Data: 2007-11-07 13:06:49
Temat: Re: ... jak mucha na scianie cd.
Od: Ikselka <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Fragile pisze:
> On 7 Lis, 12:59, Ikselka <i...@p...onet.pl> wrote:
>> Fragile pisze:
>>
>>
>>
>>> On 7 Lis, 01:04, Ikselka <i...@p...onet.pl> wrote:
>>>> Ikselka pisze:
>>>>> Sky pisze:
>>>>>> Użytkownik "Ikselka" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
>>>>>> news:fgqs1j$qd7$2@atlantis.news.tpi.pl...
>>>>>>> Sky pisze:
>>>>>>>> Użytkownik "Himera" <h...@g...pl> napisał w wiadomości
>>>>>>>> news:fgqr93$8jn$1@inews.gazeta.pl...
>>>>>>>>> tydzien temu zginela w wypadku samochodowym moja kolezanka. jakis
>>>>>>>> /piiiiiii/
>>>>>>>>> postanowil zabic siebie i przy okazij pare innych osob.
>>>>>>>>> studiowala, miala jakies cel w zyciu, byla mloda, ladna... a pozniej
>>>>>> nie
>>>>>>>>> mogli nawet jej zidentyfikowac...
>>>>>>>> 2giego powiesił się lider Universu
>>>>>>>> Po rozwodzie z żoną. Jutro pogrzeb...
>>>>>>>> www.univers.pl
>>>>>>> In zaraz powiesi się ostatnia prawdziwa kobieta na tym świecie
>>>>>>> jak do jasnej Anielki kłapać nie przestaniecie ;-P
>>>>>> www.universe.pl?
>>>>> Sorry, nie skojarzyłam. Myslalam, że sobie wisielczy humor robicie.
>>>> ....ale tyle się dzieje nieszczęścia co dzień... że czasem natłok
>>>> wyzwala śmiech,
>>> ???Wyzwala smiech???
>> Jak się dowiedziałam, że najbliższa mi osoba nie żyje, to dostałam ataku...
>>
> Trudno mi to sobie wyobrazic... Tzn. atak smiechu z powodu czyjejs
> smierci... Najwyrazniej ludzie miewaja rozne reakcje. Szok jak widac
> moze sie przejawiac w najrozniejszy sposob, jednak w przypadku
> smierci...
> Smiech jako reakcja na stres nie jest czyms dziwnym, jednak smierc
> najblizszej osoby to juz nie jest zwykly stres... Coz, reakcje
> ludzkiego organizmu sa nieprzewidywalne.
>>>> bo trudno uwierzyc w coś, co się dzieje, choć nie ma prawa.
>>> ??? Nie ma prawa???
>> Tak. Nigdy nie pytałaś: "Dlaczego właśnie on/ona???"
>>
> Wszystko ma prawo sie wydarzyc. Jesli jestem osoba wierzaca, doskonale
> o tym wiem, i w pelni to akceptuje. Nie jest to proste, jednak to jest
> istota wiary. Rozpacz jest oznaka egoizmu i braku wiary.
> 'Dlaczego wlasnie on/ona?' To bardzo czeste pytanie... Jednak takie
> pytanie to cos zupelnie innego, jego wydzwiek jest inny niz
> stwierdzenie, ze cos nie ma prawa sie wydarzyc. Pytajac, nie twierdze,
> ze to nie mialo prawa sie wydarzyc. Zaprzeczalabym samej sobie i
> swojej wierze. Skoro wierze w Boga, to wierze, ze tak sie dzieje dla
> naszego dobra (dla dobra osoby dotknietej nieszczesciem, jak i jej
> bliskich). Trudnosci z pogodzeniem sie z danym nam przez 'los'
> nieszczesciem (chociaz nic nie jest 'nieszczesciem' dla osob
> wierzacych) sa naturalna reakcja, jednak nie mozna zadawac takich
> pytan w nieskonczonosc. Sa to pytania bez sensu. To pytania w pewnym
> sensie banalne, dziecinne. Czy spodziewamy sie jakiejs odpowiedzi na
> te pytania?? Jesli tak, to daleka droga przed nami do pelni wiary i do
> osiagniecia spokoju w sercu...
> Tak, jestem tylko czlowiekiem. Ale i az czlowiekiem. Tak, dojrzewam i
> ucze przez cale moje zycie. Tak, jestem slaba, ale duzo silniejsza niz
> kiedys, i zapewne silniejsza od wielu ludzi, ale slabsza od innych...
> Pokaleczona, zniszczona fizycznie, doswidczona psychicznie, ale
> bogatsza o to co mnie spotkalo i spotyka. Tak, kiedys zadawalam sobie
> takie pytania... Jednak rozwoj duchowy sprawia, iz teraz jestem w
> stanie byc bardzo szczesliwa... Szczesliwsza niz kiedykolwiek
> wczesniej..., wlasnie dzieki tym doswiadczeniom. Ich sens byl wiec
> ogromny, choc kiedys w ogole go nie widzialam... Te cierpienia
> pociagnely jednak za soba tyle dobra, ze nie sposob nie wierzyc w ich
> sens :)
> I juz nie mam potrzeby zadawania sobie pytan 'dlaczego wlasnie on?',
> 'dlaczego wlasnie ona?'.
> Dlaczego wlasnie ja??? A uwierz, mogalbym tych pytan zadawac tysiace
> kazdego dnia... Dlaczego wlasnie ja??? By osiagnac _pelnie_
> szczescia...
>
> --
> Fragile
>
>
Wszystko prawda, co piszesz.
Tylko że ty mówisz o odbiorze świata, kiedy się jest w stanie względnej
równowagi psychicznej.
Sama wiesz, że są chwile (o, jakże rzadkie akurat dla mnie, na
szczęście, ale są - ten atak śmiechu pamiętać będę do końca moich dni),
kiedy jesteśmy gotowi wygrażać niebu.
Etapy procesu/ustosunkowywania się do tragicznych przeżyć też powinnaś
znać, jako... psycholog :-)
No wiesz: odrzucenie zaistniałej sytuacji/bunt, obwinianie siebie lub
osoby zmarłej/chorej, coś tam coś tam, godzenie się ze stanem rzeczy, itp.
Nie, tak palnęłam z tym psychologiem - może nim nie jesteś, ale byś
pasowała :-)
--
XL wiosenna
|