Data: 2003-08-11 09:11:00
Temat: Re: dylematy po 7
Od: "gooshy" <g...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Wydaje mi się że w takim razie czeka Cię rozmowa w stylu.
>
> Posłuchaj Moj Drogi, doprowadzasz do rozpadu nasz związek,
> czuję się nieszczęsliwa, brakuje mi : .................................
Oj Jacku...
Takie rozmowy też już były. Były spokojne rozmowy, histeryczne, płaczliwe,
żądające, proszące, błagające....
>
> w takiej rozmowie poszedłbym dalej i powiedziałbym do czego to może
> prowadzić,
> do Waszego rozwodu.]
O rozwodzie też były. Powiedziałam, że ja widzę rozwiązanie. Że nie nozna
tego ot tak przekreślić. Trzeba nad tym pracować, pielęgnować. Nie mozna byc
tchórzem, że pierwszy poważny krysys a on ogonek pod siebie i ucieka.
> Sam nie przeprowadziłem takiej rozmowy w pewnym moencie mojego zycia,
> ale dzisiaj bym to zrobił. I z pewnośćia oszczędziłbym nie potrzebnych
> kłopotów.
> Jeśli jednak całość spraw poszła tak daleko, i czujesz że Was nie ma,
> zastanów się czy byłabys gotowa powiedzieć to juz koniec. ( To wcale nie
> ozancza że masz teraz to powiedziec)
nie moge tego powiedzieć... znaczy mogę, ale nie chcę, bo ja coś czuje i
jestem tego pewna
> Możesz dac Wam czas na zmianę tego stanu.
Postanowiłam się w jakiś sposób odizolowac, nie zaczynac rozmów, nie
przytulac się (bo po co jak mnie odepchnie), milczeć skoro tak chce, nie
narzucac się, robic co do mnie nalezy...
> Myślę że co do psychologa bym się uparł i męczył tak długo aż sie zgodzi
na
> kilka spotkań.
może jescze spróbuję
> Powiedź mi za co kobiety kochaja takich facetów???
> Wiesz nie wiem ja bym miał z tym (gdybym był kobietą) poważny problem.
a Tobie jak sie skończył krysys...? Nie musisz tu odpowiadać
> aga
|