Data: 2004-09-22 18:00:10
Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
* kachna * w news:SnJ3d.299403$vG5.285129@news.chello.at... :).
/.../
Coraz dłuższe te nasze "odpoczynki" za kotarą ;). To chyba dlatego,
że nikt już tu nas nie czytuje (oprócz może trzech osobnicków :)...
gdyż rozmawiamy sobie prawie tak, jak w lustrze. To znaczy, zaczyna
to mi wyglądać na coś pozbawionego napięć, konfliktów, sporu...
a przez to rzecz staje się mdłe zapewne i niestrawne.
Skąd się to wzięło?
Sądzę, że trzeba to zmienić :). Nie wiem niestety, jak.
> > > Ludzie nie lubią czuć się sami (chociaż czasem lubią 'być' sami)...
> > Czy mam to rozumieć jako chęć "pobratania się ze wszystkimi ludźmi"?
> > Sądzisz, że to celowe? Możliwe? Pouczające? Korzystne?
> Nie. Po pierwsze, nie jako "chęć pobratania się", a jako wyraz
> zrozumienia, że niektórzy taką chęć odczuwają... A po drugie,
> nigdy "ze wszystkimi". Chęć zbratania się ze wszystkimi jest
> wręcz chora.
Też tak sądzę. No ale jak odróżnić NIECHĘĆ do zbratania się, od
nietolerancji i CHĘCI wykorzenienia ze swego otoczenia "inności",
która to niechęć z reguły niemal chęcią się staje i do boju wzywa,
stając się agresją...?
> Myślałam jedynie o tym, że "wznoszenie się" nie jest łatwe
> samo w sobie, a dodatkowym utrudnieniem jest osamotnienie,
> którego boją się także ci "myślący"... Taka obawa nie ma wiele
> wspólnego z umysłem.
Mam tu nieco inny pogląd na sprawę. Szkoda, ale chyba nie pałasz
zachwytem do moich wykresów ;))), a w tym momencie znów mi się
taki jeden przypomina... Otóż uważam, że to wznoszenie się nie oznacza
odrywania się od ziemi. Nie polega ono na tym, ze między gruntem
a wznoszącym się obiektem powstaje "ziemia niczyja", warstwa
izolacyjna dzieląca różne światy. Wznoszenie się w tym przypadku jest
czymś na kształt unoszenia się moskitiery nad łożem - cały obszar
pod nią jest nadal do dyspozycji i pod baczną obserwacją i co więcej,
umożliwia utrzymywanie żywych kontaktów z każdym, kto się pod
moskitierą znajduje. Różnica polega tylko na wielkości obejmowanych
oglądem obszarów, gdzie im wyżej, tym obszar większy... Pewną ilustracją
tego zjawiska jest http://psphome.dhtml.pl/wybrane_all.html#lejek
gdzie zamiast lejków można podstawić różne moskitiery, wzajemnie
się obejmujące i przenikające. Wznoszenie się oznacza tu tylko ogarnianie
coraz większych obszarów, a ponieważ percepcja jest skierowana
zawsze w dół i tylko w dół - skutki widać jak wół...;))
> > Czy jesteś w stanie zaakceptować w swoim otoczeniu każdego
> > człowieka? /.../
> Wprost przeciwnie - akceptuję to, że inni ludzie są... inni.
> Ale nie znaczy to, że każdego chciałabym spotykać w odległości
> 100 metrów od siebie, 15 metrów... w tym samym pokoju,
> na tej samej kanapie, przy tym samym stole... Każda z tych
> (i innych) odległości ma swoje "zasady".
A jak sobie radzisz z tymi, których najchętniej trzymałabyś w odległości
więcej niż 100 metrów od siebie, a którzy zrządzeniem losu znajdują
się o wiele bliżej - na przykład: kolega w pracy, pani urzędnik w okienku,
jakaś nauczycielka Twojego dziecka w szkole (nic nie wiem o Twoich
dzieciach ;) - to przykłady abstrakcyjne)...
Chodzi mi o to kiedy i w jakich okolicznościach wybucha w Tobie
agresja, i jak sobie z tym radzisz.
> A poza tym ja raczej nie nudzę się w swoim towarzystwie ;)
No tak - to jest dla mnie jasne :). Ale unikać wszystkiego i wszystkich
się nie da przecież...
> Ale co sprawia, że ktoś jest (nie)atrakcyjny?
> Nie da się w dwóch slowach. Powiedziałabym: szczerość i naturalność,
> ale zaraz sama bym skomentowała, że lubię gawędziarzy, nawet
> gdy wiem, że kłamią w żywe oczy - po prostu umieszczam ich
> w odpowiedniej odległości... Powiedziałabym - mądrość i inteligencja,
> ale znam parę osób, które są niezbyt mądre, ale są życzliwe innym,
> i za to je ogromnie cenię. Życzliwość? Czystość? Feromony?
> Nie ma chyba jednej cechy, a nawet wymieniając kilka, zawsze
> zapomnę o czymś, co jest np. zbyt oczywiste...
> Cóż, żeby ktoś budził moje zainteresowanie musi być dla mnie
> interesujący ;)
A na odwrót? Potrafisz powiedzieć co Cię odrzuca, zniechęca, a co
wręcz budzi w Tobie "mordercze instynkty"? Masz coś takiego
w swoim arsenale zachowań? Czy też zawsze wolisz się wycofać...
> > > > Jest trzecia droga. /.../
> /.../ niestety patrzę na wprost,
> więc widzę tu tylko dwie drogi. Nie widzę sytuacji, o której mówiliśmy
> - stania na rozstaju, konieczności podjęcia decyzji... A także tego,
> że siedząc na tym rozstaju i zamartwiając się przed wybraniem
> lewo/prawo, oczekujemy czegoś, na czym możemy się oprzeć,
> a na opowiadaniu o drodze ku słońcu trudno polegać.
Wybacz - patrzysz na te drogi "standardowo" że tak powiem...
Lewo albo prawo, trzeba wybrać. A to nie jest tak. Trzecia droga
polega na rozebraniu obu tych kierunków na części, na drobiazgi,
na pył kosmiczny i skonstruowaniu z tego pyłu przejścia, które nie jest
ani w lewo ani w prawo. Jest Prosto :))). W kierunku, którego dotychczas
wcale nie było widać. Ot, taka niezwykła korzyść z unoszenia się...
> ... I dlaczego przejście musi być wąskie? Miałam na myśli raczej to,
> że droga jest taka... udeptana, konkretna, a przejście... kojarzy mi się
> zarówno z łańcuchami w górach, z przejściem pod ulicą, ale też
> z Gwiezdnymi Wrotami...
No więc niech będzie, że są to Gwiezdne Wrota :)). Zauważyć ich nie
sposób, gdy patrzy się na świat tak, jak to zwykle się patrzy - w pośpiechu,
szukając rozwiązania pod wpływem impulsu i nacisków. Będąc od urodzenia
zamknięta w zielonym pokoju nie zauważasz, że pokój jest zielony. Jeśli
drzwi w ścianie, tajemne przejście, tez jest zielone - nigdy go nie zobaczysz.
No chyba, ze wiesz czego szukać - czegoś niestandardowego!!
> > Czy zdajesz sobie sprawę z faktu, że otaczają nas tylko "daltoniści"?
> > Oczywiście w przenośni. /.../
> Po pierwsze daltonizm jest objawem choroby (a może nawet samą
> chorobą? nie znam się) - z założenia nie jest stanem normalnym.
Z czyjego założenia? Medycznego? Katalogowego? UCM25?
Sądzę, że daltonizm w ujęciu klasycznym jest pewnym ograniczeniem
zdolności percepcyjnych w określonym przedziale funkcji. Ale
z chorobą czy upośledzeniem bym go nie wiązał (nie jestem fachowcem :)),
choćby z prostego powodu - sam nie jestem daltonistą (i nie znam
nawet nikogo takiego) a zatem nie jestem w stanie odczuć, jak
funkcjonuje taki mózg. To, że włożę okulary, które wszystkie barwne
strugi światła będą przemieniać na światło białe o różnej intensywności
nic tu zmienia. Mózg daltonisty pracuje z pewnością inaczej. Nie wiem jak.
Dopuszczam nawet myśl, że lepiej od niektórych mózgów niedaltonistów :).
> Jesteśmy ograniczeni możliwościami naszego organizmu - tym
> co może w siebie wchłonąć, tym co może nam pokazać, tym co
> potrafi odczuć. Ale to te ograniczenia są "normalne".
> Dlaczego więc nazywać ludzi daltonistami? Znajdźmy raczej
> nazwę dla tych, którzy widzą, czują, myślą coś więcej ...
Oczywiście - można i tak. A może lepiej niczego nie nazywać i siedzieć
cicho?
> A normalnym zostawmy normalność, nie nazywając ich ani
> daltonistami, ani ubranymi szympansami, ani głupcami, ani
> biedakami. A po drugie to po takim początku to "zróżnicowanie"
> brzmi tu tylko jak... głaski ;)
Widzisz... zgodziłbym się, gdyby rzecz nie była zbyt poważna.
Gdyby nie fakt, że to właśnie "daltoniści" uczą w szkołach nasze
dzieci, stwarzają dla nas wszystkich prawo, egzekwują je i interpretują
w urzędach. To właśnie oni stają naprzeciw siebie w konfliktach
zbrojnych - ot weź tylko dwóch... B asajewa i P utina...
Nie wiem czy zwróciłaś uwagę na ciekawe wydarzenie - następstwo
tragedii w Biesłanie. P.utin nałożył na głowę Basajewa wyrok za
10 milionów dolarów. I pewnie byłoby wszystko po jego myśli, gdyby
nie rewanż. Basajew nałożył na głowę P utina wyrok za 20 mln. dolarów...
Ciekawe lustro nieprawdaż?
No więc można się bawić w dobroć dla zwierząt o ile nie stanowią one
zagrożenia dla ludzi. O ile nie pchają się do parlamentów...
O ile wiemy kogo wybieramy w demokratycznych wyborach.
Wiesz kogo (lub co) wybierasz?
> > Jakim cudem ludzie się ze sobą porozumiewają?
> Ulegają iluzji porozumienia. Ale jeśli to im wystarczy, to może to
> "jest" porozumieniem?
Zapewne masz rację. To wtedy dla nich jest porozumieniem.
> > > Może warto byłoby zaszyć poczucie, że jest się częścią
> > > całości (społeczeństwa) w bajkach dla dzieci i elementarzach? ;)
> > Tylko nie to...;). Ten sposób prowadziłby wprost do zaszywania
> > ludziom ich mózgów. Na amen.
> No tak. Pisząc o tym "zaszywaniu" myślałam o wywołaniu w ludziach
> chęci do myślenia, ale do myślenia bardziej przyszłościowego,
> i znacznie szerszego niż "ja".. Jakoś nie wyobrażam sobie uczenia
> bez przynajmniej sugerowania pewnych wartości.... A może brak
> mi optymizmu?
Sądzę, że sztuka polega na doborze instrumentarium, które powinno
zmieniać się wraz z wiekiem dziecka, ale zawsze winno stymulować
jego własne myślenie - a nie zachęcać do wkuwania czegokolwiek
na pamięć. Kłopot jednak w tym, ze żyjemy w stadach bardzo
zróżnicowanych, korzystamy z wiedzy przekazywanej gromadnie,
wymaga się więc od nas na ogół wiedzy encyklopedycznej, bo taką
najłatwiej jest sprawdzać i oceniać stopniami w indeksach.
Niewielu jest wykładowców uczących myślenia (nie wiem, jak uczyć
myślenia historyków ;))...
A już nie ma nikogo, kto pokonałby bezwład dziejowy - skutki wojny
i zmian ustrojowych, masowy upadek autorytetów, uboczne skutki
"brania spraw we własne ręce" nawet wtedy, gdy ręce te całe życie
przerzucały paszę dla bydła..., dziedziczenie biedy i patologii społecznych.
Tak czy inaczej zaczynać trzeba od najmłodszych, od dzieci. A więc
również od ich rodziców...
> /.../ czy myślisz, że słowo staje się wartościowe jedynie dzięki
> emocjom, jakie mu towarzyszą?
Emocje są podstawowym stymulatorem zapisu informacji w naszych
głowach. Wartość słowa to co innego. Można produkować masę
słów, które są bezwartościowe, ale też można niewiele cennych słów
połączyć z przekazem emocjonalnym - wówczas ich skuteczność
będzie wysoka.
> > Normą powinna być elastyczność i samodzielność myślenia
> > konstruktywnego. I tylko tyle. To dobry fundament. Kłopot w tym,
> > że trzeba je budować od pieluszek..., a więc nie wszystko
> > w naszych rękach ;)).
> Mamy więc jednak "zaszywać"? ;)
Z pewnością we własnych dzieciach :)). Zaszywać samodzielność
i krytycyzm, ale także oczywiście praworządność i wszystko, co
się wiąże z etyką :).
> Nic to ...
> pozdrawiam :)
> ka
pozdrawiam
All
|