Data: 2004-02-19 13:35:04
Temat: Re: czy jestem służącą?????????
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Karolina Matuszewska" <g...@s...pl> napisał w
wiadomości
news:2DA8AA784D386E48A4090BA3B1647E10C02993@jplwant0
03.jasien.net...
> Zarabiam mniej, niż mój TŻ. Dużo mniej. Ale tyle samo pracuję -- rzadko
> jest to tylko osiem godzin dziennie. I co, mam stać zawsze na sztorc,
> pamiętając, że dopiero jak zacznę zarabiać więcej od niego, bądź tyle
> samo będę miała prawo do bycia zmęczoną?
>
No Twoja sytuacja jest czyli inna.
Żeby usystematyzować mój pogląd na sprawę i juz nie mielić bez potrzeby:
1. Oboje pracują (wiem, wiem zajmowanie sie domem to tez praca ale to na
razie pomijamy) - czas poświęcany pracy i dochody pomijamy (bądź
przyjmujemy, ze są porównywalne)
W tej sytuacji w pełni uzasadnione jest dzielenie sie pozostałymi
obowiązkami (tudzież gderanie jednej ze stron gdy druga sie od roboty
uchyla).
2. Jedno (nieważne które) pracuje, a drugie "siedzi" w domu (czyli jego
pracą jest zajmowanie się domem).
Jeżeli zajmowanie się domem nazywamy pracą (bo tak w istocie jest) to trzeba
sie z tej pracy wywiązywać, a nie czekać aż ktoś nam pomoże - taki układ.
Jak sie układ nie podoba to szuka sie pracy i wraca do zasad omówionych w
punkcie 1.
A odpoczynek... oczywiście, ze sie należy. Proszę mi nie wmawiać, że nie
można sobie zorganizować czasu na odpczynek w trakcie dnia (i że sie tak w
istocie nie dzieje).
W pracach domowych odpoczynek jest niejako wpisany w dzień, natomiast w
pracy jedzie sie na okrągło i w dodatku praca od 7-15 to juz rarytas.
Ja nie neguję faktu, że "misiaczek" ma prawo być zmęczony, potrzebuje sie
odprężyć i mieć czasem czas dla siebie. Jednak zabiera sie do sprawy od złej
strony i z góry (w widzeniu partnera) jest na słabej pozycji. Znajduje pracę
i wtedy siadamy do stołu i zaczynamy rozmowę o podziale obowiązków itp.
brow(J)arek
|