Data: 2002-07-30 10:06:00
Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ania K." <a...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ai5m19$nm4$1@pippin.warman.nask.pl...
> [...]tylko jak jesteści sami może się z Tobą niezgodzić. Nigdy
przy
> Teściowej lub innych osobach. Oczywiście IMHO.
IMHO też. W domu się możemy kłócić do upadłego (tylko, kurczę, z
moim TŻ to się nawet pokłócić porządnie nie można ;), ale na
zewnątrz - nie tylko przy teściach - wspólny front :)
> [...]
> To przyznam, że nie doceniałam w tej kwestii TŻ-ta
dostatecznie (bo
> oczywiście doceniałam). Wydawało mi się to normalne. Ja też
nigdy nie
> pozwalam złego słowa powiedzieć na TŻ-ta, ani stawiać Go w
kłopotliwych
> sytuacjach przez mioch rodziców.
Bo widzisz, dla kobiet to normalne, a dla facetów - jakieś
pierdółki i o co w ogóle chodzi :) Niniejszym nakłada się na
obwinioną obowiązek pogłaskania TŻ i poinformowania Go, że jest
dzielnym chłopcem :)))
> [...]
> I nadal jestem zdania, że Ty powinnaś porozmawiać ze swoją
Teściową (to jest
> "trudna rozmowa").
Zaczynam myśleć, że w temacie dyrygowania rzeczywiście przy
następnej okazji po prostu grzecznie poproszę teściową, żeby mi
tego nie robiła, może zadziała; dodatkową motywacją będą zasługi
dla przyszłych pokoleń (czyt. dziewczyna brata TŻ :). W temacie
nalotów dywanowo-firankowych TŻ jest jakby skłonniejszy do
pertraktacji.
> Może Ty też boisz się konfrontacji????
Samej konfrontacji nie, coś ostatnio asertywna jestem (użeranie
się z budowlańcami kształci ;). Natomiast trochę boję się
skutków - póki co teściowa jest do mnie życzliwie nastawiona,
jeśli sie obrazi, to dopiero może być wesoło. No i jeśli moja
Hipoteza Katastroficzna jest prawdziwa, to teściowa może się
poczuć jeszcze bardziej zagrożona na swojej pozycji Kobiety
Numer Jeden i dopiero zacząć udowaniać... Ale przynajmniej będę
wiedziała, na czym stoję.
> [...]Oczywiście nie mówię tu o
> wyrzucaniu nagromadzonej złości.
E, to nie w moim stylu :)
>
> > *Moje katastroficzne wizje[...]
>
> Bardzo możliwe, że właśnie tak jest. Ale w takiej sytuacji to
TŻ powinien
> dać jasno do zrozumienia, że Ty Nią jesteś (Kobietą Nr 1).
Tia. Tylko najpierw musiałabym mu wbić do łepetyny, że
zagrożenie istnieje. Wiesz, co zrobi facet, jak mu zacznę wtykać
jakieś psychologiczne dyrdymały? ;)
> Wracając do mandarynek[...]
Tak dla porządku: mandarynki nie były moje, tylko Harmonny. Ale
teściową chyba mamy wspólną :)))
> > Dodam tutaj, że duży udział w powstaniu powyższej hipotezy
miało
> > wspomniane karmienie na siłę, dla mnie mocno podejrzane
> > psychologiczne.
>
> A to mnie zaciekawiło - karmiła Cię łyżeczką ;))))))))))))
Nie. Nakładała mi na talerz, nie zważając na moje zdecydowane i
wcale nie grzecznościowe (choć grzeczne) protesty, wołając
jeszcze "jedz, jedz, od tego nie zgrubniesz" :) U TŻ w domu
panował zwyczaj, że na talerzu się nie zostawia, a ja dostawałam
porcję przystawki, dwudaniowego obiadu, deseru i owoców w takim
samym wymiarze jak TŻtowy tato - górnik, więc możesz sobie
wyobrazić. W końcu pomyślałam sobie asertywnie "a dudek" i nie
zjadłam, namiauczałam TŻtowi pełne ucho i dokarmianie się
skończyło.
A w nieufności w stosunku do karmienia jako podstawowego
elementu matczynego archetypu nie jestem odosobniona, całkiem
poważni psychiatrzy pisali o tym problemie.
>
> To jest dziwne. Nawet bardzo. Jak można wmuszać jedzenie w
dorosłą osobę.
> Zresztą w dziecko też nie można to jest okropne brrr.
Ani mi nie mów o dziecku :))) To może jest śmieszne, ale nawet
jeszcze nie planując planowania dziecka, planuję już strategię
obrony przed dokarmianiem go przez babcię. Daje jakieś pojęcie o
skali problemu, nie?
> [...]
> Czy to znaczy, że Wy też tak musicie, jak Wam nie
odpowiada????
W żadnym wypadku nie musimy, zresztą w tej chwili nie mamy
warunków, tyle, że dla rodziców TŻ to norma i sam TŻ też
przyzwyczajony do takiego obrotu sprawy.
> Zresztą swoją drogą to rodzinna impreza odbywa się właśnie z
rodzicami,
> dziadkami itp. Więc nie rozumiem za bardzo szoku kulturowego.
Chyba, że
> chodzi o to, że musicie w tym samym czasie zapraszać swoich
znajomych - ale
> przecież nie musicie.
Nie musimy. Tyle że "tam" wszyscy tak robią. A dla mnie to było
zaskakujące, bo u mnie w rodzinie robiło się grzeczną (czyt.
drętwą) imprezkę dla cioć, a potem popijawę dla znajomych.
TŻtowe ciocie są jakieś bardziej rozrywkowe :) Zupełnie serio -
"tam" odległość między pokoleniami jest jakby mniejsza, przy
jednoczesnym wyraźniej okazywanym szacunku dla starszych (ja np.
mojej mamie mogę spokojnie powiedzieć, żeby nie zaglądała nam do
kątów, co u TŻ byłoby raczej nie do pomyślenia, ale z drugiej
strony mamy pijącej piwo z moimi kumplami ze studiów raczej
sobie nie wyobrażam).
> [...]
> Tak swoją drogą to często spotykacie się z Teściami???? Jak
daleko od nich
> mieszkacie???? Może te spotkania trochę ograniczyć???
Wiesz, gdybym miała w tej sprawie coś do powiedzenia... ;) Nie
no, żartuję, tak w ogóle spotkania z teściami sa raczej
przyjemne, zresztą wolę częste spotkania z nimi (u nas i u
nich - w sumie wychodzi raz na 8-10dni, to tylko 15km) niż
kontakty z moimi rodzicami, którzy owszem, wołają wielkim
głosem, że mamy do nich przyjechać, że tak rzadko u nich bywamy,
a ich się doprosić nie można, żeby raczyli się pofatygować.
>
> Pozdrawiam spokojnie
:) Pozdrawiam również
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
|