Data: 2004-06-10 17:55:33
Temat: Re: kryzys w związku a zmęczenie
Od: "Ania K." <ania-kwiecien(wywalto)@o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Grzegorz Janoszka"
<G...@S...pro.onet.pl> napisał w wiadomości
news:slrncch081.3cg.Grzegorz.Janoszka@plus.icsr.agh.
edu.pl...
> On Thu, 10 Jun 2004 09:34:40 +0200 I had a dream that Ania K.
<a...@o...pl> wrote:
> > Po to robi się plany, żeby się nazywało, że one były. Potem się okazuje,
że
> > z dwóch tygodni dostajesz jeden, a i tak z tego tygodniowego zciągają
cię
> > jeden czy dwa dni do pracy :(
>
> Ale to jest chore... Przecież ci "byznesmeni" z bożej łaski nie wiedzą,
> że przez takie podejście, to pracownicy pracują niechętnie i
> nieefektywnie?
>
Ja to wiem, Ty to wiesz, a oni jakoś niebardzo :(
> Poza tym jak dla mnie to egzotyka... od zawsze miałem styczność i
> kontakty z firmami prywatnymi, ale z takim bandytyzmem się nie spotkałem
> - może to kwestia branży?
Branża budowlana, ale nie na budowie tylko w biurze - i to duża, bardzo
dobra, znana firma (pierwsza 10 w branży). Podobno w innych firmach jest
jeszcze gorzej :(
>
> > Nawet jak jesteś niezastąpiony to niestety nie można sobie pozwolić na
to,
> > że jak dyrektor nie daje Ci urlopu to i tak na niego idziesz.
> > Mój TŻ musi iść jutro do pracy, bo dyrektor Mu powiedział "że nie będzie
> > miał z kim rozmawiać o projekcie", a przychodzi ich 7 osób. No i TŻ nie
może
> > nawalić, a czeka go 7 godzinna podróż po pracy, bo ma mnie zawieźć nad
> > morze. Nie był to żaden argument, bo przecież może mnie zawieźć po pracy
> >:( (super wypoczęty, a jedziemy w nocy ze względu na Córę)
>
> To ten "dyrektor" nie powinien być dyrektorem, jak cały ważny projekt
> jest uzależniony od jednego człowieka - a jakby taki ważny człowiek
> zachorował poważnie albo miał wypadek samochodowy?
No właśnie. Szukali kogoś o kwalifikacjach mojego TŻ(studia + angielski
perfekt) i nie znaleźli :(. Takich ludzi nie ma, albo już mają pracę.
> We wszystkich firmach, gdzie pracowałem, zawsze było tak zorganizowane,
> że praktycznie każda osoba miała kogoś, kto mógł ją zawsze bez
> najmniejszych problemów zastąpić, oczywiście ta zastępowana osoba
> musiała czasem przez telefon pomóc, ale nie było takich historii, jak
> opisujesz.
No właśnie :(
Jak urodziłam TŻ dostał 2 tyg. urlopu. Już na drugi dzień po powrocie ze
szpitala musiał iść na pół dnia (oczywiście teoretycznie, bo był cały dzień)
i jeszcze raz go wzywali z tego urlopu. Innym razem dali Mu urlop pod
warunkiem, że przyjedzie jak będzie musiał :( Naprawdę horror.
--
Pozdrawiam serdecznie
Ania >:-)<-< i Rozalka (09.07.03.)
gg. 1355764
z adresu (wywalto).
|