ciagle bedzie cos w
> podswiadomosci, co bedzie Cie dreczyc. Tlumiac niewyrazone emocje mozna np
> nabawic sie przeroznych chorob psychosomatycznych. Bo niewywalone na zewnatrz
> zostaje w srodku i zatruwa. Do tego moga dojsc klopoty w relacjach
> miedzyludzkich, zablokowana tworczosc i seks. Problemy w sytuacjach, ktore w
> jakis sposob sa powiazane z niewyrazonymi emocjami (nieprzezytym do konca
> doswiadczeniem).
>
> >
> > > No dobrze, ale jesli juz rozpoznasz to, na co nie masz wplywu, to co Ci
> > > innego pozostaje jak to zaakceptowac i uzyskac tym samym gleboki spokoj?
> >
> > dobra argumentacja, przyznaję
> > może po prostu mam taki charakter, że kiedy wiem, że nie mam na coś wpływu
> > na co bym wpływ mieć chciała,
> > to reaguję dość hm... wybuchowo
> > w żadnym razie nie osiągam głębokiego spokoju
> > tylko raczej żal do siebie, świata, innych itd
> > (może dlatego np. joga nie dla mnie, byłam parę razy,
> > zawsze wychodziłam niespokoja
> > w żadnym razie nie zrelaksowana ;)))
>
> Rozumiem, ze mozna odczuwac intensywne emocje, gdy sie rozpozna, ze sie nie ma
> wplywu na cos, na co mialo sie wplyw. Ale jesli ktos uzmyslowi sobie ponad
> wszelka watpliwosc, ze nie ma na cos wplywu, to czy bedzie trul sobie tym cale
> zycie?
> Gdzie sens, gdzie logika?
No cóż, sprawy emocjonalne mają to do siebie, że mają mało wspólnego
z logiką. Myśle, że za bardzo temat skręcił w kierunku "wytłumaczenia
sobie", "zrozumienia". Skoro jednak mówimy o buddyzmie, to trzeba
powiedzieć wyraźnie, że drogą do wyzwolenia nie jest "intelektualne
zrozumienie".
Trochę na temat emocji i tego: jak można nie pozbywać się emocji, a jednak
być wolnym od cierpienia można znaleźć w mojej dyskusji z Pyzolkiem
("Kiedy zaczynaja sie klocic"), i, co najfajniejsze, dyskusja chyba pokazuje,
że wcale nie jest to jakiś nadzwyczajny wynalazek buddyzmu :))).
Jak kogoś to interesuje, to proszę:
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=artykul&group=pl.s
ci.psychologia&aid=30214350
|